Koncertowa gra Warty Poznań i deklasacja przeciwnika. Korona Kielce rozgromiona w Grodzisku Wielkopolskim

Warta Poznań cały czas szukała swojego pierwszego zwycięstwa w 2023 roku. Ekipa Dawida Szulczka nie weszła w ten rok optymistycznie. Oprócz remisu z Miedzią oraz Rakowem zaliczyła porażkę z Pogonią Szczecin. Co więcej, Zielonym w tym sezonie bardzo trudno gra się na własnym boisku. Na obiekcie w Grodzisku Wielkopolskim wygrała zaledwie jedno spotkanie (15 października z Jagiellonią Białystok 2:0). Okazja, by powiększyć dorobek punktowy na własnym stadionie, wydawała się być idealna.

Zobacz też: Poznaliśmy rywala Lecha w 1/8 finału LKE! Los łaskawy dla Kolejorza. Lechici ponownie udadzą się do Skandynawii

Korona jednak jest na fali wznoszącej. W pierwszych czterech meczach zdobyła 7 punktów, przegrywając jedynie z Legią Warszawa. Jednak i oni zmagają się ze swoimi problemami. Ostatnio musieli pożegnać się tymczasowo z Bartoszem Śpączką, który Kielce zamienił na Wisłę Płock.

Spotkanie dla Zielonych ułożyło się wyśmienicie, bo już w 8 minucie warciarze mogli cieszyć się z prowadzenia. Po rzucie rożnym wykonanym przez Konrada Matuszewskiego blisko strącenia futbolówki był Stavropoulos. Grek nie sięgnął piłki, lecz spadła ona na głowę Jwgienija Szykawki, który pokonał własnego bramkarza.

Warta od tego momentu na chwilę cofnęła się do defensywy i to goście szukali swoich szans na zdobycie bramki. Adriana Lisa próbował pokonać Marius Briceag, lecz golkiper Zielonych był czujny na posterunku. I to było tyle, jeśli chodzi o groźne ataki Korony w pierwszej części gry. Po chwili swojego szczęścia z dystansu próbował Ivanov, ale bez problemu z próbą Fina nie miał żadnych problemów Marcel Zapytowski.

W 31. minucie na tablicy wyników było już 2:0. Najpierw strzałem zza pola karnego swojego 6 gola w sezonie szukał Adam Zrelak, ale piłka zatrzymała się na słupku. Do niej dobiegł Konrad Matuszewski, który wbił futbolówkę w pole karne, a bramkę głową zdobył Jan Grzesik. Dla prawego wahadłowego poznaniaków było to trzecie trafienie w sezonie.

Pod koniec pierwszej części gry Grzesik do bramki dorzucił asystę. Dobrym odbiorem w środku pola popisał się Niilo Manepaa, który podał do Szmyta. Młodzieżowiec Zielonych rozprowadził piłkę do wspomnianego już prawego wahadłowego, a ten ją wystawił Miłoszowi Szczepańskiemu do pustej bramki i do przerwy było już 3:0. Ostatni raz Zieloni tyle razy trafiali do bramki w spotkaniu z Radomiakiem Radom (3:2), 31 października.

Po przerwie Warta nie odpuszczała, chcąc zdeklasować swojego przeciwnika. Po godzinie gry było już 4:0 dla gospodarzy. Fatalny błąd w obronie popełnił rezerwowy Adam Deja. Jego złe zgranie wykorzystał Miłosz Szczepański, który stanął oko w oko z golkiperem gości i strzałem po długim słupku po raz drugi w tym spotkaniu zapisał się na liście strzelców.

W 73. minucie gospodarze dobili złocisto-krwistych. Świetnym wyrzutem z autu popisał się Grzesik. Piłkę próbował złapać Zapytowski, lecz zrobił to na tyle niefortunnie, że spadła ona wprost do Ivanova, a obrońca Zielonych strzelił na 5:0. W ostatniej sekundzie spotkania gola z dystansu zdobył Kacper Kostosz, ustalając wynik na 5:1.

Dzięki tej wygranej Warta przekroczyła próg 30 punktów i awansowała na 7. miejsce w tabeli. W przyszłym tygodniu ekipę Dawida Szulczka czeka wyjazd do Łodzi na mecz z Widzewem.