Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po meczu w Lesznie: Ucierpiał wizerunek żużla

TS
Żużlowcy Fogo Unii w niedzielę nie mieli z kim walczyć. Rywale nie wyjechali na tor
Żużlowcy Fogo Unii w niedzielę nie mieli z kim walczyć. Rywale nie wyjechali na tor Jakub Brzózka
O polskim żużlu znowu głośno w ogólnokrajowych mediach, które na co dzień niekoniecznie zawracają sobie głowę tą dyscypliną sportu. Niestety, po raz kolejny stało się tak za sprawą skandalu. Tym razem doszło do niego w Lesznie, gdzie żużlowcy PGE Marmy odmówili wyjazdu na ich zdaniem źle przygotowany tor i przegrali 0:75. Tak jak można było przypuszczać całą sprawą od razu zajęły się władze Speedway Ekstraligi.

- W poniedziałek rano organa dyscyplinarne oraz zarząd wszczęły procedurę wyjaśniania okoliczności towarzyszących meczowi w Lesznie. Obecnie gromadzona jest dokumentacja oraz zapisy video z tego meczu. W trakcie postępowania analizowane będą wszystkie istotne szczegóły dotyczące przygotowania toru oraz zachowania się drużyn w trakcie zawodów. Na wydanie decyzji weryfikacyjnej co do wyniku meczu regulamin przewiduje 14 dni - poinformowało szefostwo najlepszej żużlowej ligi świata.

Na ostateczne decyzje w sprawie meczu będziemy musieli zatem trochę poczekać. Póki co, możemy jedynie zapoznać się z kolejnymi argumentami obu stron. Rzeszowianie od samego przyjazdu do Leszna kwestionowali stan toru i niewiele zrobili, aby na niego wyjechać. - Zgodnie z regulaminem na całej długości i szerokości powinien być tak samo przyczepny. A ten w Lesznie taki nie był. Pierwszy łuk był zupełnie inny od drugiego - mówił Tomasz Welc, kierownik zespołu z Rzeszowa.

Innego zdania byli jednak sędzia zawodów Jerzy Najwer oraz komisarz toru Stanisław Pieńkowski. A to przecież ich decyzje w tej sprawie powinny być wiążące. Ekipa z Rzeszowa z opinią obu tych panów nie chciała się jednak zgodzić.

- Przed rokiem we Wrocławiu sędzia powiedział, że tor nie jest idealny, ale da się jechać. No i skończyło się to śmiercią naszego zawodnika - dodaje Welc cytowany przez oficjalną stronę Fogo Unii. Tyle tylko, że leszczynianie na ten - zdaniem rywali - niebezpieczny tor wyjechali i jeździli po nim bardzo płynnie. Co więcej, Przemysław Pawlicki pobił nawet rekord toru.

- Na tej nawierzchni naprawdę dało się płynnie jechać, dlatego jestem trochę zdziwiony postawą kolegów z Rzeszowa. Przecież oni widzieli jak jeździliśmy - stwierdził już po zawodach kapitan Unii. Podobnego zdania co Przemysław Pawlicki był szkoleniowiec Byków.

- Tor był bardzo dobrze przygotowany i sędzia dopuścił go do zawodów. Nasi chłopcy jechali bez problemów, także na temat toru nie ma co dywagować. Nigdy wcześniej, czy to jako zawodnik czy teraz jako trener, nie spotkałem się z taką sytuacją jak ta w niedzielę - dodał Roman Jankowski. Po raz pierwszy w takim "cyrku" uczestniczył też Kenneth Bjerre.

- Nigdy nie spotkałem się z podobnym incydentem. Z pewnością ucierpieli na tym fani i całe środowisko żużlowe. A tor? Jeżdżąc na nim chyba pokazaliśmy, że był w dobrym stanie i nadawał się do jazdy - ocenił Duńczyk, który pewnie nie raz w lidze angielskiej czy szwedzkiej musiał sobie radzić na dużo gorszych nawierzchniach.

- I to jest właśnie to. W Anglii czy Szwecji do takiej sytuacji na pewno by nie doszło. Po tym co się stało widzę, że mój czas w polskim żużlu dobiega końca. Żałuję tylko, że od rana kazałem swoim ludziom ciężko pracować, by przygotowali tor do meczu. Oni swoją pracę wykonali zresztą bardzo dobrze, no bo skoro Przemek Pawlicki pobił na tej nawierzchni rekord toru, to o czym tu mamy mówić - żalił się prezes Józef Dworakowski.

Szef Byków sporo krytycznych słów wypowiedział również na temat Nicki Pedersena, który jego zdaniem "nakręcał" kolegów i działaczy PGE Marmy. A wszystko przez to, że nie był w pełni sił. Jeśli tak było w rzeczywistości, to warto byłoby zapytać Duńczyka, który tor był bardziej niebezpieczny, ten w Lesznie, czy ten w Cardiff, gdzie jeździł dzień wcześniej i gdzie doznał kolejnej kontuzji? No, ale nie od dzisiaj wiadomo, że liga to tylko liga, a Grand Prix, to prestiż i tam można na wiele spraw przymknąć oko.

Smaczku całej tej awanturze dodaje też to, że już w najbliższy czwartek oba kluby czeka kolejny mecz. Tym razem na torze w Rzeszowie. - Po tym co stało się w Lesznie, musimy przygotować się na ciężką walkę. Pojedziemy tam jednak wygrać - zapewnia Bjerre. Najważniejsze jest jednak to, aby nie wygrały emocje, bo jak na razie nie wszyscy chyba jeszcze ochłonęli po niedzielnym meczu. Takie można odnieść wrażenie czytając wypowiedzi prezes PGE Marmy, pani Marty Półtorak, która rozważa nawet wycofanie klubu z rozgrywek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski