Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krotoszyn: Pracownice Kauflandu boją się chodzić do pracy

Marcin Szyndrowski
Krotoszyn: Pracownice Kauflandu boją się chodzić do pracyKrotoszyn: Pracownice Kauflandu boją się chodzić do pracy
Krotoszyn: Pracownice Kauflandu boją się chodzić do pracyKrotoszyn: Pracownice Kauflandu boją się chodzić do pracy P.W. Płócienniczak, Małgorzata Krupa
Niektóre pracownice Kauflandu w Krotoszynie skarżą się na złe traktowanie przez dyrektorkę. Poniżanie, obrażanie i zastraszanie to zdaniem, chcących pozostać anonimowymi, pracownic Kauflanu metody stosowane przez dyrektorkę marketu. Trzy panie mają długą listę skarg i zażaleń pod adresem swojej przełożonej, która ich zdaniem, nieludzko traktuje personel sklepu.

Straszenie i obrażanie na porządku dziennym
Nasze rozmówczynie podkreślają, że w ich działaniu nie ma żadnych animozji prywatnych. Rzeczy, o których mówią znalazły się też w anonimach, które zostały wysłane do centrali firmy. - Boimy się jednak o pracę, stąd chcemy pozostać anonimowe - mówią panie.

W krotoszyńskim Kauflandzie pracują od początku jego otwarcia w mieście w październiku 2014 roku. - Byłyśmy w grupie 400 osób, które starały się o pracę tutaj. Inaczej jednak było na  szkoleniach, a inna jest rzeczywistość w Krotoszynie - mówią kobiety. Kiedy do marketu przyszła na początku roku nowa pani dyrektor zaczęły się problemy pań. -  Pani dyrektor zaczęła swoje rządy. Na kasach pracuje zaledwie osiem osób, które przecież jak to ludzie czasami chorują i potrzebują wolnego żeby się wyleczyć. Dla dyrektorki jest to mega problem. Podobnie z resztą jak obowiązkowe, półgodzinne przerwy na posiłek - dodają kobiety.

W pierwszym przypadku kiedy ktoś przynosi zwolnienie dyrektorka wpada ponoć w furię i wprost mówi do pracownic, żeby udały się od razu na rentę, a nie pracowały skoro nie mogą. Kiedy idą natomiast na przerwę to wyraża się jeszcze gorzej. - Mogłaś żreć k...a o 6.00, a nie o 8.00 kiedy wiesz, że ruch mamy duży - dodaje jedna z kobiet. Inna dodaje: - Główna kasjerka zarabia 1500 zł na rękę, my jako zwykłe pracownice mamy dużo mniej. Nie zasługujemy na takie nieludzkie traktowanie. Z dyrektorką nie można po ludzku porozmawiać. Boimy się normalnie do pracy chodzić kiedy jest na zmianie - dodają kobiety.

Towar w torbach wynosicie
Niedawno, jak mówią dalej kobiety, w firmie odbyła się inwentaryzacja, która wykazała ponoć 200 tys. zł „manka”. - Taką informację przekazała nam dyrektorka, która zarzuciła nam, że to nasza wina bo pewnie towar w torbach wynosimy - mówią kobiety. Dodają również, że są zastraszane w momencie kiedy ma dojść do wypłaty 5 zł dla klienta w momencie, kiedy stał w kolejce dłużej niż 5 minut. - To taka nasza firmowa gwarancja. Dyrektorka wprost ostatnio się wyraziła, że jeśli jeszcze raz któryś klient zażąda  5 zł, to same k...a będziemy musiały je ze swoich pieniędzy wypłacać - dodają panie.  

Tego było dla niektórych już za dużo. Pojawiły się anonimy, które trafiły ponoć do centrali firmy. Na miejscu zjawił się również kierownik regionalny, który próbował całą sytuację załagodzić. - Nie wiemy co będzie dalej. Dla nas najlepszym rozwiązaniem byłaby zmiana dyrektorki, bo nasz zespół, w sumie 50 osób, które tutaj pracują, jest zgranym kolektywem. Przez zachowania dyrektorki wprowadzany jest jednak niepotrzebny chaos i strach. Wiele osób boi się już nawet odzywać w pracy - kończą wyraźnie zdenerwowane pracownice.

Dyrektorki nie ma, centrala nie widzi uchybień
Udajemy się na rozmowę z dyrektorką. Niestety jej nie zastajemy. Rozmowę podejmuje z nami osoba ją zastępująca, która nie kryje swojego szoku po informacjach, które usłyszała. Nie dowiaduemy się zatem gdzie znajduje się dyrektorka. Nie uzyskujemy również żadnego kontaktu do dyrektorki by z nią porozmawiać i spróbować wyjaśnić problem.

Pozostaje nam droga służbowa czyli oficjalne pismo do rzecznika prasowego firmy.  - W naszej firmie stale działają mechanizmy, pozwalające szybko wykryć ewentualne niezgodności z obowiązującym prawem pracy. Każde, nawet anonimowe, zgłoszenie jest wnikliwie analizowane, a cała dokumentacja sprawdzana. W przypadku opisanym przez Pana nie potwierdzono uchybień w opisanym zakresie - informuje Grzegorz Polak, rzecznik prasowy Kaufland Polska. Odpowiedź bardzo ogólna, bowiem pytaliśmy wprost o to czy do firmy wpłynęły anonimy, czy została poinformowana o tym fakcie Inspekcja Pracy, jak firma zamierza rozwiązać ten problem, czy była  rozmowa z dyrektorą i gdzie aktualnie się znajduje. - Otrzymał Pan już odpowiedź. To jest oficjalne stanowisko firmy - mówiła w rozmowie telefonicznej Katarzyna Tyszkiewicz, zastępca rzecznika prasowego Kaufland Polska.

Powiadomić Inspekcję Pracy
Pracownice w zakresie złego traktowania w pracy powinny jednak same zgłosić ten fakt w Inspekcji Pracy. Jeśli zrobią to z imienia i nazwiska przeprowadzone zostaną z nimi rozmowy i wszczęta zostanie procedura kontroli, która pokaże czy dochodzi w firmie do nieprawidłowości. - Jeśli będzie to anonim to również leży to w gestii kontrolujacego pod warunkiem, że działania zagrażają bezpośrednio życiu i zdrowiu pracowników. W obydwu jednak przypadkach inspektor ma 30 dni na  przyjrzenie się całej sprawie - informuje Luiza Kotowska z Państwowej Inspekcji Pracy w Ostrowie Wlkp.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski