Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kotorowski samodzielnym liderem w bramce Kolejorza

Jacek Pałuba
Krzysztof Kotorowski to prawdziwa ostoja Kolejorza
Krzysztof Kotorowski to prawdziwa ostoja Kolejorza Fot. Grzegorz Dembiński
Krzysztof Kotorowski przechodzi do historii poznańskiego Lecha. Podczas sobotniego spotkania z Legią Warszawa, Kotorowski po raz 172. bronił bramki Kolejorza.

Dla doświadczonego Kotorowskiego to z pewnością powód do dużej satysfakcji. W ostatnich latach "Kotor" jest prawdziwą ostoją bramki lechitów. Ileż to już razy wszystko wskazywało na to, że opuści stadion przy ul. Bułgarskiej. Ale ambitny bramkarz zostawał, a potem wygrywał rywalizację.

Z Poznania wyjechał choćby przereklamowany Rumun Emi-lian Dolha. Potem z Kotorowskim przegrał też Grzegorz Kasprzik. Wiosną 2010 roku "Kotor" był jednym z najważniejszych graczy teamu trenera Jacka Zielińskiego, który po siedemnastu latach sięgnął wreszcie po mistrzowską koronę.

A potem była letnia walka o europejskie puchary. To przecież Kotorowski uratował dla Kolejorza te rozgrywki, kiedy w dramatycznych okolicznościach obronił rzut karny w boju z azerskim Interem Baku, a potem sam trafił do siatki z jedenastu metrów. Jesienią był ostatnią twierdzą dla rywali z Salzburga, Manchesteru City i Juventusu Turyn.

Tej wiosny do Kotorowskiego można mieć najmniej pretensji spośród całej kadry Kolejorza. On zawsze jest na posterunku i na niego można liczyć w najbardziej trudnych momentach. Także podczas sobotniego pojedynku z Legią.

Dzisiaj, w prawie już 90-letniej historii Kolejorza, Kotorowski stał się numerem jeden. Za jego plecami są obecnie Piotr Mowlik, Zbigniew Pleśnierowicz, Kazimierz Sidorczuk, Norbert Tyrajski, Andrzej Turek czy Ryszard Jankowski.

Dzisiaj kibice Kolejorza dziękują popularnemu i lubianemu "Kotorowi" za dotychczasowe występy. Ale wiosną tego roku niech jeszcze bardziej wyśrubuje swój rekord, bo skorzysta na tym przede wszystkim Kolejorz.

Szczęście było po naszej stronie
Z Krzysztofem Kotorowskim rozmawia Jacek Pałuba

Ma Pan po tym meczu powody do zadowolenia. Zespół nie stracił bramki i wygrał, zdobywając trzy punkty.
Była naprawdę duża presja aby wygrać z Legią. Rzeczywiście może momentami nasza gra nie była najlepsza, ale potrzebne nam były trzy punkty. Gdybyśmy tego meczu nie wygrali, to sytuacja w tabeli byłaby już bardzo zła. Stąd duże ciśnienie na zwycięstwo i bardzo się cieszę, że zdobyliśmy te trzy punkty. Cały zespół mógł odetchnąć po tym sukcesie.

Legia grała ładniejszą piłkę dla oka, ale wy za to byliście dzisiaj bardziej konsekwentni.
Za wrażenia artystyczne punktów się nie dostaje. Nasza konsekwencja w grze obronnej przyniosła odpowiedni skutek. No i dzisiaj szczęście wreszcie było po naszej stronie. Rywale mieli sytuacje, była też poprzeczka, ale szczęśliwie nie straciliśmy bramki. Wspomnę tylko, że w poprzednich spotkaniach tego szczęścia nam zabrakło, a gole straciliśmy w końcówkach potyczek. Ale w życiu jest tak, że szczęście wychodzi na zero. W kilku momentach go brakuje, ale do końca sezonu to się na pewno wyrówna.

Jak to było w sytuacji, kiedy interweniował Pan poza polem karnym, kiedy szarżował Manu?

Nie wiem, nie znam się na tym. Zapewne w telewizji specjaliści będą to dokładnie analizowali. Chciałem ratować sytuację, wybiegłem poza pole karne, ale Manu zagrał sobie piłkę do boku. Przy interwencji może minimalnie dotknąłem rywala, a on padł na murawę dość teatralnie. Pewnie groziłaby mi czerwona kartka, ale tylko w sytuacji, gdyby Manu zmierzał z piłką w światło bramki, a w tym przypadku, wcale tak nie było.

W boju z Legią bronił Pan bramki Lecha po raz 172. Od dzisiaj jest Pan niekwestionowanym rekordzistą na tej pozycji w Kolejorzu.

Oczywiście, jestem bardzo szczęśliwy, że tak się stało. Mogę tylko obiecać, że dalej będę śrubował ten rekord. Tej wiosny jest jeszcze trochę spotkań do rozegrania i wierzę, że to ja nadal będę bramkarzem numer jeden. Ale to tak naprawdę nie jest najważniejsze. Fajnie się stało, że przechodzę do historii klubu, ale ja jedynie chciałem grać i wygrywać kolejne mecze. No i po prostu trochę tych spotkań się uzbierało. Cieszę się, że znalazłem się w tak znakomitym gronie bramkarzy Lecha.

Ta wygrana z Legią powinna drużynie pomóc w dalszej walce ligowej i pucharowej.

Jestem przekonany, że to zwycięstwo wpłynie dobrze na naszą psychikę przed kolejnymi spotkaniami. Z dużą wiarą w sukces pojedziemy do Bielska-Białej na pucharowy rewanż z Podbeskidziem. Z pewnością czeka nas tam trudny pojedynek, ale rywale już chyba wyczerpali limit szczęścia, jaki mieli w bojach z Wisłą. Dzisiaj jeszcze trochę się pocieszmy ze zwycięstwa z Legią, a od niedzieli pełna koncentracja na rewanż z Podbeskidziem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski