Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak lokator może zrobić na szaro właściciela mieszkania

Ewa Bilicka/Archiwum
Właściciel, który trafi na cwanego lokatora, może być przez niego zrujnowany, a sprawiedliwości będzie dochodzić latami.

- Prawo nie chroni mnie ani mojego dziecka. Chroni natomiast lokatorkę, która z dziećmi zajęła moje mieszkania i zadłużyła je - mówi pani Katarzyna z Opola. Popada w spiralę długów. Co miesiąc z tytułu różnych kredytów ma do spłacenia około 4 tysięcy złotych. To tyle, ile miesięcznie zarabia.

- Jeśli spłacę kredyty, nie mam na życie. Jeśli zostawię choć część dochodu na opłaty czy jedzenie - nie mam z czego spłacić kredytów - mówi pani Katarzyna. - W spłacie kredytów miały mi pomóc pieniądze uzyskane z wynajmu mieszkania. Tymczasem muszę zaciągać kolejne pożyczki, aby spłacać długi lokatorki.

Rok temu, latem, na jednym z opolskich portali ogłoszeniowych wystawiła swe mieszkanie na wynajem. W połowie sierpnia zgłosiła się kobieta chętna wynająć trzypokojowe mieszkanie na opolskim ZWM-ie.

- Zależało jej, aby wprowadzić się jak najszybciej. Tłumaczyła, że zbliża się wrzesień, chce dzieci puścić do szkoły - mówi właścicielka mieszkania.

Przyszła lokatorka, pani Maria (imię zmienione), ma troje dzieci, dwoje w wieku szkolnym. Mówiła, że chce odświeżyć pokoje dzieci jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego. Męża pani Marii na rozmowie nie było.

- Pracuje za granicą, zarabia na dom, który budujemy - tłumaczyła przyszła lokatorka.

Kobiety umówiły się, że podpiszą umowę na rok. W momencie podpisywania umowy pani Maria miała przekazać właścicielce kaucję. Jednak nie przyniosła tych pieniędzy, powiedziała, że przeleje na konto.

Mimo że przyszła lokatorka nie miała gotówki, pani Katarzyna umowę podpisała, wyjeżdżała właśnie na wakacje i nie chciała czekać. Pieniądze wpłynęły, ale z opóźnieniem, 1300 zł.

- To były pierwsze opłaty i tylko częściowo kaucja. Potem pieniędzy już nie widziałam - mówi pani Katarzyna.

Do dziś lokatorka zalega jej 26 tysięcy złotych z tytułu nie zapłaconych należności za wynajem. Poza tym mieszkanie jest zadłużone w spółdzielni mieszkaniowej na około 3 tysiące złotych.

- Początkowo pani Maria tłumaczyła mi, że w związku z chorobą w rodzinie męża ma przejściowe kłopoty finansowe. Zgodziłam się na odroczenie płatności o kolejny miesiąc - mówi pani Katarzyna.

W połowie września zadzwonił do właścicielki mężczyzna podający się za męża lokatorki, obiecał, że do 10 października wpłynie na konto pani Katarzyny 1000 euro. Nie wpłynęło.

Teraz pani zobaczy!

Właścicielka - po zasięgnięciu porady prawnika - wysłała listem poleconym z końcem października rozwiązanie umowy najmu, uzasadniając, że lokatorka od dwóch miesięcy nie uiściła opłat. Okres wypowiedzenie wynosił miesiąc.

Pani Kasia zaczęła szukać nowego lokatora. Po 20 listopada właścicielka pojechała do pani Marii.

- Gdy zobaczyłam, że lokatorka nie zrobiła nic, aby się wyprowadzić, spytałam, kiedy zamierza to zrobić. Usłyszałam, że nieprędko. No więc zażądałam kategorycznie, aby opuściła mieszkanie. Wtedy pani Maria usiadła wygodnie na narożniku, moim zresztą, i z uśmiechem powiedziała: "To pani zaraz zobaczy". I wezwała policję - wspomina pani Katarzyna.

Policjantom lokatorka poskarżyła się, że jest... dręczona przez właścicielkę lokalu. Potem pokazała nowiutki dowód osobisty, a w nim widniało, że jest zameldowana w mieszkaniu pani Katarzyny.

- Jak to? Można się zameldować bez mojej wiedzy w moim mieszkaniu? - pytała zdumiona właścicielka lokalu.

Można. Zgodnie z ustawą o ewidencji ludności i dowodach osobistych, w Polsce wciąż funkcjonuje obowiązek meldunkowy. Wystarczy przyjść do wydziału spraw obywatelskich i pokazać np. umowę najmu.

- W czasie gdy ta lokatorka przyszła się meldować, a było to w ubiegłym roku, za niedopełnienie obowiązku meldunkowego groziły nawet sankcje, np. grzywny - mówi z-ca naczelnika wydziału spraw obywatelskich, Ewa Morawska. - Ponieważ dowód był nieważny, widniał w nim stary adres, wymieniliśmy dowód.

Potem interweniująca u pani naczelnik właścicielka lokalu dowiedziała się, że lokatorka bardzo nie chciała, aby urzędniczki przecięły jej stary dowód osobisty.

- Miała powiedzieć, że idzie na wizytę do męża w areszcie i potrzebny jest jej dowód ze starym miejscem zameldowania, bo pod takim jest znana w areszcie - mówi pani Katarzyna. Właśnie wówczas dowiedziała się, że mąż lokatorki wcale nie pracuje za granicą, tylko odsiaduje wyrok.

Jedyne, co jej pozostało, to pisać wniosek o anulowanie nieuczciwie uzyskanego meldunku. W mieszkaniu pani Katarzyny pojawiła się urzędowa komisja, ale nie znalazła podstaw do anulowania decyzji.

- Pani Maria wprowadziła się do mieszkania za zgodą właścicielki i stale w nim przebywała. To, że dwa miesiące po wprowadzeniu do mieszkania dostała wypowiedzenie umowy, bo nie płaciła należności, nie było przedmiotem rozważań komisji, to sprawa dla sądu. Zresztą w momencie wypowiedzenia umowy pani Maria była już zameldowana - mówi Ewa Morawska.

Lokatorka szantażuje

Pani Katarzyna zaczęła się bać. Ma wiele zobowiązań finansowych: musi zapłacić raty za kredyt na samochód, za kupno domu pod Opolem. W spłatach miały pomóc wpływy z wynajmowanego mieszkania. Tymczasem wpływów nie ma, więc długi narastają z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc...

- Byłam na przykład w spółdzielni w sprawie deklaracji śmieciowych - mówi. - A tam mi mówią, że z powodu zadłużenia mieszkania będą musieli skierować wobec mnie wniosek o egzekucję komorniczą!

Aby choć częściowo pokryć długi swoje i swojej lokatorki, pani Katarzyna zaczęła zaciągać kolejne pożyczki. I w ten sposób popadam w spiralę zadłużenia - mówi. - Pracuję od rana do wieczora, a i tak nie starcza mi pieniędzy na pokrycie wszystkich zobowiązań.

Powiedziałam o tym szczerze pani Marii, prosiłam, aby "dała na wstrzymanie", wyprowadziła się, bo w końcu doprowadzi do tego, że nie będę miała z czego utrzymać siebie i swego rocznego synka.

Pani Katarzyna ma adoptowanego synka, o czym - na początku znajomości z lokatorką - powiedziała szczerze (rodzice adopcyjni nie powinni robić z tego tajemnicy - tak są szkoleni, więc na pytanie typu "Do kogo jest podobne dziecko?" mówią, że dziecko jest adoptowane). I właśnie tej szczerości pani Katarzyna gorzko pożałowała.

- Podczas jednego ze spotkań pani Maria mi powiedziała: Chce pani zaszkodzić moim dzieciom, wyrzucając je z mieszkania? To ja zaszkodzę pani i poinformuję kogo trzeba, że ma pani długi i nie stać pani na opiekę nad adoptowanym dzieckiem! - miała powiedzieć pani Maria.

- To był szantaż - mówi pani Katarzyna. Pokazuje też esemesy od pani Marii: "Nie będzie mnie w mieszkaniu, jest pani nieobliczalna, obawiam się spotkania z panią sam na sam, spotkamy się tylko w asyście policji...".

W grudniu właścicielka złożyła w prokuraturze zawiadomienia o oszustwie. - Od początku pani Maria była wobec mnie nieuczciwa i podając fałszywe informacje, doprowadziła do podpisania umowy - mówi. Poza tym złożyła do sądu wniosek o egzekucję komorniczą i o eksmisję. Za każdy z wniosków zapłaciła około trzystu złotych.

- Z powodu kłopotów finansowych prosiłam o anulowanie opłat, ale nie otrzymałam zgody - mówi pani Katarzyna.

W kwietniu otrzymała odpowiedź od sądu, że... wniosek wymaga uzupełnienia o szczegółowe dane dzieci pani Marii. Więc z sądowym pismem jako podstawą do uzyskania owych danych zgłosiła się do wydziału ewidencji ludności UM, płacąc kolejne pieniądze za uzyskane informacje.

- Dlaczego prawo bardziej chroni nieuczciwą lokatorkę i jej dzieci, a nie mnie i moje dziecko? - pyta. - Dociera do mnie, że przepisy nie chronią mego prawa do własności...

Może sposobem?

W połowie maja pani Katarzyna postanowiła zerwać umowę o dostawę energii elektrycznej do swego mieszkania: - Bałam się zadłużenia, miałam też nadzieję, że to przyspieszy decyzję o wyprowadzeniu się mojej lokatorki - mówi.

Poszła do opolskiego biura Tauronu i rozwiązała umowę. Jednocześnie złożyła obszerne wyjaśnienia, że osoba przebywająca w jej mieszkaniu nie ma do tego tytułu prawnego, nie płaci należności, zadłuża mieszkanie. Dołączyła kopię wypowiedzenia umowy najmu.

Dwa dni później w Tauronie pojawiła się pani Maria i jak gdyby nigdy nic podpisała nową umowę na dostawę energii elektrycznej.

- Owszem, mieliśmy informację od właścicielki na temat całej sytuacji, ale nie jesteśmy sądem, aby problem rozstrzygać. Nam wystarczy oświadczenie, że ktoś przebywa w danym lokalu, aby podpisać z nim umowę - twierdzi Elżbieta Bukowiec, rzecznik prasowy spółki Tauron. - Przepisy ustawy z dnia 10 kwietnia 1997 r. Prawo energetyczne nie określają przy zawieraniu umowy wymogu dostarczenia przez odbiorcę tytułu prawnego do korzystania z lokalu.

Nakazują sprzedawcy z urzędu zapewnienie świadczenia usługi kompleksowej i zawarcia umowy kompleksowej na zasadach równoprawnego traktowania. - Czyli: jeśli Kowalski przyjdzie do Tauronu i oświadczy, że zajął Pałac Kultury, to Tauron zawrze z nim umowę? - pytam.

- To nie to samo - odpowiada Elżbieta Bukowiec i dodaje, że nie należy mieć do spółki pretensji o sens przepisów.

Na początku tygodnia właścicielka - wraz z pracownikami gazowni - "włamała się" do swego mieszkania, aby ściągnąć licznik gazowy. Potem sama na siebie złożyła donos na policję. Czeka, co zrobi jej lokatorka.

Jestem prześladowana

Blok na ZWM-ie. Jest popołudnie, liczymy, że zastaniemy panią Marię w wynajmowanym mieszkaniu. Ale nie mamy szczęścia, nikt nie otwiera drzwi. Dzwonimy więc na jej telefon i prosimy o spotkanie.

- Czy na temat każdej osoby, która wynajmuje mieszkanie i nie ma na opłaty, "Trybuna" pisze? Czy tylko na mój? Są setki, tysiące takich osób jak ja - dziwi się pani Maria. Rozłącza się.

Kolejny telefon i prośba o spotkanie. Pani Maria zaczyna grozić, oświadcza, że nie życzy sobie tego artykułu. Nie wyraża zgody na spotkanie. Mówi jeszcze, że jest prześladowana. - Chce pani mnie poznać, to proszę dzwonić do ośrodka pomocy. Tam mnie znają - dodaje.

W Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie w Opolu znają panią Marię, ale nie udzielą szczegółowych informacji. Kobieta od lat jest pod ich opieką. O kłopotach lokalowych swej podopiecznej nie wiedzą. Pani Maria jakiś czas temu otrzymała wsparcie finansowe na remont mieszkania, w którym jest zameldowana.

- Osoby ubogie zwykle nie dopuszczają do swej świadomości smutnej prawdy o ich sytuacji życiowej. Co więcej - szukają wokół winnych za swoją sytuację: to ONI nie pomagają, to ONI utrudniają... - mówi dyrektor MOPR, Zdzisław Markiewicz.

- Życie w końcu weryfikuje ich sytuację: - I muszą ostatecznie zamieszkać w takich ośrodkach jak Szansa czy noclegownia - mówi Markiewicz. - Wtedy powoli dociera do nich rzeczywistość, z pomocą psychologów pracujemy nad uświadomieniem, że sami są odpowiedzialni za swój los. Czasami taka terapia przywracania do rzeczywistości trwa latami.

Prawo daje ochronę, ale...

Andrzej Jakiel, ekspert w dziedzinie najmu lokali i rynku nieruchomości: - Najemca może, jeśli ma nieuczciwe zamiary, dosłownie grać na nosie właścicielowi mieszkania. Właścicielowi zaś w dochodzeniu praw pozostaje powództwo cywilne, a więc wnioski o egzekucje komornicze - taka sprawa w sądzie trwa 2-3 lata, a uzyskanie decyzji sądu pozytywnej dla właściciela lokalu jest trudne, jeśli lokator to kobieta niepracująca i samotna matka.

Jak zwraca uwagę Jakiel, jedyną metodą ochrony praw właściciela jest podpisanie tzw. najmu okazjonalnego. To stosunkowo nowe rozwiązanie.

Mówiąc w skrócie: umowa jest podpisywana, gdy najemca (przyszły lokator) wskaże lokal, w jakim zamieszka w przypadku ustania najmu. Właściciel tego "zastępczego" lokalu wyraża na to zgodę na piśmie.

Taka umowa najmu jest podpisywana u notariusza, a wynajmujący zgłasza ją do naczelnika urzędu skarbowego i płaci preferencyjne podatki od najmu. Jeśli lokator nie płaci, właściciel dostaje tytuł wykonawczy do egzekucji komorniczej "z urzędu", bez długotrwałej sprawy w sądzie.

- W praktyce podpisujemy takie umowy, jeśli najemca np. pracuje w innym miejscu niż miejsce jego stałego zameldowania. Podaje wówczas jako lokal "zastępczy" mieszkanie swej babci, rodziców czy innych krewnych - mówi Andrzej Jakiel.

Reportaż ukazał się po raz pierwszy w 2013 roku pod tytułem "Wynajmowanie mieszkania to czasem jak stąpanie po kruchym lodzie". Przypominamy go w ramach cyklu "Hity nto", w którym będziemy publikować dla Was nasze najciekawsze teksty.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Czy warto kupować dzisiaj mieszkanie?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Jak lokator może zrobić na szaro właściciela mieszkania - Nowa Trybuna Opolska

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski