Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznańskie hospicjum: Nigdzie indziej takiej miłości się nie doświadczy

Bogna Kisiel
Hospicjum ma przypominać chorym dom. Dlatego w tym poznańskim jest dużo obrazków, rysunków, ogród zimowy i całe mnóstwo kwiatów doniczkowych.  Jak podkreśla prof. Jacek Łuczak, ordynator Hospicjum Palium nie tylko wolno, ale trzeba przynosić chorym kwiaty
Hospicjum ma przypominać chorym dom. Dlatego w tym poznańskim jest dużo obrazków, rysunków, ogród zimowy i całe mnóstwo kwiatów doniczkowych. Jak podkreśla prof. Jacek Łuczak, ordynator Hospicjum Palium nie tylko wolno, ale trzeba przynosić chorym kwiaty Fot. Paweł Miecznik
Szukasz uzasadnienia cierpienia, które cię dotyka. Buntujesz się, masz żal do pana Boga, całego świata. Jak mantra powraca pytanie: Dlaczego ja? I nie znajdujesz na nie odpowiedzi. Nie jest ona łatwa, bo trudno się pogodzić z śmiercią. Sztuką jest godnie żyć, ale i umrzeć. Seneka mawiał, że "Przez całe życie trzeba uczyć się umierać".

Ale wystarczy bliskość drugiej osoby, jej dotyk, pocałunek, wsparcie, zainteresowanie, ulga w bólu i cierpieniu, by "przejście na drugą stronę" nie było dramatycznie bolesne. I choć każdy z nas na końcu umiera w samotności, to ważne jest, by ostatni etap drogi życia pokonać wspólnie z kimś. Czasami jest to mąż, żona, córka, synowa, ale często zdarza się, że umierający wybiera wolontariusza.

- Ostatnio cały czas wracam myślami do Basi, która umierała na początku września - przyznaje Barbara Grochal, szefowa wolontariuszy w poznańskim Hospicjum Palium. - Wiem, że jest w szczęśliwym miejscu. Tam, gdzie czekał na nią dobry Bóg.
Zdaniem prof. Jacka Łuczaka, ordynatora Hospicjum Palium, kwestie relacji z Bogiem są bardzo ważne. Najczęściej bowiem interesujemy się ciałem chorego, a nie stanem jego ducha.

- A ja pytam, czy Pan Bóg mu pomaga - mówi profesor. - W hospicyjnej kaplicy mamy relikwie Ojca Świętego. To właśnie one, obrazy, rozmowa z drugim człowiekiem pomagają w zdrowieniu duchowym.

Ordynator wspomina chorego, którego codziennie odwiedzał.
- Pewnego dnia powiedział, że chce mi coś ważnego przekazać - opowiada prof. J. Łuczak. - Usiadł na łóżku, choć był już bardzo blisko śmierci i mówi: "Niech pan sobie wyobrazi, że ja tutaj odzyskałem wiarę w Boga". Są chorzy, którzy doświadczają wielkiej łaski, kiedy uzyskują pomoc duchową od innych ludzi.

To właśnie obecność drugiego człowieka, możliwość rozmowy z nim, ciepłe słowo, gest potrzebne są chorym, bo z cierpieniem fizycznym łatwiej sobie współcześnie poradzić.
Prof. J. Łuczak podkreśla, że do każdego takiego spotkania trzeba się przygotować. Za każdym razem jest to wielkie wyzwanie. Ale nie tylko…

- Ks. Eugeniusz Dutkiewicz, twórca modelu hospicjum domowego w Polsce, mówił też o radości, którą czerpał z kontaktu obcowania z chorymi - dodaje profesor.

Chory i opiekun to naczynia połączone. Pomagasz, ale jeszcze więcej otrzymujesz. Bo praca w hospicjum zmienia człowieka wewnętrznie, uzmysławia to, co w życiu jest najważniejsze. Daje siłę.

- Nie wiem, co jest takiego w tym miejscu, ale tęskni się za nim - zauważa B. Grochal. - Według mnie to właśnie tutaj są takie pokłady miłości, jak nigdzie. Chorzy jej potrzebują, a ona jest w każdym z nas, tylko trzeba ją wydobyć.
Umierać powinno się w domu, wśród tych, których się kocha i którzy cię kochają. Dlatego jeszcze do niedawna oddanie bliskiej osoby do hospicjum było źle widziane.

- Mówiło się, że oddali, bo chcą się pozbyć, nie chcą się zajmować - mówi B. Grochal. - Teraz twierdzą, że oddali, bo kochają, nie chcą, by bliska osoba cierpiała. Nigdzie indziej takiej mądrości i miłości się nie doświadczy, jak w tym miejscu. Jak myślę o swojej śmierci, to chciałabym tutaj umierać.

W hospicjum mamy wsparcie lekarzy, pielęgniarek, psychologów, pracownika socjalnego i kapelana wolontariuszy (zespół interdyscyplinarny), a rodzina może non stop być przy chorym. W wyjątkowych przypadkach trafiają tutaj także dzieci. Wtedy, gdy rodzina mogłaby nie poradzić sobie z bólem. Dla maluchów urządza się oddzielny pokój, pełny motylków, zabawek, zwierzątek. 2,5-letni Mikołaj miał rybki i chomika. Bo hospicjum ma przypominać chorym dom. Dlatego w tym poznańskim jest dużo obrazków, rysunków, ogród zimowy, całe mnóstwo kwiatów.
- Jesteśmy jednym z niewielu oddziałów, gdzie nie tylko wolno, ale trzeba przynosić kwiaty - zaznacza prof. J. Łuczak. I dodaje: - Ale to nie wystarczy. Muszą być osoby, które przekażą chorym swoje ciepło, troskę, zainteresowanie.

Profesor nie zakłada fartucha, siada na łóżku chorego, rozmawia. Inni idą jego śladem. Gdy Basia wchodzi do sali i głośno się wita, pan Romek otwiera oczy.
- Pogorszyło się od poniedziałku - twierdzi żona. - Przedtem chciał jeść, jeść, a teraz nic.
- Co byś zjadł Romeczku? Ciacho, jogurt? - pyta Basia, gładząc i całując jego rękę. I próbuje żartować: - A może winko przyniosę?

Pan Romek tylko przecząco kiwa głową. Po wyjściu wolontariuszki zamyka oczy. Nie jest łatwo. Trzeba znaleźć w sobie siłę, by zmierzyć się z cierpieniem, gaśnięciem życia, zapachami, odleżynami. Nie wszyscy dają radę. Małgorzata Kruczkowska była urzędniczką, teraz jest na emeryturze.
- Człowiek chce dać coś więcej z siebie innym - tłumaczy swoje przyjście do hospicjum. - To wiele dla mnie znaczy, wystarczy uśmiech pacjenta.

Waldek Szulc twierdzi, że tutaj doświadczasz kresu swojego człowieczeństwa. Obcowanie ze śmiercią na co dzień zmienia każdego. Budujące jest to, że takich osób jest coraz więcej i nie brakuje wśród nich ludzi młodych. Małgorzata Misial-Kulesza, studentka czwartego roku medycyny w Nowym Jorku poraz drugi odbywa praktykę w hospicjum. Bardzo jej na tym zależało. Przyznaje jednak, że psychiczne obciążenie jest duże.

- Fizycznie nie, bo daję radę - dodaje Małgosia. - Pomagam w myciu pacjentów, podaję posiłki.
Przemek Kowalik też jest wolontariuszem. Porusza się nawózku inwalidzkim. To na nim pokonał 2,4 tys. km i dotarł na francuską wyspę d'Oussant, do latarni morskiej. Jego determinacja dodaje siły innym chorym.

- Przezwyciężył swoje osłabione ciało - podkreśla prof. J. Łuczak. - Przywiózł obraz latarni morskiej, która zwiastuje nadzieję. A naszym obowiązkiem jest przekazywanie nadziei.

"Światło we mgle. Marzenia są jak krew, nie można bez nich żyć" - tak brzmiało hasło wyprawy wolontariusza Przemka.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski