Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Opera obowiązkowa dla wszystkich mecenasów sztuki

Stefan Drajewski
Richard Strauss skomponował w 1912 roku przepiękną operę "Ariadna na Naxos", której historia bardzo mocno splata się z Poznaniem. Jej polska prapremiera odbyła się w 1926 roku w naszym pięknym mieście. Drugi raz pojawiła się na afiszu poznańskiego Teatru Wielkiego w 1985.

6 października do Poznawania swoją inscenizację przywiozła Opera Bałtycka z Gdańska jako prezent na jubileusz stulecia Teatru Wielkiego. W tytułowej roli kreację stworzyła poznanianka Katarzyna Hołysz, a przy pulpicie dyrygenckim stanął mieszkający od lat w Poznaniu dyrygent Jose Florencio. Ale to dopiero początek związków między niemiecką operą a stolicą Wielkopolski.

"Ariadna na Naxos" opowiada między innymi o granicach wolności artysty. Jej akcja (autorem libretta jest Hugo von Hoffmannsthal) rozgrywa się w domu bogatego wiedeńczyka, który zaprosił na występy dwie grupy artystów: jedni mają wystawić operę seria, drudzy - buffo. Sponsor ustalił porządek występów po kolacji wydanej dla możnych tego świata, ale niespodziewanie zmienił zdanie. Postanowił, że obie trupy mają występować równocześnie, tak, aby zmieściły się przed fajerwerkami, które zaplanował na dziewiątą wieczór. Tylko młody kompozytor opery o Ariadnie próbuje się buntować...

Mimo upływu czasu opera nie straciła na aktualności. Wręcz przeciwnie. Wystarczy przywołać wakacyjny spór między wiceprezydentem Poznania Sławomirem Hincem a dyrektorką Teatru Ósmego Dnia Ewą Wójciak. Sławomir Hinc uznał, podobnie jak sponsor w operze Straussa, że skoro daje samorządowe pieniądze na działalność instytucji kultury, ma prawo na nią wpływać, również na to, co publicznie głoszą jej twórcy. Marek Weiss, reżyser przedstawienia, mając świadomość, że obyczaj - sponsor daje i wymaga - jest ciągle powszechny, krzyczy nie. Z jego interpretacji dzieła Straussa wynika, że artysta ma prawo do buntu, do kreowania tych wartości, jakie sam wyznaje. Nawet jeśli są one sprzeczne z oczekiwaniami darczyńcy, obojętnie czy jest nim demokratycznie wybrana władza, czy sponsor prywatny.

Niestety, w przerwie spektaklu nie widziałem ani radnych, ani urzędników, którzy zarządzają kulturą w Poznaniu. A szkoda, bo to powinna być dla nich "opera obowiązkowa". Nie podejrzewam też, aby znali treść utworu, bo jest to dzieło rzadko goszczące w polskich teatrach operowych.

Pomijając skojarzenia sponsorsko-artystyczne, spektakl Marka Weissa jest niezwykle urodziwy, zrealizowany ascetycznie, precyzyjnie, z dużym smakiem. To spektakl, w którym dyskurs intelektualny dorównuje emocjom, piękny śpiew i poziom muzyczny - teatralności. Nad wszystko jednak wybija się kreacja Katarzyny Hołysz, która śpiewa tę partię zjawiskowo pięknie, a przy tym jest wręcz niesamowicie prawdziwa scenicznie. To rzadkość w operze. Słuchając jej i patrząc na to, co się dzieje na scenie, bardziej ufam artystom niż sponsorom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski