Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kiedy rodzi się drugie dziecko, czyli subiektywny dziennik Ojca Utracjusza (cz. II)

Marcin Fuszpaniak
Groszek
Groszek Fot. Marcin Fuszpaniak
3.07.2010 - 6:00, MAM SYNA!

Zupełnie nieoczekiwanie i wbrew literackiemu budowaniu napięcia, trafiłem bez przeszkód. Akcja porodowa trwała już w najlepsze a przecież od chwili, kiedy zostałem wyrwany z błogiego snu minęła niespełna godzina. Margot pokrzykiwała a ja, zgodnie z instrukcją zająłem miejsce na wygodnym fotelu, obok którego stał…podnóżek. Czyli jednak Szwecja, a ty wybrzydzasz głupcze na służbę zdrowia - wyrzuciłem sobie. Od razu wyobraziłem sobie jednak przyszłych ojców obserwujących narodziny swoich dzieci z nogami dostojnie złożonymi na skórzanym podnóżku.

Na myślenie nie było jednak za dużo czasu. Margot krzyczała coraz głośniej a położna (Boże zesłałeś tę kobietę!!!) niczym dowódca promu kosmicznego wydawała krótkie i tylko trafne polecenia swoim partnerom z dyżuru. Prowadziła moją Margot przez ten poród niczym Mojżesz naród wybrany przez Morze Czerwone. Boże, zesłałeś tę kobietę…

I tutaj instrukcja obsługi: drogie Matki i drodzy Ojcowie! Nie dajcie nabijać się w butelkę własnemu lękowi i tym, którzy każą Wam korumpować lekarzy! Nie idźcie w kredyty tylko dlatego, że rodzi Wam się dziecko! To już lepiej zainwestujcie te pieniądze w jego przyszłość, edukację, kawalerkę (ta, szczególnie w okresie wczesnego narzeczeństwa bywa nadzwyczaj przydatna…), w cokolwiek, byle nie w lekarzy. Lekarz pełni podczas porodu zaledwie rolę statysty, w dodatku bez łaski, a to - jak na ok. 2500 zł netto (stawki z roku 2010) naprawdę stanowczo za mało.
Przyszli Ojcowie i Matki - nie idźcie tą drogą - korumpujcie położne!

Podobnie jak przy porodzie Fasolki, pamiętam kosmatą główkę, która wyjrzała na świat. Chwilę później było już tylko kwilenie maluszka i łzy wzruszenia. Ale to są momenty, których nie sposób opisać. Ja nie potrafię.

- Na pewno chłopiec - usłyszałem uśmiechniętą położną. Rzeczywiście, atrybuty męskości były na swoim miejscu. Wszystko jak należy.

Podała mi nożyczki i zachęcającym gestem wskazała na pępowinę. W końcu jestem ojciec! Cięcie. Jeszcze jedno cięcie. Utknąłem w połowie i ani drgnie. Sparaliżował mnie strach, że zadaję małemu ból.

- To tylko tępe nożyczki - powiedziała położna i dokończyła dzieła wprawnym cięciem.

Do teraz nie wiem, czy rzeczywiście były tępe, czy chciała ratować mój honor.

Groszek tymczasem płakał w najlepsze, kwilił jak mała myszka. Nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że podobny jest trochę do Małego Głoda…

Margot przytulała do siebie drobniutkie i oklejone śluzem ciałko Naszego Syna. Urodził się dokładnie w tym samym dniu co trzy lata wcześniej jego siostra - niezwykły zbieg okoliczności. Niezwykły zbieg okoliczności, jak na usłyszaną kilka lat wcześniej diagnozę lekarską, która brzmiała jak wyrok - "Państwo nie będą mieć dzieci".

- Zdrowy. Równiutkie 4 kilogramy i równiutko o 6 rano - uśmiechnęła się sympatycznie pielęgniarka. Czyli prawdziwy strzał w dziesiątkę, pomyślałem… Co za ulga!

Mężczyźni wszystkich krajów - kłaniajmy się Kobietom czapkami do ziemi! Kłaniajmy się i nośmy Je na rękach każdego dnia naszego marnego żywota. I nie wierzmy lekarzom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski