Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszykarska Polska pogrążona w żałobie

Łukasz Bartczak
Ostrów Wielkopolski stracił wielkiego człowieka, który stworzył potęgę miejscowej koszykówki, a świat basketu stracił postać barwną, nietuzinkową i szalenie charyzmatyczną. W sobotni wieczór podczas meczu prowadzonej przez siebie Ostrovii Andrzej Kowalczyk źle się poczuł i z podejrzeniem zawału serca znalazł się na oddziale kardiologicznym ostrowskiego szpitala. Tam przegrał walkę o życie.

W smutku i w żałobie pogrążeni są wszyscy, którym kiedykolwiek leżało na sercu dobro ostrowskiej koszykówki. „Kowal” często bywał równocześnie specem od pozyskiwania pieniędzy na prowadzenie drużyny, psychologiem i szkoleniowcem. Ze Stalą Ostrów w sezonie 2001/2002 zdobył brąz mistrzostw Polski, a dwanaście lat temu został Ostrowianinem Roku.

Nie znałem Andrzeja Kowalczyka długo, ale jego śmierć bardzo mnie dotknęła. Choć nasze pierwsze spotkanie dalekie było od miłej pogawędki, później polubiliśmy się. Trener nie uznawał kompromisów, zawsze pragnął stawiać na swoim i nienawidził przegrywać. Gdy ktoś zdecydował się na krytykę jego działań, musiał liczyć się ze zdecydowaną kontrą. Obrywało się głównie sędziom, ale też i nam, dziennikarzom. Z Andrzejem Kowalczykiem poznaliśmy się, gdy rozpoczynał swoją przygodę z Ostrovią. Po inauguracyjnym, przegranym meczu z akademiczkami z Poznania podszedłem do niego i zadałem kilka pytań. Jedno wyprowadziło szkoleniowca z równowagi, podniósł głos i w niewybrednych słowach skomentował, co myśli o takich pytaniach. Jego reakcja była zrozumiała. Dopiero wrócił do pracy z ostrowską żeńską drużyną, której się uczył, którą poznawał. Wcześniej miał epizod w pracy z koszykarkami, ale to męski basket od zawsze zajmował w jego sercu pierwsze miejsce. Chciał, by jego debiut był zwycięski, bo kochał wygrywać, nie był gotowy na upokarzającą porażkę i krytykę od początku pracy w Ostrovii. Po chwili jednak uspokoił się, napięcie zeszło, głęboko odetchnął, przeprosił i poprosił mnie na bok. Usiedliśmy na ławce trenerskiej, porozmawialiśmy. Zaczęliśmy wywiad od początku, na spokojnie. Później rozmawialiśmy jeszcze nie raz i często śmialiśmy się, wspominając tę sytuację. „Tylko nie zadawaj mi dziwnych pytań” - zwykł mawiać. Taki był „Kowal” - wybuchowy, piekielnie ambitny, ale jednocześnie towarzyski, wesoły i po prostu dobry.

Nagłe odejście trenera-legendy dotknęło wszystkich, nie tylko tych, którzy znali go osobiście. Szczególnie smutno jest teraz w TS Ostrovia.

- Byłam z Nim do samego końca - mówi Alicja Płóciennik, prezes klubu. - Nie mogę pogodzić się ze stratą przyjaciela. Był osobą, z którą spędzałam ostatnio najwięcej czasu. Wspólnie z Jego rodziną wspieramy się teraz wzajemnie, bo to dla nas wszystkich wielki cios.

Szefowa Ostrovii zdaje sobie sprawę z tego, że Andrzej Kowalczyk żył dla męskiej koszykówki. - Żeńskiej nie kochał, ale chcę myśleć o tym, że przez te półtora roku i nas też trochę polubił. Udało Mu się rozpędzić, po raz kolejny, ostrowską lokomotywę, nie chcemy się zatrzymać, dla Niego - mówi.

Jego pierwszy trener również podkreśla niezwykłą ambicję ,,Kowala”.

- O śmierci Andrzeja dowiedziałem się telefonicznie. Jestem zszokowany i przybity. To był jeden z tych trenerów, którzy potrafili coś osiągnąć na najwyższym poziomie - mówi Włodzimierz Kuśnierczak, obecnie szkoleniowiec KKS-u Kalisz.

- Andrzej, którego darzyłem ogromną sympatią, powtarzał, że będąc na trybunach przynoszę mu szczęście. Tym razem mogłem być tylko na pierwszej połowie, druga, jestem o tym przekonany, będzie lepsza, ale odbędzie się już po drugiej stronie - mówi Andrzej Leraczyk, który z trenerem Kowalczykiem wychowywał się na jednym osiedlu. - Jego śmierć jeszcze do mnie nie dociera.

Leraczyk niedawno rozmawiał z profesorem Kajetanem Hądzelkiem, byłym prezesem PZKosz i Honorowym Obywatelem Miasta Ostrowa, który wspominał, że był dumny, wzruszony i szczęśliwy, kiedy mógł trenerowi Kowalczykowi z kochanego Ostrowa zawiesić na piersi brązowy medal mistrzostw Polski.

Ciepło o zmarłym wypowiadają się też ci, z którymi trener był zawsze blisko i stał za nimi murem. - Robił wszystko, by wygrywać, liczyła się walka do ostatniego tchu. Taki był. Potrafił z nas wykrzesać naprawdę wiele. Liczyło się dla Niego to, by z indywidualności stworzyć maszynę do wygrywania - wspomina Zoran Stretenović, którego Kowalczyk ściągnął do Ostrowa z Belgradu, a później obaj stali się legendami Stali.

To trener Kowalczyk był tym, który uwierzył w Marcina Gortata i powołał 20-letniego wówczas zawodnika do pierwszej reprezentacji (prowadził ją w latach 2003/2004). - Zawsze będę uważał go za trenera zawodników, zawsze stał za nami jak ściana. Wielka szkoda - mówi najlepszy polski koszykarz.

O śmierci trenera-legendy pisały ostatnio wszystkie ogólnopolskie media, wiadomość ta obiegła też media zagraniczne. Na portalach społecznościowych pojawiło się mnóstwo wpisów, wspomnień, zdjęć i filmów z “Kowalem” w roli głównej. - To był wyjątkowy człowiek. Wiele razy mi pomógł, także poza parkietem. Traktowałem Go jak ojca - napisał Brandun Hughes, który w Stali grał w latach 2008/2009 i 2007/2008.

Andrzej Kowalczyk odszedł od nas zbyt wcześnie, marzył o wprowadzeniu swoich koszykarek do najwyższej klasy rozgrywkowej i był na najlepszej drodze, by tego dokonać. Przed nim było jeszcze wiele emocjonujących i wygranych meczów, jego nieocenione rady z pewnością dodałyby niejednej młodej koszykarce i koszykarzowi pewności siebie. Ambicją zarażał bowiem wszystkich wokół siebie. Pozostał smutek, pustka i żal, że już nie zobaczymy go dyskutującego, czasem ostro, z sędziami, stojącego przed ławką rezerwowych i wykrzykującego polecenia do swoich podopiecznych. „Kowala” nie ma. Pociesza mnie jednak jedna myśl. Któż z nas nie chciałby odchodzić z tego świata w takiej chwale i uwielbieniu…? Któż z nas może powiedzieć o sobie, że był zwycięski do samego końca…? Spoczywaj w pokoju Trenerze.

Andrzej Kowalczyk jako koszykarz występował na pozycji rozgrywającego. W ukochanej Stali Ostrów zaczął trenować w 1965 r. 10 lat później odszedł do ŁKS-u Łódź, z którym zadebiutował w najwyższej klasie rozgrywkowej i sięgnął po brąz mistrzostw Polski. W latach 1978-1979 był powoływany do reprezentacji Polski.Później grał w Zagłębiu Sosnowiec, z którym też wywalczył brąz MP. W 1982 r. wrócił do Ostrowa, a po 6 latach wyjechał do Francji, gdzie występował w drugoligowym US Melun.Równocześnie rozpoczął pracę jako trener w żeńskiej drużynie tego klubu. W 1995r. trenował już Stal Ostrów, w sezonie 97/98 awans ował z nią do najwyższej klasy rozgrywkowej, a w sezonie 2001/2002 zdobył brąz mistrzostw Polski. W 2000 r. został asystentem trenera reprezentacji Polski, a w 2003 r. I trenerem kadry. Później pracował w Turowie Zgorzelec, Czarnych Słupsk i ponownie w Stali. W ostatnich latach był trenerem Sportino Inowrocław, Polfarmeksu Kutno i Openu Basket Pleszew. W 2014 roku przejął żeńską Ostrovię.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski