Cała Polska żyje historią aktorki Barbary Sienkiewicz, która urodziła dzieci w wieku 60 lat. Choć zarzeka się, że zaszła w ciążę naturalnie, niektórzy lekarze uważają, że musiało dojść do sztucznego zapłodnienia. Czy przyjęta ustawa o in vitro przewiduje jakieś ograniczenie wieku kobiety, która może poddać się procedurze?
Grzegorz Sztolcman: Wprost takie ograniczenie nie zostało zapisane. Dyskutowaliśmy o tym z ministerstwem zdrowia i doszliśmy do wniosku, że trudno jest wyznaczyć sztywną granicę. To miałoby być 40, 45 czy 50 lat? A są znane incydentalne przypadki kobiet, które zaszły w ciążę naturalnie ok. 60. roku życia.
Barbara Sienkiewicz mogła zajść w ciążę naturalnie?
Grzegorz Sztolcman: Teoretycznie tak, choć mówimy o naprawdę sporadycznych, pojedynczych przypadkach na świecie.
I to z ich powodu nie ma ograniczenia wieku przy in vitro?
Grzegorz Sztolcman: Nie. Wspólnie z ministerstwem uznaliśmy, że nie ma potrzeby wprowadzenia limitu. Zgodnie z ustawą, z in vitro może skorzystać tylko para - małżeństwo albo osoby w stałym związku. Musi ona udowodnić, że przez co najmniej 12 miesięcy leczyła niepłodność innymi metodami, które nie przyniosły efektu. Trudno sobie wyobrazić, by 60-cio czy nawet 50-letnia kobieta była w stanie to udowodnić. To nieporozumienie.
Dlaczego?
Grzegorz Sztolcman: Bo kobiety w tym wieku przechodzą menopauzę, nikt nie leczy u nich niepłodności, więc nie wyda też zaświadczenia o takim leczeniu. A jeśli nawet w jakiś sposób ten dokument zdobędą, lekarz wykonujący in vitro będzie podlegał sankcjom, bo przyjął nieprawdziwe zaświadczenie i nie kierował się wiedzą medyczną. Nie leczy się niepłodności w wieku 50 lat. Z tych powodów wprowadzanie ograniczenia wieku przy in vitro nie jest obligatoryjne.
Wiele innych krajów Europy jednak je wprowadza.
Grzegorz Sztolcman: I można to rozważyć. Taki zapis nie zaszkodziłby ustawie. Jego brak też nie. I na pewno nie spowoduje, że kobiety w wieku 50 plus będą masowo zgłaszać się do klinik na in vitro.
Ale dziś - zgodnie z ustawą - nic nie stoi na przeszkodzie, by to robiły, tak?
Grzegorz Sztolcman: Kobieta nie może przyjść sama, a z partnerem. I nie wyobrażam sobie, żeby uznana, doświadczona klinika bez mrugnięcia okiem przyjęła od takiej na przykład 49-letniej pary dokumentację o wcześniejszym leczeniu niepłodności. To niemożliwe. A każdej klinice zależy na uprawnieniach do prowadzenia zapłodnienia in vitro. Stracą je, jeśli złamią zapisy ustawy. Jeśli pani Sienkiewicz zaszła w ciążę dzięki in vitro - a tego nie wiemy i pewnie się nie dowiemy - i zapłodnienie przeprowadzono w Polsce, to tylko dlatego, że jeszcze nie było żadnych regulacji. Dziś już je mamy. Choć dążenie do zajścia w ciążę to, oczywiście, indywidualna decyzja kobiety, a dziecko to największy skarb, wszyscy zdajemy sobie sprawę, że im starsza kobieta, tym większe ryzyko dla niej, a przede wszystkim - dziecka. Do tego dochodzą też np. czynniki społeczne. Chociażby to, że gdy dzieci pani Sienkiewicz dopiero zaczną wkraczać w dorosłe życie, ona będzie bliska 80-ciu lat.
Pewne regulacje dotyczące wieku jednak w ustawie o in vitro się znalazły. Chodzi o odstąpienie od maksymalnej liczby sześciu zarodków. Można stworzyć ich więcej, jeśli kobieta przekroczy 35. rok życia. Dlaczego tutaj wiek ma znaczenie?
Grzegorz Sztolcman: Organizm kobiety jest ściśle zaprogramowany, nie tworzy komórek jajowych przez całe życie. Po 35. roku życia zdolność do tego gwałtownie spada. Zapis o większej liczbie zarodków jest po to, by nie narażać tych kobiet na wielokrotną stymulację hormonalną - nieprzyjemną, kosztowną. Wciąż mowa jednak o kobietach, których organizm produkuje komórki, a nie tych w trakcie i po menopauzie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?