Ogólnopolska frekwencja wyniosła 7,8 procent, ale w Wielkopolsce była ciut niższa (7,51). Generalnie do urn poszło więcej mieszkańców miast, a w niektórych gminach zagłosował mniej niż co 20 mieszkaniec.
W południowej Wielkopolsce najwyższa frekwencja była w Odolanowie (8,66) i w Kaliszu (8,54). Z drugiej strony w powiecie kaliskim wyniosła zaledwie 5,75 proc. "Zapracowały" na to przede wszystkim trzy gminy, w których zagłosowało mniej niż 5 procent uprawnionych: Szczytniki - 4,94, Brzeziny - 4,66, i Koźminek - zaledwie 4,26. Co ciekawe, jednocześnie znalazło się kilka wyjątkowych wsi z rekordową, większą niż w miastach frekwencją, na czele z Brudzewem w gminie Blizanów (10,98) i Borkiem w gminie Godziesze Wielkie (10,36).
Faktu, że generalnie frekwencja była żenująca, nie zmienia głosowanie w lokalach zamkniętych takich, jak np.: Zakład Karny w Kaliszu (48,24), Dom Pomocy Społecznej w Liskowie (47,22), czy Dom Pomocy Społecznej w Ostrowie (31,71 proc.).
- Frekwencja była niska, bo Platforma Obywatelska jako jedyna partia promowała referendum, choć oczywiście w ograniczonym zakresie, bo trwa kampania wyborcza do parlamentu - uważa poseł PO Mariusz Witczak.
Nie da się ukryć, że politycy większości formacji albo nie zachęcali do udziału w głosowaniu, albo wręcz zniechęcali. Zresztą krytycznie do pomysłu organizacji referendum podchodzili również politolodzy, którzy w niskiej frekwencji upatrywali mądrości obywateli.
- Polacy zachowali się bardzo odpowiedzialnie. Dostrzegli w tym raczej- powiedziałbym - igrzyska, a nie coś, co rzeczywiście ma być zmianą ustrojową - przekonuje prof. Rafał Chwedoruk, zajmujący się historią myśli politycznej i ruchów społecznych.
Podobnie czyniła większość mediów, które nie zachęcały specjalnie do głosowania, a dzień po nim często informację z wynikami umieszczały gdzieś na dalszych stronach serwisów.
- Cisza wyborcza w mediach, zamiast 30 godzin, trwała kilka miesięcy - uważa Jerzy Kozłowski, szef kaliskich struktur Ruchu JOW.
Pomimo jednocyfrowej frekwencji, większość polityków zgadza się, że Polacy jasno wyrazili swoje zdanie we wszystkich trzech kwestiach, które zostały poruszone w referendum. Czy to Brudzewie, czy w Koźminku zdecydowana większość poparła jednomandatowe okręgi wyborcze (78,75 proc. głosujących Polaków), interpretowanie przepisów prawa podatkowego na korzyść obywateli (82,63 proc.) oraz wypowiedziała się przeciwko finansowaniu partii politycznych z budżetu (94,51 proc.).
- Głosujący w zdecydowanej większości chcą zmian. Chcą prawdziwej demokracji, a nie partiokracji. Prawie 2 miliony obywateli opowiedziało się za ordynacją większościową - podkreśla Kozłowski.
Podobne zdanie na ten temat ma poseł Witczak, według którego, mimo tak skromnej frekwencji, tok myślenia Polaków jest oczywisty. Jego zdaniem zasadę przyznawania racji obywatelowi w sporze urzędem należałoby wpisać do konstytucji. Inna sprawa, że akurat to pytanie w ogóle było bez sensu, bowiem już w lipcu Sejm zdecydował, że wszelkie niejasności będą rozstrzygane właśnie na korzyść podatników.
Platforma uważa też, że partie polityczne nie powinny być finansowane z budżetu państwa. Kilka razy próbowała, żeby tą kwestią zajął się parlament, ale tylko z połowicznym sukcesem.
- Przypomnę, że obniżenie tego finansowania o połowę nie przeszło w Sejmie, ale doprowadził do tego Senat, w którym mamy większość - mówi Witczak.
Nie wszyscy podzielają opinie, że jakiekolwiek zyski wynikł z niedzielnego referendum
- Szkoda tych pieniędzy. Straty wielokrotnie przewyższają korzyści - podsumowuje prof. Chwedoruk.
ZiemiaKaliska.com.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?