Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lech Poznań: Jedna wygrana z Ruchem wiosny nie czyni

Maciej Lehmann
Lechici w meczu z Ruchem nie napotkali na wielki opór rywala.
Lechici w meczu z Ruchem nie napotkali na wielki opór rywala.
Brawa dla Lecha Poznań za efektowne zwycięstwo z Ruchem 4:0! Lecz ta wygrana nie rozwiązuje żadnego z problemów poznańskiego klubu, o których mówiło się po odpadnięciu z Ligi Europy i Pucharu Polski. Można tylko powiedzieć, że pożar został ugaszony. Kolejorzowi jak tlenu potrzebne są jedna kolejne zwycięstwa. Musi przede wszystkim odzyskać zaufanie kibiców, które zostało nadszarpnięte poprzednimi porażkami i brakiem obiecanych wzmocnień...

Zapowiada się dla Kolejorza kolejny trudny pod względem finansowym rok. Władze Lecha często powtarzały jak ważna jest dla klubu gra w europejskich pucharach. Poznański klub zapewnił sobie start w tych rozgrywkach dosłownie rzutem na taśmę. Wszyscy poczuli wielką ulgę, która teraz przerodziła się w jeszcze większy zawód, bo zanim rozpoczęła się rywalizacja o wielkie pieniądze, Kolejorz znalazł się już za burtą.

Zamiast zakładanych dodatkowych zysków w postaci premii za udział w fazie grupowej (1,3 mln euro), klub poniósł straty, bo przeloty do Kazachstanu czy Azerbejdżanu były bardzo kosztowne. Łatwo można wyliczyć, że porażka z AIK kosztowała Lecha co najmniej 10 mln złotych , bo przecież nie zarobi na sprzedaży biletów. A komplet widzów, to przy pojemności poznańskiego stadionu dochód około 2 mln złotych na mecz.

Jedna wygrana z Ruchem wiosny jeszcze nie czyni - Lech musi wykorzystać dobry kalendarz

Teraz jest kłopot z z zapełnieniem chociaż w połowie obiektu przy ul. Bułgarskiej. Na pierwszym pojedynku sezonu z mało atrakcyjnym Żetysu, Kolejorza dopingowało ponad 20 tysięcy widzów. Na spotkanie z Ruchem przyszło już tylko 15 tysięcy, a trzeba przecież pamiętać, że z chorzowianami przyjechało prawie 2 tysiące ich fanów.

Tak drastyczny spadek frekwencji spowodowany był tym, że kibice widząc co do tej pory prezentował Lech, nie spodziewali się emocjonujących, stojących na dobrym poziomie widowisk. Mecz z Ruchem oglądali tylko ci, którzy na Kolejorza przychodzą zawsze. Wielu wzburzonych polityką personalną zarządu, mniej fanatycznych sympatyków klubu, zostało w domu. Przyjdą znowu, kiedy przywrócona im zostanie nadzieja na kolejne zwycięstwa.

Dlatego tak ważna jest kolejna wygrana z Polonią w Warszawie, a potem z Górnikiem. "Poznańska Lokomotywa" ma niezły "rozkład jazdy" i musi to wykorzystać, by od początku usadowić się na szczycie tabeli. jeśli ten warunek nie zostanie spełniony nastroje się nie poprawią.

Na szczęście, mimo wysokiej wygranej, która była potrzebna Lechowi jak tlen, trener Rumak i piłkarze nie stracili poczucia rzeczywistości. W ich głosach nie było taniego triumfalizmu, tylko trzeźwa analiza sytuacji.

- Czasem może nam się jednak trafić mecz, który nam nie wyjdzie i wtedy musimy być na tyle mocni, żeby w tym trudniejszym momencie również punktować. To ważniejsze od jednego zwycięstwa i popadania w euforię, dlatego jestem od tego daleki. Wracamy do pracy, teraz najważniejsze jest by wygrać także w Warszawie - podkreślał po meczu Rumak.

Także Bartosz Ślusarski mówił, więcej o uldze, jaka towarzyszyła mu gdy trafił do siatki, niż o tym, że chciał uciszyć krytyków.

- Wiem, że teraz muszę strzelać kolejne gole i potwierdzać cały czas swoją dyspozycję, bo jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale spadł mi kamień z serca. Trener Mariusz Rumak mi bowiem ufa i daje kolejne szanse, chciałem się odwdzięczyć. Dlatego byłem taki zły na siebie, że nie trafiałem do bramki. Świadomie mówię "byłem" i świadomie używam czasu przeszłego, bo chciałbym już go teraz używać. Chciałbym, aby nieskuteczność była już przeszłością - mówił.

Lecz na tak beznadziejnie prezentującego się rywala, jakim był w sobotę Ruch, nasz zespół może już nie trafić. Wiemy, że Lech potrafi dobrze grać kiedy złapie wiatr w żagle, ale też nie można puścić w niepamięć spotkań, w których nie wszystko mu wychodziło. Tonew, Lovrencsics, Możdżeń to jeszcze młodzi piłkarze. Przeżywają duże wahania formy. Muszą mieć konkurentów lub przynajmniej dublera, który w razie potrzeby będzie w stanie, chociaż w części ich zastąpić. Takich graczy niestety nie ma.

- Lech musi znaleźć napastnika, bo inaczej będzie się męczył w ofensywie - twierdzi Andrzej Juskowiak i tej oceny nie zmieniło nawet sobotnie zwycięstwo. Dlatego kupno jeszcze jednego ofensywnego gracza powinno być dla zarządu priorytetem. Tym bardziej, że kibice doskonale pamiętają wszystkie obietnice i nie chcą czuć się znów oszukani.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski