Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Filmowe łatki, czyli jak łatwo dać się drogo zaszufladkować

Jacek Sobczyński
Gwiazdy cyklu przygód o Harrym Potterze: Daniel Radcliffe, Rupert Grint, Emma Watson. Oni swoje warte grube miliony łatki odprują - w najlepszym razie - dopiero za kilkanaście lat.
Gwiazdy cyklu przygód o Harrym Potterze: Daniel Radcliffe, Rupert Grint, Emma Watson. Oni swoje warte grube miliony łatki odprują - w najlepszym razie - dopiero za kilkanaście lat.
Aktorzy boją się jej bardziej niż milczącego telefonu. To łatka. Rola, która przypina się jak rzep do psiego ogona i nie chce puścić do końca życia.

W dzieciństwie mamy łatały nam za ich pomocą podarte spodnie czy przetarte rękawy. Właśnie do tego służył ten kawałek materiału - miał zasłonić brzydką dziurę. Oj, jak bardzo wielu aktorów chciałoby, żeby "ich" łatka cokolwiek zasłoniła. Niestety, w X Muzie łatki całkiem przewrotnie odsłaniają czy wręcz obnażają. A konkretnie brak aktorskiej wszechstronności i umiejętności kameleona - dopasowania się do kolejnych ról tak, aby widz nie wyczuł jakiegokolwiek fałszu.

Czytaj także:
Film: Hollywood w marazmie
Gwiazda zwyczajna to gwiazda nudna

Tydzień temu Daniel Radcliffe mógł odetchnąć z ulgą. Na ekrany kin trafiła ostatnia część ostatniej części (pomysłowość producentów w drenowaniu portfeli widzów nie zna granic!) sagi przygód Harry'ego Pottera, małego czarodzieja wykreowanego przez brytyjską pisarkę Joanne K. Rowling. Radcliffe grał go od niemal dekady. W tym czasie z dziecka stał się dorosłym mężczyzną, zdążył przyznać się do alkoholizmu, a nawet wystąpić w spektaklu teatralnym, tak jak Bóg go stworzył. Co z tego, skoro wszyscy kojarzyli go wyłącznie z przygodami Harry'ego. Dziś wolny od czarodziejskiego brzemienia 22-letni Daniel Radcliffe zamierza odrodzić się jako wszechstronny aktor.

Łatwo mu nie będzie nie tylko z racji ubogiego doświadczenia; poza ośmioma filmami o Harrym Potterze aktor zagrał wyłącznie w jednym kinowym filmie ("December Boys") oraz trzech produkcjach telewizyjnych. Po prostu przez najbliższe kilkanaście lat młody Anglik będzie kojarzony tylko z Potterem. Obojętnie, czy zagra w filmie sensacyjnym, dramacie czy komedii - widzowie odbiorą go jako czarodzieja, który przypadkowo pałęta się po planie. Czy dla Radcliffe'a jest jakiś ratunek? Wydaje się, że dopiero za kilkanaście lat. Wtedy do kin zacznie chodzić nowe pokolenie, dla którego Potterowa saga będzie tylko starym filmiszczem, którym z niewiadomych przyczyn fascynowali się rodzice.
Podobnie stało się z Januszem Gajosem. Dziś młodzi kojarzą go jako aktorskie guru rodzimej kinematografii, ale dla pokolenia ich rodziców Gajos na wieki pozostanie sympatycznym Jankiem Kosem z "Czterech pancernych i psa". Jemu łatkę udało się urwać po latach, jak będzie z Danielem Radcliffem?

Oczywiście łatka ma też swoje dobre strony. Tylko w latach 2009-2010 Daniel Radcliffe zarobił na roli Harry'ego 28.5 milionów funtów. A przecież cykl filmów ciągnie się od 2002 roku... Jeśli los obdarza kogoś aktorską łatką, zawsze dzieje się tak dzięki roli w produkcji szalenie popularnej, oglądanej przez miliony. Aktorzy filmów niskobudżetowych, choć z pustymi kieszeniami, mogą spać spokojnie. Co innego ci, których przygody śledzą masy. Podpisanie kontraktu na jedną z głównych ról w dowolnym serialu to dla aktora jeden z dramatyczniejszych wyborów w życiu. Zgoda, prawdopodobnie za sprawą jednego podpisu i on, i jego dzieci już nigdy nie będą musieli sprawdzać cen w sklepie. Ale przy okazji w niepamięć ulatują lata studiów w szkole aktorskiej, tysiące godzin na deskach teatru, setki przebytych castingów. I tak od tej pory wszyscy będą myśleć o nim/niej tylko w kontekście tej jednej, jedynej roli.

Na przykład Charlie Sheen. Kto z młodych widzów pamięta go ze świetnego "Plutonu" Olivera Stone'a? Nikt, zwłaszcza odkąd triumfy na całym świecie święci serial "Dwóch i pół", a sam aktor konsekwentnie podtrzymuje swój status hulaki, przepijając z alkoholem swoje wszystkie ważne role. Albo prawie wszyscy odtwórcy roli Jamesa Bonda, tyleż kuszącej (hej, ci faceci całowali się z naprawdę najpiękniejszymi aktorkami świata!), co okrutnej; kiedy odtwórca Bonda lekko się zestarzeje, producenci bez skrupułów wywalą go z obsady. O zżyciu się agenta 007 z odgrywającym jego rolę aktorem dobrze świadczą nagłówki w gazetach. Gdy kilka tygodni temu Daniel Craig i Rachel Weisz pobierali się w tajemnicy, brukowce krzyczały, że "Bond się żeni!". Który? A, to proszę już zajrzeć do środka.

Ktoś przypomni postać Seana Connery'ego, z wiekiem całkiem udanie zrywającego z wizerunkiem tajnego agenta. No bo przecież każdą łatkę da się odpruć, jeśli aktor posiada talent i cierpliwość. Connery zarzucił marynarkę Bonda na wieszak, po czym cierpliwie czekał. Aż tu nagle pojawiło się "Imię Róży", Szkot kapitalnie wykorzystał swoją szansę i znów mógł przebierać w ofertach.
Wypada dodać, że miał przy tym sporo szczęścia. Do niego ciekawa rola przyszła sama, w odróżnieniu od Gillian Anderson, Davida Hasselhoffa, Bartosza Żukowskiego i setek innych aktorów jednej roli.
Mistrzem odświeżania zaszufladkowanych gwiazd jest Quentin Tarantino. Najpierw wydobył Johna Travoltę z czarnej dziury, w którą ten wpadł po "Gorączce sobotniej nocy" i dał mu angaż do swojego "Pulp Fiction". Później przypomniał widzom gwiazdę tanich filmów blax-poitation z lat 70., Pam Grier, a teraz angażuje do swojego westernu "Django Unchained" samego Kevina Costnera. Ten łatkę ma nietypową i dość przykrą - przylgnęła do niego opinia aktora, występującego wyłącznie w filmach mniej lub bardziej koszmarnych.

Łatka często tyczy nie filmu, lecz rodzaju roli. Hugh Grant grający kogo innego, niż zakłopotanego romantyka - lekkoducha? Z małymi wyjątkami ("Drobne cwaniaczki", "Dziennik Bridget Jones") - pudło. Jennifer Aniston w dramacie? Nigdy w życiu, niech nowa królowa komedii przypomni sobie, co stało się z jej poprzedniczką Meg Ryan, gdy ta zapragnęła odciąć się od ról słodkich trzpiotek i zniknęła w krainie niedzwoniących z propozycjami angażu telefonów. Kiedy Macaulay Culkin, czyli pocieszny Kevin zapragnął wyjść nie tylko z domu, ale i odejść od wizerunku słodkiego chłopca, nikt nawet nie zainteresował się zaproponowaniem mu jakiejkolwiek poważnej roli. A może wyobrażacie sobie państwo Stevena Seagala w roli romantycznego kochanka lub Chucka Norrisa w roli podstarzałego homoseksualisty? Wolne żarty.

Są także aktorzy, którzy odpięli łatkę na rzecz innej. Hugh Laurie przez lata grał uroczego głupola na drugim planie kilku angielskich seriali komediowych (m.in. "Czarna żmija"). Gdy telefon zamilkł, Laurie poszedł na casting do serialu lekarskiego. Miał być to kolejny serial o pracy w szpitalu, tymczasem "Dr House" stał się globalnym fenomenem, a jego odtwórcę (pogrążonego z tego powodu w depresji) już nikt nie kojarzy z inną rolą. Podobnie David Duchovny - w latach 90. rozpoznawany pod każdą szerokością geograficzną jako agent Fox Mulder z serialu "Z Archiwum X", obecnie znany jako Hank Moody z serialu "Californication".

Tak, "łatkowcy" za swoje zaszufladkowanie płacą i płaczą. Zwykle do momentu kolejnego przelewu na ich konto.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski