Zanim seniorzy doczekają się darmowych leków, muszą zmierzyć się z rzeczywistością, czyli z kolejną zmianą na liście leków refundowanych, do których znowu będą musieli dopłacić.
Nowa lista, która obowiązuje od 1 stycznia to cios w pacjentów po przeszczepach narządów. To właśnie leki immunosupresyjne, które powodują, że organizm nie odrzuca przeszczepionego organu, zdrożały najbardziej.
- Lista leków refundowanych zmienia się co dwa miesiące, ale tak dużych zmian w cenach nie było na pewno od roku - przyznaje Alina Górecka, prezes Wielkopolskiej Izby Aptekarskiej w Poznaniu.
Pacjenci po przeszczepach nerek, wątroby, czy serca przyjmują zazwyczaj dwa leki immunosupresyjne. Do tej pory najpopularniejsze były advagraf i prograf. Na oba obowiązywała cena ryczałtowa, czyli 3,20 zł. Od 1 stycznia to się zmieniło. Za opakowanie advagrafu pacjent musi zapłacić 40 lub 93 zł (za 30 sztuk tabletek 1 lub 3 mg), a prografu 40 zł lub 129 zł. Myfortic - inny lek immunosupresyjny - zdrożał z 37 zł do 187 zł. Podwyżka ceny preparatu Valcyte, leku przeciwwirusowego stosowanego przez 200 dni po przeszczepach wprawia w zdumienie farmaceutów. Do tej pory pacjenci płacili za opakowanie 3,20 zł (ryczałt), obecnie - 1420 zł.
Ministerstwo Zdrowia zapewnia, że nie zostawia pacjentów bez dostępu do leków immunosupresyjnych i przeciwwirusowych.
- Szanowni pacjenci - uspokaja na swojej stronie internetowej ministerstwo. - Na nowym wykazie znajdują się leki zawierające te same substancje czynne, w takiej samej postaci i ilości, którymi byliście dotychczas leczeni. Są to tzw. odpowiedniki, nazywane także lekami generycznymi.
Pismo na stronie ministerstwa zdrowia to odpowiedź na apele zaniepokojonych pacjentów, którzy boją się o swoja przyszłość. Wyrażają także wątpliwość, czy refundowane obecnie leki mogą być podawane dzieciom.
Doktor Maciej Głyda jest ordynatorem oddziału transplantologii i chirurgii Szpitala Wojewódzkiego w Poznaniu. W poradni przyszpitalnej opiekuje się pacjentami po przeszczepie nerki, których do tej pory leczył advagrafem.
- Mam ogromny dylemat - przyznaje doktor Głyda. - Advagrafem leczę pacjentów od 2000 roku, mam doświadczenie w jego stosowaniu. Ministerstwo wprowadza lek zastępczy, którego nie dość, że nie znam, to jeszcze jest on niedostępny w aptekach i hurtowniach. Bardzo trudno mi będzie zdecydować o podjęciu ryzyka i zmianie leku. Może to jest dobry lek, choć to jednak podróbka, ale może się zdarzyć, że dziesięciu pacjentów przyjmie dobrze tę zmianę, a jedenasty odrzuci przeszczep.
Doktor Głyda zwraca uwagę na jeszcze jeden problem. Zmiana leków immunosupresyjnych powinna odbywać się zawsze pod ścisłą kontrolą. - Teoretycznie, powinienem wszystkich pacjentów przyjąć do szpitala i tutaj, pod pełną kontrolą zmieniać leki - przyznaje doktor Głyda. - Realnie jest to niemożliwe, bo tych pacjentów mam pięciuset.
Chorym po przeszczepach pozostaje więc kontrola ambulatoryjna. Będą musieli co trzy dni zgłaszać się na badanie stwierdzające stężenie leku w organizmie, co przy immunosupresji jest ogromnie istotne. - Pół biedy z pacjentami z Poznania lub nawet z miejscowości, gdzie jest w miarę przyzwoity dojazd, ale co z tymi, którzy mieszkają 200 kilometrów od szpitala? - martwi się doktor Głyda.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?