Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koncert: Ray Wilson zaśpiewał w Auli UAM. Film

Marcin Kostaszuk
Ray Wilson zagrał z zespołem klasyczne utwory Genesis
Ray Wilson zagrał z zespołem klasyczne utwory Genesis materiały prasowe
21 czerwca 2008 roku, gdy zespół Genesis koncertował w Chorzowie, jego były wokalista Ray Wilson występował przed garstką widzów w poznańskim Eskulapie. W ubiegłą sobotę ten sam Ray Wilson śpiewał przed wypełnioną po brzegi Aulą UAM, wokół jeździły i latały kamery rejestrujące wydarzenie z myślą o płycie blu-ray, a bilety kosztowały horrendalne 125 i 165 złotych. Skąd taki sukces? Otóż Ray zastosował strategię spin off, połączoną z formułami tribute band i cover band.

Posłuchaj i zobacz ANOTHER DAY IN PARADISE

Dynastia spin offów

Efekt uboczny - tak z angielskiego tłumaczy się zbitkę słowną spin off. Nie chodzi jednak o nieprzewidziane dolegliwości towarzyszące właściwej chorobie. Chodzi raczej o efekt, jakim jest powstanie przedsiębiorstwa na bazie jednostki macierzystej. Przykładem może być uczelnia wyższa czy korporacja, z której pączkują odrębne, ale jednak powiązane personalnie i funkcjonalnie firmy.
Naturę spin offu łatwiej wytłumaczyć na przykładach z kultury popularnej. Bierzemy na przykład serial "Dynastia", który już nieco znudził widzów, ale jego bohaterowie byli ciągle bardzo rozpoznawalni. Twórcy wykreowali zatem "Dynastię Colbych" - serial odrębny, ale powiązany z oryginalnym właśnie poprzez bohaterów. Takim samym spin offem jak "Dynastia Colbych" był w Polsce serial "Buła i spóła", który wykreowano na bazie "Graczyków" czy "Sąsiedzi" - na podstawie "Lokatorów". Podobne zabiegi stosują też twórcy gier komputerowych i serii komiksowych - wyjmują jedną z postaci i obudowują ją nowa historią.

Od Genesis do... Genesis

Wróćmy jednak do Raya Wilsona. W Genesis śpiewał dwa lata, zatem wszystko, co stworzył po odejściu z tej grupy w 1998 roku, można określić mianem spin offu Genesis. Tyle że w muzyce prowadzi to do absurdu - zespoły często zmieniają składy i członkowie zostawieni na lodzie muszą sobie dawać radę sami. Jeśli robią to, tworząc własną muzykę i nie wracając do utworów z dawnych lat (jak w przypadku Foo Fighters, zespołu byłego perkusisty Nirvany), trudno mówić o "czystym" spin offie.

Wilsonowi nie udało się stworzyć swojego Foo Fighters, bo jego solowe albumy nie stały się przebojami. Stąd powrót do przeszłości - od kilku lat na koncertach przypominał utwory powstałe z jego udziałem ("Shipwrecked", "Congo", Not About Us"), a także wcześniejsze przeboje Genesis ("I Can’t Dance", "The Carpet Crawlers"), by zapędzić się nawet do piosenek z solowych projektów Phila Collinsa ("Another Day In Paradise") czy Mike’a Rutherforda ("Another Cup Of Coffee").

Taki też repertuar usłyszeliśmy w sobotę w Auli UAM, w aranżacjach rozbudowanych o partie instrumentów smyczkowych. Na wielkiej, zasłaniającej organy auli płachcie reklamowej nazwisko Raya znalazło się poniżej właściwego szyldu, który tak naprawdę skusił widzów: Genesis Klassik. Zwieńczył on proces przejścia Wilsona i jego zespołu do kategorii tribute bandów.

Oficjalna podróbka

"Zespół w hołdzie" - tak definiuje się określenie tribute band. Jego członkowie rezygnują z własnej twórczości i skupiają się na mniej lub bardziej wiernym naśladownictwie o wiele sławniejszego oryginału. Samo Genesis reklamuje na swej stronie internetowej około 50 trubite bandów! Są wśród nich takie rewelacje jak The Musical Box - zespół, który nie tylko gra jak Genesis w latach ’70, ale nawet... tak samo wygląda.

Muzycy przebierają się w stroje na wzór tych z epoki, a wokalista maluje się tak jak Peter Gabriel. Jeszcze dalej posuwają się Australian Pink Floyd, którzy imitują już nie tylko muzykę i stroje, ale też scenografię koncertów Pink Floyd z różnych okresów. Pozazdrościł im sam Roger Waters, który w kwietniu przypomni w Łodzi dawny show Floydów "The Wall". Właśnie Australia jest kolebką tribute bandów - ze względu na koszty podróży wielkie zespoły długo omijały ten kontynent, toteż Australijczycy w końcu wzięli sprawę w swoje ręce. A nawet z sukcesem wyeksportowali.
Siła tribute bandów będzie tym większa, im więcej supergwiazd będzie przechodzić na emeryturę i zniknie szansa usłyszenia ich hitów w oryginalnym wykonaniu.

Wyjście przejściowe to zasilanie tribute bandów przez członków "prawdziwych" zespołów. To właśnie droga Raya Wilsona, którą kroczą również Vini Lopez z zespołu Bruce’a Springsteena (gra z tribute bandem The E Street Shuffle) czy perkusisty Deep Purple Iana Paice’a, bębniącego dla grupy Purpendicular. Mieszkający w Poznaniu Szkot uczynił więc ze swego spin offowego zespołu tribute band, a chwilami nawet cover band - w chwilach, gdy śpiewał solowe utwory Collinsa i Rutherforda. Cover bandy różnią się bowiem od tribute bandów gównie tym, że nie ograniczają się w podrabianiu do jednego wykonawcy.

Pustka w kolejce do hołdów

Czy jest gdzieś granica tego zjawiska? Zważywszy, że po Europie podróżuje jednocześnie aż pięć skip pod szyldem Boney M. - zapewne nie. Trudno za zachwyt nad nim winić publiczność, kochającą przede wszystkim stare, dobre piosenki i coraz mniej przywiązującą wagę do tego, kto je śpiewa.
Prawdziwy problem jest gdzie indziej - w kończącej się dekadzie tylko Kings Of Leon i Coldplay zaistnieli na tyle spektakularnie, by ich piosenki zainspirowały kolejne tribute bandy. Muzyczne hołdy opłaca się bowiem składać tylko tym, których liczba "wiernych" liczy się w milionach.

Od spin offu do cover bandu

Spin off to nowy projekt muzyka lub muzyków znanych wcześniej z innej popularnej grupy, na przykład Foo Fighters to spin off Nirvany

Tribute bandy to zespoły, których specjalnością jest granie utworów wyłącznie jednego słynnego wykonawcy, na przykład Australian Pink Floyd

Cover bandy specjalizują się w graniu wyłącznie cudzych utworów. Przykładem zespoły weselne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski