Co mogło nie podobać się w telewizyjnej reklamie karmy Pedigree? Imię psa - Bruno, które nosi syn oburzonych rodziców, a z którego koledzy wyśmiewali się w szkole z powodu "zdrowych kupek". I chociaż w reklamie oprócz psa jest także chłopiec, to dla rodziców był to dodatkowy argument za jej zdjęciem.
Firma Mars, producent karmy, broniła swojej reklamy przekonując, że pokazana w niej relacja między chłopcem i psem jest pełna pozytywnych emocji, a sam temat dotyczący fizjologii "jest jedną z najbardziej istotnych kwestii dla właścicieli psów." I chociaż producentowi jest przykro z powodu tego, co spotyka Bruna w szkole, to jednak nie czuje się odpowiedzialny za zachowanie jego kolegów. Komisja nie dopatrzyła się w reklamie naruszenia dobrych obyczajów, ani treści dyskryminacyjnych: nadawanie psom "ludzkich" imion nie jest zabronione.
Nic niedozwolonego nie było również w bilbordach z reklamą prezerwatyw Skyn, która według oburzonej konsumentki zagrażała "fizycznemu, psychicznemu i moralnemu rozwojowi dzieci i młodzieży", a w dodatku zachęcała do kupna bezużytecznego jej zdaniem produktu.
To był pierwszy zarzut, który obalił Unimil: określenie prezerwatywy nieprzydatnym produktem jest sprzeczne z wiedzą i życiowym doświadczeniem. Ich reklama nie zagraża też dzieciom, bo to nie one są jej odbiorcami, a co do młodzieży, to biorąc pod uwagę ich coraz wcześniejszą inicjację seksualną, bardziej im pomoże niż zaszkodzi.
Nic swoją skargą nie wskórał również właściciel czterech kółek, któremu nie przypadła do gustu telewizyjna reklama Statoil, w której uśmiechnięty kierowca ze "złotym" paliwem w baku wyjeżdża z parkingu nieodśnieżonym samochodem. Co ciekawe, powodem skargi nie było to, że samochód odpalił, ale to, że śnieg mógł mu spaść z maski i utrudnić życie innym kierowcom.
Statoil nie miał większych problemów z wybronieniem się: śnieg na masce był jedynie "zimowym" zabiegiem artystycznym, bo gdyby samochód był odśnieżony, to jaki sens miałaby w ogóle ta reklama?
Komisja nie dopatrzyła się również niczego niewłaściwego w reklamie filmu "Baby są jakieś inne". Widniejące na plakatach i bilbordach kobiece piersi zdaniem oburzonej konsumentki miały być dowodem na przedmiotowe traktowanie kobiet, których wcale nie trzeba obnażać, żeby pokazać, że są "jakieś inne".
Komisja dopatrzyła się jednak seksizmu w innych reklamach, w tym poznańskiej Pizzy Express, w której przedstawiono roznegliżowaną kobietę z metką na ręce i hasłem "Czekam ... gorąca i gotowa." Reklamę uznano za obraźliwą i dyskryminującą kobiety, mimo, iż firma broniła się, iż jest daleka od rozpowszechniania takiego przekazu. Nie wybroniła się także Ubojnia Drobiu z Górznej, u której w reklamie kobieta w bikini leżała na posadzce ubojni między kurami.
- Uznanie i stosowanie się do kodeksu etyki reklamy, który promuje odpowiedzialne praktyki, jest dobrowolne i nie mamy instrumentów prawnych, żeby wyegzekwować nasze decyzję - mówi Konrad Drozdowski, dyrektor Związku Stowarzyszeń Rada Reklamy. - W ponad 90 procentach są one jednak wykonywane, co jest jednym z lepszych wyników w Europie.
Dlaczego w ogóle skarżymy reklamy?
- Część konsumentów traktuje reklamy, zwłaszcza telewizyjne, jako wyznacznik sposobu życia, pewnych modelowych zachowań, w czym podobne są do seriali - mówi dr Piotr Drygas, który specjalizuje się między innymi w marketingu. - I kiedy w szpitalu nie ma pani Zosi, jesteśmy rozczarowani. Podobnie jest z reklamami. Wyjątkiem są jednak te, które wyraźnie zawierają treści dyskryminujące. Z takimi reklamami powinniśmy walczyć.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?