Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mirosław Ferić - ostrowski bohater Bitwy o Anglię. ZDJĘCIA

Marek Weiss
Szybkimi krokami zbliża się setna rocznica urodzin pilota Dywizjonu 303 Mirosława Ferića. To jedna z najwybitniejszych postaci związanych z Ostrowem Wielkopolskim. Późniejszy bohater Bitwy o Anglię spędził w tym mieście większość swojego bardzo krótkiego, bo niespełna 27-letniego życia.

Urodził się w 17 czerwca 1915 roku w rodzinie mieszanej w miejscowości Travnik w Austro-Węgrzech (obecnie Bośnia i Hercegowina). Jego ojciec był Chorwatem. Zginął w czasie I wojny światowej. Matka - Polka w 1919 roku wróciła z dziećmi do kraju i osiedliła się w Ostrowie, gdzie podjęła pracę jako nauczycielka. Tu Mirosław ukończył Gimnazjum Męskie. Po maturze dostał się do Szkoły Podoficerskiej Lotnictwa w Dęblinie. Dopiero wtedy jego matka dowiedziała się, że w ogóle złożył tam podanie. Była przerażona fascynacją syna, toteż... wszystko przed nią ukrył. Na rok przed wybuchem wojny został absolwentem dęblińskiej szkoły, otrzymując stopień podporucznika pilota. Został przydzielony do 111 Eskadry Myśliwskiej im. Tadeusza Kościuszki. Brał udział w kilkunastu walkach powietrznych podczas kampanii wrześniowej. 17 września 1939 roku ewakuował się do Rumunii i został internowany. Udało mu się jednak uciec i przedostać do Francji. Po jej kapitulacji znalazł się w Polskiej Bazie Lotniczej w Blackpool. Wkrótce został żołnierzem Dywizjonu 303 i zyskał przydomek „OX”. Do Bitwy o Anglię wszedł 31 sierpnia 1940 roku. Szybko uznany został za asa lotnictwa. Według oficjalnych dokumentów plasuje się w pierwszej dziesiątce polskich pilotów myśliwskich II wojny światowej. Generał Władysław Sikorski odznaczył go Srebrnym Krzyżem Virtuti Militari V klasy. W październiku 1941 r. został skierowany na półroczny odpoczynek od bojowego latania, lecz już po 3 miesiącach z własnej inicjatywy powrócił. Wkrótce potem, 14 lutego 1942 r. w trakcie lotu treningowego na samolocie Spitfire poniósł śmierć w wypadku nad lotniskiem w Northolt. Maszynie, którą prowadził urwały się skrzydła podczas akrobacji. Został pochowany na cmentarzu w Northwood. Pośmiertnie przyznano mu stopień kapitana.

Warto dodać, że Ferić był nie tylko jednym z najwybitniejszych pilotów, ale także kronikarzem. Od roku 1939 do śmierci prowadził dziennik, znany potem jako ,,Pamiętnik pilota 111 Eskadry Myśliwskiej'', będący po części kroniką Dywizjonu 303. Zawierał także listy do jednostki, wycinki z gazet oraz wpisy innych osób, m.in. Władysława Sikorskiego i króla brytyjskiego Jerzego VI. Pamiętnik ten zainspirował Arkadego Fiedlera do napisania książki ,,Dywizjon 303''.

W Ostrowie rodzina Ferića mieszkała w kamienicy przy ulicy Zdunowskiej 26 (dziś Partyzancka). Jego rówieśnikiem był mieszkający po sąsiedzku Edward Idzior. Chłopcy całe dzieciństwo spędzili razem. Obaj chodzili do szkoły przy ulicy Kościuszki.

- Już w dzieciństwie Mika, po tak na niego wołaliśmy, zdradzał swoje przyszłe zainteresowania. Planował, że gdy skończy szkołę średnią wstąpi do lotnictwa. Miał na to zadatki, bo już jako brzdąc nie przejawiał lęku wysokości. Bez żadnych obaw wchodził na dach swojej kamienicy. Potrafił z rękoma rozłożonymi niczym linoskoczek balansować na wąskiej metalowej balustradzie otaczającej balkon swego mieszkania na trzecim piętrze. Czasem nawet zwieszał się na rękach z balustrady przyprawiając o palpitację serca matkę. W wyższych klasach robiliśmy sobie wycieczki na Piaski. Mika wtedy zawsze ciągnął nas na lotnisko. Obserwowaliśmy tam starty i lądowania samolotów i awionetek. A gdy nie było lotów wchodziliśmy do hangaru i oglądaliśmy maszyny - wspominał przed laty nieżyjący już obecnie pan Edward, który po tragicznej śmierci swojego kolegi pytał Ferićów o jakieś pamiątki po Mice. Usłyszał jednak, że nic po nim nie zostało.

- Jego matka, ciotka i dziadkowie zostali pochowani na starym cmentarzu. Brat Miki, Zwonimir był filmowcem. Nie mieszkał w Ostrowie. Gdy pewnego razu tu przyjechał, usłyszał o planach likwidacji cmentarza i przeniósł wszystkie groby na ulicę Bema. Często zapalałem tam znicze, bo byłem blisko związany z tą rodziną – mówił Edward Idzior.

Wiadomo jednak, że tuż po wojnie jeden z przyjaciół Ferića przesłał jego matce część odznaczeń i fotografii. Wśród nich było zdjęcie 2-letniego kędzierzawego blondynka ze starszą kobietą. Na odwrocie napisano ,,Philip z nianią’’. Chłopiec był owocem wojennego romansu Miki z Angielką, z którą nie zdążył się zaręczyć. Po śmierci pilota zniknęła wraz z dzieckiem i wszelki ślad po nich zaginął. Po wojnie brat Mirosława próbował ją odnaleźć, ale bez skutku. Wtedy jeszcze nie wiedziano, że także zginęła w czasie wojny. Wychowany jako sierota chłopiec wiedział jednak, że jest synem polskiego pilota, choć nie znał żadnych bliższych szczegółów. Tak było aż do roku 2012, kiedy to Philip Ferić-Methuen przybył po raz pierwszy do Polski, aby wziąć udział w 6. Światowym Zjeździe Lotników Polskich, jaki odbywał się w Dęblinie i w Warszawie. Na spotkanie zaproszono zarówno weteranów, jak i ich potomków z Polski, Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych oraz Kanady. Tam odnalazła go delegacja z Ostrowa. Od niej dowiedział się, że ojciec patronuje w tym mieście szkole podstawowej i ulicy, a w gimnazjum jego portret wisi w galerii wybitnych absolwentów. Wtedy postanowił nawiązać kontakt z krajem pochodzenia swego ojca, a nawet podjąć naukę języka polskiego. Przyjazd do Ostrowa, wraz z córką Anthonią, był dla niego wielkim przeżyciem. Odwiedził miejsca związane z młodością swojego ojca oraz odnowiony grób dziadków. Złożył również wizytę w Szkole Podstawowej nr 11, która już od 30 lat nosi imię bohaterskiego pilota.

- Jestem bardzo wzruszony przyjęciem, jakie mi tu zgotowano. Dziękuję za to, że tak wspaniale kultywuje się pamięć o moim ojcu w mieście, w którym dorastał i do którego już nie wrócił - powiedział po polsku gość.

Ciekawostką jest, że pod koniec ubiegłego roku odnaleziono części samolotu, na którym podczas kampanii wrześniowej walczył Mirosław Ferić. Natrafiła na nie grupa archeologów podczas prac wykopaliskowych prowadzonych w podwarszawskiej Zielonce. W dniu 3 września Ferić brał udział w walce powietrznej z niemieckim myśliwcem Bf 110. Został zestrzelony, ale zdołał się uratować wyskakując na spadochronie. Przez wiele lat nie wiadomo było gdzie dokładnie rozbił się. Udało się to ustalić dopiero ekipie poszukiwawczej przy współpracy Marka Rogusza z Towarzystwa Przyjaciół Zielonki, Dariusza Szymanowskiego ze Stowarzyszenia Wizna 39, programu „Było… nie minęło” pod redakcją Adama Sikorskiego oraz Nadleśnictwa Drewnica. Odnaleziono szczątki skrzydeł, silnika, śmigła i kabiny pilota. Zabezpieczono m.in. fragmenty szkła i przyrządów pokładowych, elementy pasów pilota oraz tabliczki znamionowe. Blacha, z której był zbudowany myśliwiec Ferića, zachowała się w doskonałym stanie, mimo 74 lat spędzonych w ziemi. Na miejsce przyjechał z Wielkiej Brytanii powiadomiony o znalezisku syn pilota. Była to dla niego kolejna bardzo emocjonalna podróż.

- To niesamowite, że mogę być w miejscu, gdzie rozbił się samolot mojego ojca i że istnieje możliwość wydobycia jego części - powiedział Philip Ferić-Methuen.

Kalisz.naszemiasto.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski