Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powódź, czyli lanie wody z samej góry

Leszek Waligóra
P. Jasiczek
W 1997 roku kursowałem między Poznaniem a Wrocławiem jako tak zwany młody dziennikarz. To co było dla tamtych ludzi tragedią, dla mnie zapewne było przygodą. Może nie cieszyłem się za bardzo, ale cieszyłem się, że mogę pomagać. Jak wielu dziennikarzy - chciałem tam być i byłem tak często, że Wrocław na długie lata mi obrzydł. Ale na całe życie zapamiętam kilka scen.

Zapamiętałem pana Twardowskiego, dyrektora szkoły w Kamieńcu Ząbkowickim, który, choć oczy miał podkrążone, śmiał się, zapraszał na śniadanie, w wolnych chwilach obwoził po okolicznych wioskach, które rzeki pojawiające się znikąd dzieliły na pół. Pół wioski stało, pół już nie było.

Ale pamiętam też właścicielkę hurtowni soków z takiej wioski, która z uśmiechem mówiła: dwieście litrów fermentuje już. Na wino.

Pamiętam ludzi z Barda, którzy stali na moście i patrzyli: idzie ta woda w górę, czy nie idzie? Pamiętam też dzieciaki z Nysy, które wywoziliśmy na kolonie do Wielkopolski, kiedy z pełną premedytacją zalewano miasto po raz drugi (bo zbiornik retencyjny nie mógł już utrzymać naporu wody). Pamiętam mieszkańców pewnej małej wioski, której przywieźliśmy pomoc, a oni popatrzyli na nas z politowaniem: aniołki, może byście coś zjedli? Marnie wyglądacie. Kto tam komu miał pomagać?

I pamiętam wrocławskiego kolegę ze studiów, z którym spotkaliśmy się pod koniec lipca. Na pytanie co taki zmarnowany, odparł: a ty wiesz ile człowiek w trakcie powodzi z nudów wypić może?

Po tamtej powodzi miałem wrażenie, że - choć to była ponoć powódź tysiąclecia - dla mieszkańców Dolnego Śląska to taka kaszka z mleczkiem. Owszem, płakali, klęli w żywy kamień, gdy pewien niesławny polityk z rozbrajającą szczerością mówił: trzeba było się ubezpieczać. Ale radzili sobie. I tak, szczerze mówiąc, radzili sobie tym lepiej im mniej było w zasięgu wzroku kamer i tych, co to specjalnie do kamer zakładali gumiaki. Wtedy to tak ładnie wyglądało: z gospodarską wizytą do zalanego przez powódź miejsca X przybywa polityk Y.

Ale takie małe pytanko: zwróciliście kiedyś uwagę na drugi plan? To zwróćcie. Na drugim planie zobaczycie, albo zaaferowane i potakujące głowy świty, albo podkrążone oczy tubylca albo dziennikarza (ponoć niektórzy z tych telewizyjnych celowo rezygnowali z makijażu...). Czasem zobaczycie też zgięte plecy kogoś kto przerzuca worek. Albo twarz, która mówi: panie i panowie, nie zawracajcie mi d... ja tu robotę mam.

Tak się jakoś składa, że bardzo często tło dla telewizyjnych kamer robią statyści. Całkiem prawdziwi statyści: tacy, co to przyjeżdżają tylko popatrzeć. A w tym roku, nie dość, że wypada popatrzeć, to wypada się jeszcze pokazać. Wiadomo: kampania.

Wypada mówić o grzechach poprzedników (jakby się w tych grzechach nie brało udziału). Wypada mówić o systemie ubezpieczeń (ale za dwa miesiące nikt już nie będzie mówił o wypłacie odszkodowań). Wypada mówić o zaniedbaniach, o wałach, o systemach pomocowych, o planach, o uruchamianiu rezerw. No, dużo wypada. Wypada nawoływać do solidarności w obliczu tragedii. Tylko dzięki temu mam pewność, że moja alergia na polityków z samej góry, nie jest tak całkiem wydumana. Bo jak tu nie mieć alergii na ludzi, którzy oderwali się od rzeczywistości?

Przecież Polacy są, jak zwykle zresztą, są diabelnie solidarni. Ci, o których wiadomo było, że pomogą - pomagają. Jadą, płyną, zbierają wodę, środki czystości, łopaty. To proste. Zamiast gadać - robią.
Miesiąc po powodzi niektórzy dalej będą robić, dalej będą pomagać, będą remontować, odbudowywać. Może nawet pieniądze na to będą. Tylko gadanie się skończy. Miesiąc po powodzi, będzie już po wyborach. A po wyborach to już nawet mułu po powodzi nie będzie.

Demagogia na bok. Na szczęście nie jest jeszcze tak, że deszcze padają z powodu polityków. Oni ani winni powodzi, ani jej nie zapobiegną. Mogliby jednak stosować naczelną zasadę lekarzy: nie szkodzić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski