Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Kłosek: Zapaśnicy zdobyli medal na igrzyskach, więc znów kandyduję na prezesa związku

Radosław Patroniak
Damian Janikowski i Krzysztof Kłosek (z prawej)
Damian Janikowski i Krzysztof Kłosek (z prawej) Fot. Archiwum Krzysztofa Kłoska
Z Krzysztofem Kłoskiem, prezesem Polskiego Związku Zapaśniczego, pochodzącym z Poznania, rozmawia Radosław Patroniak

Niebawem, bo już 10 listopada, w siedzibie PKOl w Warszawie odbędzie sie zjazd wyborczy PZZ. Będzie się pan ubiegał o reelekcję, ale będzie miał pan przeciwko sobie aż czterech kontrkandydatów. Czy rywalizacja będzie równie zacięta jak w PZPN?

Krzysztof Kłosek: - Nie potrafię przewidzieć, ale tych pięciu kandydatów to nie jest rekord wszech czasów. Cztery lata było bowiem aż dziewięciu pretendentów. Jak już jesteśmy przy porównaniach piłkarskich, to u nas łatwiej o nominację, ponieważ nie ma wymogu poparcia 15 kandydatów. Co więcej, można nawet kandydować nie będąc jednym z 99 delegatów. A wracając do rywali to będą nimi obecny wiceprezes ds. organizacyjnych Grzegorz Pieronkiewicz, doskonale znany w środowisku Andrzej Supron, działacz z Podkarpacia, Grzegorz Brudziński i wiceprezes związku odpowiadający za styl wolny, Leszek Ciota.

Uważa się pan za faworyta?

Krzysztof Kłosek: - Poprzednio się nie uważałem i teraz też się nie uważam. Czym chcę do siebie przekonać delegatów? Przez cztery lata pracowałem na swoje nazwisko, a nie było mi łatwo, bo zostałem szefem związku w wieku 32 lat, czyli byłem najmłodszym prezesem w historii. Po pierwsze PZZ jest w dobrej kondycji finansowej. Nie mamy długów, mamy za to jako jeden z ośmiu związków w Polsce, medal olimpijski. Zresztą zdobycz Damiana Janikowskiego była jakby wyznacznikiem mojej przyszłości. Przed Londynem powiedziałem, że nie będę kandydował, jeśli Polak nie stanie na podium. Po drugie udało mi się uporządkować sprawy regulaminowe, co wiązało się z moim założeniem, że zawsze na pierwszym miejscu musimy uwzględniać interes zawodnika. Po trzecie za mojej kadencji uruchomiony został program "Młody talent", obejmujący dużą grupę zawodników w wieku 15-23 lata. Po czwarte staliśmy się poważnym partnerem na arenie międzynarodowej, czego dowodem choćby dwie imprezy zorganizowane w Wielkopolsce, czyli turniej kwalifikacyjny do igrzysk młodzieżowych w poznańskiej Arenie oraz Memoriał Ziółkowskiego w Tarnowie Podgórnym. Zresztą ten kierunek chcemy podtrzymać organizując w moim rodzinnym Poznaniu ME seniorów w 2015 r.

Były chyba jednak też niepowodzenia?

Krzysztof Kłosek: - Nigdy nie jest tak dobrze, by nie mogło być lepiej. Zawsze byłem za ciągłością pracy szkoleniowej. Dałem wolną rękę trenerowi "wolniaków", Markowi Garmulewiczowi. Kiedy jednak okazało się, że nie będziemy mieli w tym stylu swojego przedstawiciela na igrzyskach, wnioskowałem do zarządu o jego odwołanie. Zarząd jednak miał odmienne zdanie i to chyba była moja największa porażka w minionym czteroleciu.

Brak sukcesów w zapasach, boksie, judo to nie tylko efekt złego szkolenia, ale też zmieniającej się rzeczywistości. Młodzi coraz częściej wybierają MMA. Czy zapaśnicy za 20 lat już "wyginą"?

Krzysztof Kłosek: - Dla zapaśników nie ma zagrożenia w postaci MMA. W klubach wciąż jest dużo młodzieży, która chce regularnie trenować. Problemy zaczynają się w wieku seniorskim. To prawda, że najlepsi zawodnicy częściej walczą w Bundeslidze niż w rodzimych klubach. Te z kolei nie są zainteresowane rozwojem ligi, bo nie mają przebicia w mediach, więc nie mają też szans na znalezienie sponsorów. To takie błędne koło, które prowadzi w Polsce do kryzysu sportów walki i sportów indywidualnych. Moglibyśmy sobie łatwo z nim poradzić, gdybyśmy postąpili tak jak Brytyjczycy, którzy w państwowej telewizji BBC już kilka lat przed igrzyskami zaczęli pokazywać mniej popularne dyscypliny. U nas w telewizji wciąż królują gry zespołowe i efekt jest taki, że w niczym nie jesteśmy potęgą. Uznaliśmy więc, że warto stworzyć własną telewizję internetową, by dotrzeć chociaż z relacjami do osób z naszego środowiska.

Sugeruje pan, że w Rio de Janeiro będzie problem, żeby zdobyć chociaż jeden medal?

Krzysztof Kłosek: - Nie jestem aż takim pesymistą, bo już od kilku lat stawiamy na młodzież i za cztery lata takich zawodników jak Damian Janikowski możemy mieć 4-5. Szkoda jednak, że państwo nie stawia jeszcze bardziej na dyscypliny olimpijskie, bo w zapasach jest aż 18 kategorii wagowych, czyli za każdym razem mamy 18 szans medalowych.

A jak wygląda kondycja wielkopolskich zapasów?

Krzysztof Kłosek: - Mamy trzy wiodące ośrodki, czyli Sobieskiego Poznań w stylu klasycznym oraz Grunwald Poznań i Ceramik Krotoszyn w stylu wolnym. Każdy z tych klubów jest dobrze znany w naszym środowisku. Ich przedstawiciele walczyli o awans do igrzysk, ale nie zdołali przebić się przez eliminacje. Za cztery lata może być już inaczej. Poza tym Wielkopolska, tak jak wspomniałem, nie boi się organizacji dużych imprez, bo ma zaprawionych w boju działaczy, w tym przedstawicielkę słabszej płci, co w zapasach jest rzadkością, świeżo upieczoną wiceprezes WZZ, Agatę Mikulską. RozmawiałR.Patroniak

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski