Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzyż: 85 zagłodzonych koni w gospodarstwie

Dorota Bonzel
Opiekunom odebrano 85 zagłodzonych kuców
Opiekunom odebrano 85 zagłodzonych kuców Pogotowie dla Zwierząt
85 zagłodzonych koni odebrali wolontariusze Pogotowia dla Zwierząt. Kucami szetlandzkimi, na zlecenie obywatela Norwegii, opiekowało się małżeństwo z Krzyża Wielkopolskiego. Zwierzęta były skrajnie wyczerpane.

Właściciel przywiózł konie do Krzyża w połowie października ubiegłego roku. Małżeństwo miało się nimi opiekować, ale kompletnie nie wywiązało się ze swojego obowiązku. W sobotę zwierzęta zostały im odebrane.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Poznań: Szczeniak wyłowiony z Warty
Gniezno: Wrzucili psa do studni
Kalisz: Utopił psa w rzece

- Kiedy przyjechaliśmy na kontrolę, tylko kilka sztuk było w dobrej kondycji. Pozostałe kuce były wygłodzone, niektóre skrajnie, wśród nich źrebaki. Dochodziło do poronień, zwierzęta miały grzybicę, ich skóra była zaatakowana przez pasożyty - relacjonuje Grzegorz Bielawski z Pogotowia dla Zwierząt.

Wolontariusze, którzy przyjechali do Krzyża, by odebrać zwierzęta, zarejestrowali scenę, w której za jadącym ciągnikiem z przyczepą wypełnioną sianem, idą głodne zwierzęta.

- Konie nie dostawały ani owsa, ani siana. Z głodu zjadały odchody, bo w nich znajdowały się pojedyncze źdźbła - mówi Dominika Sadowińska z pogotowia, która też brała udział w akcji odbierania zwierząt.

Konie były trzymane w fatalnych warunkach.

- Kuce szetlandzkie są rasą odporną na warunki zewnętrzne, ale pod warunkiem, że są dobrze odżywione. Powinny mieć wiatę, pod którą mogłyby się schować, a ta w gospodarstwie mogła pomieścić maksymalnie 50 sztuk. Na dodatek wszędzie dookoła były niesprzątane odchody - opowiada Sadowińska.

Wolontariusze pogotowia wraz z inspektorami ochrony zwierząt i weterynarzem podjęli decyzję o zabraniu koni z gospodarstwa w Krzyżu. To jednak nie było proste. Kiedy w sobotę przyjechali wolontariusze, małżeństwo, które opiekowało się kucami, traktorem zastawiło wyjazd z gospodarstwa. Konieczna była interwencja policji.

- Kiedy zabieraliśmy konie, ci ludzie specjalnie je płoszyli, aby nie chciały wejść na śluzę. Małżeństwo zaangażowało w to nawet swojego nastoletniego syna i jego kolegów. To było bardzo niebezpieczne, na twardej, zmarzniętej ziemi zwierzęta mogły połamać sobie nogi - opowiadają wolontariusze.

Kuce trafiły do dużego gospodarstwa pod Inowrocławiem. Tymczasem burmistrz Krzyża powołał komisję, która ma sprawdzić, w jakich warunkach faktycznie przebywały zwierzęta. - Jestem członkiem tej komisji. Byłem w gospodarstwie, skąd zabrano zwierzęta. Widziałem odpowiednią ilość siana, konie miały dostęp do wody, która była w specjalnych pojemnikach, aby nie zamarzła. Po tej wizycie zostało wystosowane do Pogotowia dla Zwierząt pismo z pytaniami. Czekamy teraz na odpowiedź - tłumaczy Janusz Szczerbiak, wiceburmistrz Krzyża.

Po otrzymaniu odpowiedzi i zebraniu wszystkich informacji burmistrz zdecyduje, czy konie zostaną odebrane właścicielowi.

300 głodnych koni w Posadowie
W ubr. Duńczyk sprowadził do stadniny w Posadowie 300 koni. Zwierzęta były głodne i stały w błocie. Końmi miało opiekować się czterech Polaków. Duńczyk sprowadził je do Posadowa (koło Nowego Tomyśla), aby w ten sposób obniżyć koszty ich utrzymania. Kiedy hodowlę skontrolował powiatowy lekarz weterynarii, kilkanaście koni było skrajnie wychudzonych, a kilkaset niedożywionych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski