Ten telefon byłby jednym z wielu, jakie codziennie odbierają dyspozytorzy pogotowia ratunkowego gdyby nie fakt, że w tym wypadku doszło do całkowitej współpracy między zgłaszającym wypadek a dyspozytorem wysyłającym karetkę na miejsce.
W środę, 5 lutego 2.5- letni Robert z Gostynia nagle przestał oddychać. Jego ojciec zadzwonił na 112, potem sprawy potoczyły się już błyskawicznie.
Na nagraniu z tego zdarzenia wyraźnie słychać, jak mężczyzna jednocześnie wykonuje dziecku sztuczne oddychanie i rozmawia z dyspozytorem. Ten istruuje go, jak powinien położyć chłopca, ile oddechów i ile ucisków klatki piersiowej wykonać. Jednocześnie uspokaja, że karetka już jest w drodze.
- Karetka przyjechała na miejsce już po 6 minutach, ale w momencie kiedy człowiek nie oddycha w jego mózgu zachodzą nieodwracalne zmiany, dlatego liczy się każda sekunda - tłumaczy Aleksander Hepner z Falck Medycyna, której dyspozytor udzielał cennych wskazówek.
Jak mówi, taka postawa zgłaszającego zdarza się niezwykle rzadko, bo najczęściej dzwoniący podają adres i od razu rzucają słuchawką. - Ludzie boją się udzielać pierwszej pomocy - ocenia Hepner. - Szkoda, bo to nic nie kosztuje, a często ratuje zdrowie i życie - dodaje.
Mówi też, że największe brawa należą się ojcu, który zachował zimną krew i spokojnie współpracował z ratownikiem. On sam również jest niezmiernie wdzięczny za pomoc, za którą podziękował na lokalnym portalu Gostyń24.pl.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?