Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gimnazja: Ich likwidacja to wywoływanie burzy w szklance wody

Anna Jarmuż
- Nie wolno robić w szkolnictwie reform co kilkanaście lat - mówi Marek Sternalski
- Nie wolno robić w szkolnictwie reform co kilkanaście lat - mówi Marek Sternalski Paweł Miecznik
O likwidacji gimnazjów rozmawiamy z Markiem Sternalskim, przewodniczący Klubu Radnych PO, członkiem komisji Oświaty i Wychowania Rady Miasta Poznania.

Likwidacja gimnazjum i powrót do starego systemu. Takie rozwiązanie proponuje PiS. To dobry pomysł?

Marek Sternalski: To jest absurdalny pomysł, siejący ferment - zarówno u nauczycieli, jak rodziców. To wywoływanie burzy w szklance wody, ze szkodą dla edukacji. Nie wolno robić w szkolnictwie reform co kilkanaście lat. Pewien system został już wypracowany i jest w tej chwili realizowany. Tak naprawdę dopiero teraz będziemy mieli pierwszych absolwentów całego toku edukacyjnego - szkoła podstawowa, gimnazjum, szkoła ponadgimnazjalna. Dopiero teraz będziemy widzieli pierwsze efekty wprowadzenia reformy. Dlatego, trudno mi oceniać pomysł likwidacji gimnazjów pozytywnie.

Jakie będą skutki wprowadzenia takiej reformy?

Marek Sternalski: Będzie to przede wszystkim proces bardzo kosztowny - zarówno z punktu widzenia państwa, jak i samorządów lokalnych. To na ich barki, tak jak wcześniej, spadną zmiany organizacyjne - od dostosowania budynków, przez kwestie związane z nauczycielami - wypowiadanie umów, odprawy... Wywrócenie całego systemu do góry nogami niesie za sobą konieczność wdrażania od zera nowych programów nauczania. Nauczyciele będą musieli się na to przygotować.

Mówi się, że w gimnazjach mamy do czynienie ze społeczną patologią. Zgadza się pan z tym stwierdzeniem?

Marek Sternalski: Problem jest nie w tym, że gimnazja są złe, ale w tym, że dzisiaj nie do końca wykorzystujemy system który jest. Nie mamy wystarczających środków i narzędzi do pracy z nastolatkami. Uczymy ich matematyki, historii, a brakuje nam pieniędzy, by uczyć ich życia. W społeczeństwie panuje niechęć do systemu gimnazjalnego. Wynika ona jednak ze zbyt małego dofinansowania tych szkół. Do gimnazjum przychodzi młodzież w okresie dojrzewania. Nie jest to problemem, jeśli w szkole są środki na rozmowy z psychologami, trenerami. Młodego człowieka trzeba wprowadzić w dorosłe życie, uczyć funkcjonowania w grupie, rozwijać jego umiejętności interpersonalne. Tego brakuje w szkolnictwie, podobnie jak zajęć dodatkowych i integracyjnych, lecz nie ma na to pieniędzy. W gimnazjach mamy też klasy profilowane. Dzieci w wieku trzynastu lat mogą świadomie wybierać to, co ich interesuje. Ważne żeby te klasy były rzeczywiście profilowane. Gdybyśmy na to postawili, zmieniłoby się też podejście wielu rodziców i uczniów do gimnazjów. Środki, które miałyby pójść na reformę likwidacji tych szkół, lepiej wprowadzić w obecny system kształcenia.

Czy gimnazja się sprawdzają?

Marek Sternalski: Gimnazjum to dobre miejsce, by pracować z uczniem, przy wykorzystaniu pewnych środków finansowych. Jeśli młodzież wróci do szkoły podstawowej takie problemy jak hejt i nietolerancja nie znikną.
Myślę, że zamiast od zera budować nowy system, lepiej poprawiać ten, który jest. Powinniśmy korzystać z doświadczeń innych krajów. Tam od lat funkcjonuje system: szkoła podstawowa, drugiego i trzeciego stopnia - przygotowująca do matury. Poza tym, jednym z argumentów - także PiS-u, by nie tworzyć zespołów szkolno - przedszkolnych było to, by nastolatkowie nie uczyli się w jednym budynku z młodszymi dziećmi. Likwidacja gimnazjów właśnie do tego zmierza.

Rozmawiała Anna Jarmuż

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski