- Nowej i jednocześnie starej, bo walki na gołe pięści to powrót do korzeni pięściarstwa. Jak pierwszy raz o nich usłyszałem, to od razu wiedziałem, że to coś dla mnie, bo mam w sobie charakter ulicznika, który oczywiście w ostatnich latach został okiełznany, ale gdzieś głęboko wciąż pewnie we mnie tkwi. Od razu też mówię, że nie zdradzam w ten sposób kickboxingu, bo zawsze najpierw będą kickbokserem – tłumaczył Mateusz Kubiszyn.
Zobacz też: KKS Sporty Walki przeprowadza się do nowej siedziby
Podopieczny Radosława Laskowskiego w poznańskim klubie i kadrze ma bardzo ciekawą przeszłość i nie chodzi wcale tylko o to, że musiał wyjść na prostą i zmienić życiowe priorytety.
– Nasze drogi z trenerem zeszły się na MP w kixkboxingu siedem lat temu. To były moje drugie oficjalne zawody w życiu. Wygrałem cztery walki i finał przed czasem. Rok później byłem już kadrowiczem. Przez te lata nabrałem doświadczenia i poprawiłem technikę, ale nie zmieniłem swojego charakteru. Jestem typem zawodnika, który jak nie wpuszczą go drzwiami, to wejdzie oknem. Mam w sobie gen zaciętości i często nie kalkuję. Może dlatego w pierwszej walce na Gromdzie leżałem już na deskach po 10 sekundach.
Pomyślałem sobie, że to nie są rurki z kremem i zacząłem się bić na całego – dodał 29-latek pochodzący z podkarpackiego Lubaczowa.
Od kilku miesięcy Kubiszyn mieszka w Rzeszowie z partnerką i 5-miesięczną córką Melanią. Wcześniej przez kilka lat był strażakiem w jednostce przy ul. Grunwaldzkiej w Poznaniu. Zawodową pracę umiejętnie łączył jednak z treningami w KKS Sporty Walki.
- Traktuję go jak swojego wychowanka. Kiedy zobaczyłem go pierwszy raz na zawodach, od razu wiedziałem, że osiągnie więcej od innych. Zawsze był silny, zmotywowany i dobrze zorganizowany. Przeprowadził się z Lubaczowa do Poznania i poddał reżimowi treningowemu. Po dwóch latach został już mistrzem świata w kickboxingu. Lubi mieć swoje zdanie i czasami może za dużo eksperymentuje, ale też umie iść na kompromisy i wysłuchać mądrych podpowiedzi – przyznał Laskowski, trener i prezes poznańskiego klubu, który niedawno przeprowadził się do odremontowanej sali POSiR Rataje na Os. Piastowskim.
Początkowo trener kadry kickbokserów nie był zachwycony pomysłem z udziałem Kubiszyna w walkach na gołe pięści. - Z czasem jednak przekonałem się do tego rodzaju walki i zauważyłem, że ma on ogromny potencjał w naszym kraju. Potwierdzam, że Mateusz jest stworzonym zawodnikiem do rywalizacji na pięści, bo nie boi się cięższych rywali od siebie i ma charakter niezłomnego wojownika. W finale Gromdy będzie faworytem i jestem przekonany, że to on na początku grudnia w Rzeszowie zgarnie główną nagrodę – dodał Laskowski.
Rywalem Kubiszyna w walce o 100 tys. zł będzie Krystian „Tyson” Kuźma. - Znamy się bardzo dobrze, bo on też pochodzi z Podkarpacia i przed poprzednimi starciami nawet razem trenowaliśmy. Pieniądze nie są w tym wszystkim najważniejsze, ale wiadomo, że w dobie pandemii, kiedy dużo imprez zostało odwołanych, też są dodatkową motywacją. A co do przyszłości walk na gołe pięści, to moim zdaniem boom na nie dopiero się zaczyna. Im brutalniejszy sport, tym większa oglądalność. Taka jest prawda. Bez względu na wynik walki z Kuźmą z kickboxingu jednak nie zrezygnuję, bo on mnie ukształtował – podsumował Kubiszyn, który w Gromdzie ma pseudonim „Don Diego” (sześć lat temu tak go nazwał na PŚ we Włoszech trener KKS Sporty Walki, Wojciech Kierstein).
Chcesz wiedzieć więcej?
Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]
"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?