Wiedzieliśmy, że walczył z chorobą i była to trudna walka. Nigdy jednak w tym co się działo nie gasła jego nadzieja i wiara, a najbardziej spokój, którym Janusz potrafił zarażać wszystkich. Nadal trudno nam się pogodzić z Jego odejściem. Nic nie zastąpi tego, co wnosił do naszego życia i wspólnej redakcyjnej pracy.
Fotografowaniem dla gazet zajmował się od początku lat 90-tych. Zaczynał w "Dzisiaj" i "Kurierze Codziennym". W roku 1991 trafił do "Gazety Poznańskiej", w której, podobnie jak później w "Głosie Wielkopolskim" był szefem fotoreporterów. W rozmowie z Włodzimierzem Branieckim która ukazała się w albumie "…kiedy światło daje znak", prezentującym najlepsze zdjęcia fotoreporterów Głosu, tak mówił o ich roli: - Bardzo ważnym elementem gazety jest zdjęcie. I wręcz chyba podstawowym. Uważam, że zdjęcie czołówkowe trzyma całą gazetę… Ja myślę, że fotografia prasowa nie umrze, będzie istnieć długo.
Dla wielu młodych fotoreporterów był mistrzem. Uczył ich nie tylko jak patrzeć na otaczającą rzeczywistość, ale przede wszystkim jak poskramiać światło, panować nad nim i zamieniać w świetne, prasowe fotografie.
Janusz miał naturę odkrywcy. Potrafił zjednywać innych, zdobywał ich szacunek i przyjaźń. Dzięki temu oprócz zdjęć, przywoził ważne tematy, które mogliśmy potem opisać. Lubił wędkować, a ponieważ nie rozstawał się z aparatem, łowienie musiało rywalizować z fascynacją Puszczą Notecką, której piękno dokumentował. O tej pasji mówił tak:
- Uwielbiam być w lesie, nad wodą. Robię łowy bezkrwawe. Jakieś ptaki fotografuję, jakieś zwierzęta. Nigdzie tego nie publikuję. Robię te zdjęcia tylko dla siebie, po prostu. Odpoczywam w ten sposób. Fotografując przyrodę. Poznając ją naprawdę…
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?