Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kiedy córka daje mamie w kość!

Maria Wieczorek, młoda mama
Maria Wieczorek, mama Zuzi
Maria Wieczorek, mama Zuzi Fot. Archiwum
– Dziś dam mamie w kość! – postanowiła pewnego pięknego letniego dnia Zuza. I jak pomyślała, tak zrobiła – w końcu przecież od dawna wiadomo, że dobrze jest swoje plany jak najszybciej wcielać w życie, a nie odkładać na później

Jak każdy dzień, ten też zaczął się od poranka. Tyle że zamiast – jak zwykle – rozsyłanych uśmiechów i wielkiej radości, z tego, że się obudziłam – był płacz (i zgrzytanie zębów – mamy, bo ja jeszcze nie mam ani jednego). Płakałam na przewijaku przy zmianie pieluszki (to przecież straszna rzecz, chcą mi zabrać brudną pieluszkę, do której już zdążyłam się przyzwyczaić!), płakałam jak mama podczas karmienia zabierała mi jedną pierś – nie szkodzi, że mówiła, że robi to tylko po to, by zaraz dać mi drugą – głośno wyrażałam swoje niezadowolenie. Bo a nuż drugiej nie dadzą? Potem płakałam, gdy położyła mnie na matkę edukacyjną i kazała się bawić – a ja wcale nie miałam na to ochoty. Rozpłakałam się, gdy mama wyszła z pokoju – bo bez niej świat traci cały swój sens.

Podobno najwięcej wypadków zdarza się w domu – może pójdzie do kuchni i już nie wróci? Płaczę więc na wszelki wypadek. O dziwo, nie płakałam jak mnie wsadzali do wózka – bo chociaż on za każdym razem jest taki sam, to czasem też mi się nie podoba.

Po półtorej godzinie miałam dość spacerowania, więc postanowiłam trochę popłakać – w sumie dawno tego nie robiłam. Po przyjściu do domu, nie mogąc się doczekać kiedy mama w końcu zdejmie buty i wymyje ręce, zabijałam sobie czas płakaniem – wiadomo, Polak głodny, to zły.

Gdy już nakarmioną położyli mnie na leżaczku, przez całe dziesięć minut było w porządku. Ale że ja już dużo umiem i nudzi mi się tak leżeć bez ruchu, to przewróciłam się na brzuszek – ale z tej perspektywy leżaczek nie bardzo mi się spodobał, więc głośno wyraziłam swoje niezadowolenie. Nie wyglądałam też najlepiej w bodziaku z napisem „Mała kaczuszka” (wiadomo, że jestem małą dziewczynką, a nie żadną kaczką), więc postanowiłam go pobrudzić kupą i tym samym zmusić mamę do zmiany. W ogóle mamie też nie było do twarzy w różowej bluzce – powiedziałam jej o tym, wylewając na nią trochę mleka. Ale chyba nie zrozumiała, bo ubrała drugą w podobnym kolorze.

Nie muszę pisać, że też jej o tym powiedziałam. W sumie w brązowej jej było ładnie, ale trochę mleka polało mi się niechcący. Gdy zmęczoną po całym dniu usiłowała mnie położyć do łóżeczka, też mi się tam nie podobało – ale to tylko dlatego, że wolę leżeć z mamą a nie sama – a mama u mnie się przecież nie zmieści. Generalnie przypadły mi dziś do gustu dwie rzeczy – noszenie na rękach i wieczorne śpiewanie kołysanek przez mamę. Tak szeroko się uśmiechałam i gadałam do siebie, że w ogóle nie mogłam jeść – i tym samym kompletnie nie chciało mi się spać.

A gdy mama opowiadała znajomej, że Zuzia ma dziś gorszy dzień, ta powiedziała, że tak już będzie do końca życia. – Złe dni??? – z przestrachem w głosie dopytała mama. – Nie, raz złe, a raz dobre. Jak u każdego, nie tylko małego człowieka...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski