18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Muzeum ciuchów XX wieku w Koninie - największy lumpeks w Polsce [ZDJĘCIA]

Beata Pieczyńska
Modelki w kreacjach z muzeum ciuchów - Jagoda Bielewska
Modelki w kreacjach z muzeum ciuchów - Jagoda Bielewska
To największy w Polsce lumpeks – mówią o kolekcji damskich ubrań z XX wieku pracownicy Konińskiego Muzeum Okręgowego. Na wieszakach wiszą stylony, bistory i bluzki non iron. Kolekcja cieszy się ogromnym zainteresowaniem, szczególnie innych muzeów, które nie zorganizują wystaw o modzie bez konińskich eksponatów.

Magazyn tkanin mieści się w zamku na strychu, na który wiodą drewniane schody. – Wszystkim opowiadam, że prowadzę w muzeum lumpeks – śmieje się kustosz Małgorzata Gorczyca. To ona zebrała kolekcję ubrań damskich noszonych w XX wieku.

– Przynieśliśmy te wszystkie ubrania i dodatki ze swoich domów – dodaje. – Kiedyś ubierały je nasze babki i ciotki. Powstał muzealny second hand, z którego korzystają też inne polskie muzea.

Pomysł, aby wejść na strych na zamku powstał spontanicznie, zupełnie jak zebrana kolekcja ubrań, którą stworzyli mieszkańcy Konina; przyjaciele i znajomi kustoszki.

– To był rok 1998. Postanowiliśmy zrobić wystawę poświęconą kobietom w XX wieku. Z biżuterią nie było kłopotów – wspomina Małgorzata Gorczyca.

Bo konińskie muzeum ma bardzo bogatą kolekcję – uchodzi ona za jedną z najlepszych w Polsce. Jest tu także cały wachlarz ozdób noszonych w XIX wieku – biżuteria wykonana z korala, granatów, patriotyczna i żałobna. To tu znajdują się secesyjne wisiory zdobione rzadkimi, poszukiwanymi kamieniami jubilerskimi – demantoidami [minerały z grupy granatów, zielona odmiana andradytu, tzw. szmaragd uralski], co całkiem niedawno odkryli polscy rzeczoznawcy. Odkrycie znacznie podniosło rangę i wartość posiadanej przez konińskie muzeum kolekcji biżuterii, która jako jedyna w Polsce pokazywana jest na wystawie stałej.

Ta kolekcja to – podobnie jak kolekcja ubrań damskich – zasługa Małgorzaty Gorczycy.

W 1998 roku więc zostało rzucone hasło wśród mieszkańców Konina – wszyscy znoszą, co mają! I okazało się, że każdy w domu miał jakieś stare ciuchy. Ludzie przynosili fantastyczne stroje z czasów okupacji i sprzed okupacji, ubrania z lat 60. i 70. Gdyby nastolatki weszły dziś na strych do Muzeum Okręgowego w Koninie i pogrzebały w olbrzymiej szafie, poczułyby się jak w najlepiej zaopatrzonym lumpeksie, w którym można wybierać, przymierzać, wyszukiwać…

Na zamkowym strychu nie widać skrzyń ani stert ubrań. Przez pomieszczenie ciągną się długie drążki, a na nich wiszą tysiące ubrań. Setki wieszaków, a na nich sukienki, bluzki, marynarki, płaszcze, halki, a nawet i… majtki. Wszystko wyprane i wyprasowane. Autorka kolekcji wszystko robiła sama – prasowała ubrania kilka tygodni. Kolekcja to nie tylko jej pomysł, ale harówka zakończona sukcesem.

– To jest sukienka mojej cioci, w której była na zlocie młodzieży w 1956 r. – wyjaśnia Małgorzata Gorczyca, ściągając wieszak z drążka.

– O! A to sukienka, od której wszystko się zaczęło, a którą dała nam żona kolegi. Przyszła i zapytała: Gośka, chcesz sukienką ślubną? Bez namysłu odparłam; No pewnie, że chcę i tak się zaczęło... – dodaje.

Oglądanie ubrań uruchamia wyobraźnię. Bo jak przejść obojętnie obok bluzki ze spadochronu?

– Piękna ręcznie haftowana! Została uszyta w jednym z domów, ze spadochronów niemieckich – tłumaczy kustoszka.

Bluzka jest stylonowa, nie przepuszczała powietrza. Kobieta czuła się w niej jak w worku foliowym. Jest jednak niezwykła, bo swym wyglądem od razu przywołuje klimat czasów, w których została uszyta.

– Wiadomo, że podczas wojny nie było materiałów. Kobiety wykorzystywały każdy zdobyczny materiał, choćby i spadochronowy – tłumaczy Małgorzata Gorczyca. Bo przecież i w czasie wojny chciały być piękne.

Tuż obok spadochronowej, artystycznej może nawet trochę – ludowej bluzki, wisi sukienka letnia, z haftem angielskim. Jest biała i delikatna. Prawie rozsypuje się w dłoniach. To kreacja jak z ekskluzywnego żurnala

– Tu lata dwudzieste, a tu czterdzieste..., dalej stroje z lat siedemdziesiątych – słynne krempliny, bistory – dzianiny z włókna poliestrowego, tak wtedy popularne w Polsce. Chodziły w nich nasze matki, zwabione hasłem reklamowym, iż nie trzeba ich prasować. A że były nieprzewiewne. Cóż, nie można mieć wszystkiego. Zwłaszcza w PRL.

Ciuchy zebrane od ciotek, babć i koleżanek – wiszą i czekają na wystawy w innych muzeach. Ubrania z Konina były już prezentowane w Warszawie w Muzeum Historycznym Miasta, w Pile, Toruniu. Autorzy wystaw przyjeżdżają, wybierają elementy garderoby i… wypełniają dokumenty, na podstawie których mogą je wypożyczyć. Bo to już nie są zwykłe ubrania, które można wynieść z muzeum tak jak tu się je przynosiło.

– Choć my mówimy na zbiory lumpeks, to jednak są już muzealne eksponaty…, wypożyczenie których wymaga stosownej procedury – wyjaśnia Małgorzata Gorczyca.

O tym, że można się tu świetnie ubrać, przekonały się modelki, które namówiliśmy do profesjonalnej sesji zdjęciowej Radosława Gaja. Znalazły tu oryginalne stroje, a do nich idealnie dopasowały torebki, paski i buty. Pomogła im w tym Anna Gorczyca – stylistka, która ubrała koninianki: Jagodę Bielewską, Patrycję Grzankę i Anię Falkiewicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski