Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pacjent zmarł. Syn ma żal do szpitala

Robert Domżał
Paweł Kielan, syn zmarłego pasażera, w pobliżu miejsca, gdzie doszło do wypadku
Paweł Kielan, syn zmarłego pasażera, w pobliżu miejsca, gdzie doszło do wypadku Robert Domżał
Pasażer, który wypadł z tramwaju, zmarł we wtorek w szpitalu. Syn dowiedział się o tym w środę.

Poznaniak, który w ubiegłym tygodniu wypadł z tramwaju linii 10, jadącego ul. Wierzbięcice, nie żyje. Zmarł we wtorek. Rodzina dowiedziała się o tym wczoraj po południu. Syn zmarłego złożył doniesienie na policję o możliwości popełnienia przestępstwa przez szpital.

Do wypadku doszło krótko przed godziną 16. Jak informuje Iwona Gajdzińska, rzeczniczka MPK, pasażer był pijany i uszkodził drzwi. Zupełnie inaczej jednak sytuacja wygląda z punktu widzenia rodziny i... policji.

Według Pawła Kielana, jednego z synów zmarłego, mężczyzna nie mógł być nietrzeźwy. - Ojciec jechał ze szpitala. A udał się tam, ponieważ był obolały. Wcześniej został pobity. W takim stanie nie mógł uszkodzić drzwi tramwaju - mówi. Policja przyznaje mu rację. Pasażer i motorniczy byli trzeźwi. - Drzwi wagonu nie zamknęły się z powodu usterki - wyjaśnia młodszy aspirant Maciej Święcichowski z Zespołu Prasowego KWP w Poznaniu.

W ubiegłym roku w Krakowie wydarzył się podobny wypadek. Z jadącego tramwaju na łuku drogi wypadł 61-letni mężczyzna. Pasażer stracił równowagę, wpadł na drzwi, które niespodziewanie odpadły od tramwaju. Mężczyzna spadł na barierki oddzielające torowisko od jezdni. Po tygodniu pobytu w szpitalu zmarł na skutek obrażeń. Krakowska prokuratura do dzisiaj wyjaśnia przyczyny wypadku.

Mimo że nie została wyjaśniona sprawa wypadnięcia poznaniaka z tramwaju, rodzina ma pretensje do szpitala. Dlaczego? Po wypadku pogotowie ratunkowe przewiozło mężczyznę do Centrum Medycznego HCP. Tego dnia była to... trzecia jego wizyta w szpitalu. Rano do siedzącego przed jednym ze sklepów mężczyzny karetkę wezwały ekspedientki.
Syn zastanawia się więc, dlaczego szpital wypuścił jego ojca, skoro w czasie pierwszej wizyty stwierdzono złamanie żeber, niewydolność nerek i zapalenie płuc.

Joanna Bierła, wiceprezes CM HCP, nie potwierdza tej informacji, zasłaniając się obowiązkiem zachowania tajemnicy lekarskiej. Ponieważ podczas kolejnej wizyty w szpitalu HCP lekarze odmawiali synowi informacji o stanie zdrowia ojca, złożył on doniesienie na policji. Joanna Bierła, wiceprezes CM HCP tłumaczy, że w chwili przyjęcia na SOR pacjent odmówił wskazania osoby, którą można informować o jego stanie zdrowia. Zmienił to podczas trzeciej wizyty w szpitalu. Wiceprezes szpitala utrzymuje również, że pacjent poddany został badaniom bez zbędnej zwłoki. Potwierdza, że dwa razy opuścił Szpitalny Oddział Ratunkowy, nie informując o tym lekarzy.

- Szpital nie mógł go zatrzymać, bo nie był ubezwłasnowolniony. A wyszedł przed wykonaniem badań laboratoryjnych - mówi Joanna Bierła. Jego parametry życiowe były wtedy w normie. Że został pobity, lekarze dowiedzieli się w trakcie jego trzeciego pobytu w szpitalu, od krewnych.

Wczoraj Paweł Kielan usłyszał, że po śmierci jego ojca pracownicy szpitala próbowali się kontaktować z rodziną telefonicznie. Nikt nie odbierał telefonów. On sam twierdzi, że nie ma nieodebranych połączeń.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski