Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janusz Jasiński: "Antkiem" leciałem z gen. Hermaszewskim [ZDJĘCIA]

Mateusz Pilarczyk
"Antek"
"Antek" Siły Powietrzne
Z mjr. pilotem rezerwy Januszem Jasińskim z Poznania, o historii samolotu An-2, rozmawia Mateusz Pilarczyk

Po 56 latach w lotnictwie Siły Powietrzne wycofały z czynnej służby popularne "Antki". Z powodzeniem nadal latają w aeroklubach. Samolot przez lata zasłużył na miano legendy?
Janusz Jasiński: To powojenna konstrukcja z 1947 roku. Na tamte lata bardzo udana, sprawna i prosta. Wszystko radzieckie, ale w tym przypadku niezawodne. Można było go naprawić w warunkach polowych. Kurz, pył, błoto, mróz, lód, śnieg nie były mu straszne, tak jak nowoczesnym samolotom- trochę pyłu i już niezdolne do lotu. Niewiele metrów wystarczało do startu i lądowania. Zresztą posadzić można go było wszędzie - tak samo dobrze na betonie, trawie, polu czy awaryjnie nawet na pegeerowskiej łące. An-2 mógł też wszystko zabrać na pokład: ludzi, towar, sprzęt.

Była też wersja z "salonką". Wyciszone, ze stoliczkiem, dla wyższych rangą oficerów.
Janusz Jasiński: Do tego ubikacja, firanki i tapicerka zamiast żywej blachy i blaszanych foteli z wersji transportowej, ale maszyna była przede wszystkim bezpieczna. Jeżeli pilot nie zapomniał zatankować paliwa i oleju, to samolot nie miał prawa przerwać pracy. Dlatego lubiliśmy "Antka".

Zawsze było bezpiecznie? **Janusz Jasiński: **Miałem kiedyś wylot z Dęblina do Jeleniej Góry. Na pokładzie gen. Hermaszewski, wtedy komendant szkoły. Zbliżaliśmy się do Jeleniej Góry. Chmury coraz niżej. Mieliśmy lądować na aeroklubowym lotnisku bez odpowiedniej do takiej pogody infrastruktury. Lecieliśmy wąwozem wzdłuż torów. Warunki się pogarszały. Można było zahaczyć o góry. Podjąłem decyzję o powrocie. Pełen gaz, w górę i zakręt o 180 stopni. Dopiero jak się wzbiłem, przekazałem mechanikowi, żeby powiedział generałowi, że lądujemy we Wrocławiu. Bez tłumaczenia. Decyzję podejmuje pilot.

Przez wojsko przewinęło się ok. 140 samolotów. Chyba każdy raz w życiu widział "Antka". I słyszał charakterystyczny niski dźwięk silnika.
Janusz Jasiński: Przez lata służby wylatałem w powietrzu dokładnie 5970 godzin. Słuch mam osłabiony przez silniki odrzutowe, ale jak idę na działkę z rodziną, to słyszę go prawie z 10 km. Gruby, przyjemny nie jak w "efach", "migach" czy Iskrach.

Zdarza się jeszcze polecieć?
Janusz Jasiński: Często latam w nocy. W snach. Żona mówi, żebym przestał, ale już mi to nie przejdzie. Kochałem to. Rok temu w aeroklubie leciałem jako drugi pilot na zrzut szczepionek dla lisów. Dowódcą był młody pilot. Dziwił się, że po tylu latach nie mam żadnych problemów. Lecę bez patrzenia na GPS tylko na mapę i przyrządy. Takie latanie było bardziej romantyczne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski