Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ksiądz z ambony wyzywał małe dzieci od baranów

Joanna Pacan, Arkadiusz Dembiński
123RF
Ostra reprymenda? Czy przekroczenie granicy dobrego smaku? Po słowach księdza oburzenia nie kryje część wiernych.

Czy ksiądz z jednej z parafii pod Wągrowcem obraził małe dzieci? Doszło do zniesławienia? A może była to tylko ostra i konieczna reprymenda?

Pewne jest, że na kolejnej mszy duchowny za swoje słowa... przepraszał, a część parafian uważa, że najzwyczajniej przekroczył granicę dobrego smaku. Choć od wydarzeń minęło już kilka tygodni, to ta sprawa cały czas wzbudza wielkie emocje, wywołuje też sporo nerwów.

- Tyle mówi się, że księża powinni zachęcać dzieci, młodzież do tego, aby chodziły do kościoła, że spada liczba młodych osób uczęszczających na mszę świętą, a jak już przyszły do kościoła małe dzieci, to nasz proboszcz nazwał je z ambony... stadem baranów. Jeśli coś mu się nie podobało, mógł chyba dyskretnie zwrócić uwagę. Porozmawiać z rodzicami na osobności, a nie obrażać, piętnować tak prosto z ambony - nie kryje oburzenia jedna z mieszkanek wioski.

Są jednak i tacy mieszkańcy miejscowości, którzy stoją po stronie duchownego. - Nauczyciele, ksiądz nie wychowają dzieci, jeśli nie zrobią tego rodzice. Dobrze, że wreszcie proboszcz powiedział wprost to, co myśli wiele dorosłych osób. Młode pokolenie staje się coraz bardziej nieznośne i nie można temu pobłażać. Poza tym rodzice sami używają czasem bardziej obraźliwych słów pod adresem swoich dzieci. A krytykują księdza teraz najgłośniej ci, którzy do kościoła chodzą rzadko - podkreśla jedna ze starszych mieszkanek miejscowości pod Wągrowcem.

Sprawa wywołuje spore emocje. - Rodzice dziś nie chcą słyszeć niczego złego o swoim dzieciach. A one są rozwydrzone. Nie potrafią się właściwie zachować. Jak ksiądz zwróci uwagę, to od razu go krytykują - przyznaje jedna ze spotkanych przez nas kobiet.

Udało się nam skontaktować telefonicznie z kapłanem, który przebywa na urlopie. - Ja nie wyzywałem dzieci od baranów - zaprzecza duchowny. Jednak przez nas dopytywany o przeprosiny stwierdza: - Przeprosiłem tych, którzy mogli poczuć się urażeni moimi słowami. Nikogo nie obrażałem - oświadcza, po czym ucina rozmowę. Nie chce przedstawić, jak cała sytuacja wyglądała z jego perspektywy.

Zdaniem prawnika, rodzice dzieci, jeśli czują się urażeni słowami księdza, mogą skierować sprawę nawet na drogę prawną.

- Nazwanie dzieci "baranami", co ma stanowić synonim określający ludzi głupich i niemądrych, niewątpliwie wypełnia dyspozycję przestępstwa zniesławienia - uważa mec. Stanisław Kępiński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski