Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Portishead i Fleet Foxes w Poznaniu [ZDJĘCIA]

Jacek Sobczyński
Nad Maltą zagrali Portishead i Fleet Foxes
Nad Maltą zagrali Portishead i Fleet Foxes Marek Zakrzewski
Nad poznańskim Jeziorem Maltańskim koncert dały grupy Portishead i Fleet Foxes. To najważniejsze wydarzenie sezonu w Poznaniu.

W swojej szufladce byli pośrodku - gdzieś między przebojowością Massive Attack a awangardową stylistyką Tricky'ego. Do środy Portishead byli jedynym przedstawicielem wielkiej trójki muzyki trip-hop, który nie zagrał w Polsce. Od środy wszyscy czekają na ich kolejny przyjazd.

CZYTAJ TEŻ:
PORTISHEAD W POZNANIU: WYKLUCZENIE NAM NIE PRZESZKADZA

Ale zanim bristolska formacja, gwiazda tegorocznej edycji festiwalu Malta rozpoczęła swój występ, na usytuowanej tuż przy Jeziorze Maltańskim scenie rozgościli się Fleet Foxes. Pupile światowych krytyków muzycznych, którzy w 2008 roku zaczarowali fanów muzyki alternatywnej albumem "Fleet Foxes" zagrali bardzo przyzwoity set neofolkowych utworów z silną domieszką gitarowego rocka. Ich chóralne, plemienne wokale jak echo roznosiły się po nadmaltańskich terenach, w czym świetnie sekundowało im rozbudowane instrumentarium: oprócz gitar i bębnów były m.in. skrzypce, flet, kontrabas i mandolina.

Gwiazda wieczoru pojawiła się na scenie punkt 22 i zagrała koncert, który będziemy wspominać przez lata. Tak dusznego, psychodelicznego, ale i w swoim zimnie pięknego muzycznego przedstawienia Poznań nie widział nigdy. Koncertowy, sześcioosobowy skład Portishead z zegarmistrzowską precyzją uderzał w każdą nutę, nawet rapowe skrecze sprawiały wrażenie wyciętych co do centymetra. A przy tym wszystkim występ Portishead miał w sobie sporą dawkę szaleństwa, ukrytego w głosie Beth Gibbons - raz cedzącym przez zęby kolejne linijki tekstu, raz łkającego niczym w opętanej modlitwie.

Brytyjczycy trzymali się eleganckiego trip-hopu, szczególnie entuzjastycznie odebranego podczas hitów "Sour Times" i "Glory Box", albo surowej elektroniki, której apogeum przypadło na finał "Machine Gun", gdy ostry werbel mieszał się z wiercącymi, rozrywającymi uszy przetworzonymi efektami elektronicznymi. Całości charakteru nadały znakomite wizualizacje.

Portishead gra muzykę chłodną, niczym z dobrze zaprogramowanych maszyn. Klasą zespołu jest jednak nadanie im serca. Podczas poznańskiego koncertu czuło się, że muzycy mieli to serce na dłoni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski