Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przemęczeni lekarze to zagrożenie dla pacjentów

Tomasz Nyczka, Mariusz Kurzajczyk
Co drugi pacjent odwiedził lekarza rodzinnego w  ciągu ostatnich czterech tygodni
Co drugi pacjent odwiedził lekarza rodzinnego w ciągu ostatnich czterech tygodni Grzegorz Gałasiński/archiwum
15 minut zamiast dwóch, trzech lub pięciu? Tyle czasu na wizytę chcą mieć lekarze zrzeszeni w Porozumieniu Pracodawców Ochrony Zdrowia. - Lekarze rodzinni, tak jak ci w szpitalach, są przepracowani. A to niebezpieczne dla pacjenta! - mówią.

CZYTAJ:
Komentarz dnia - doba lekarza? 48 godzin

Pacjenci chcieliby być dłużej badani, ale co wówczas z kolejkami? Jeszcze się wydłużą.
Przedstawiciele Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia mówią, że czas pracy medyków w podstawowej opiece zdrowotnej powinien zostać prześwietlony.

Dr Bożena Janicka, szefowa porozumienia uważa, że przepracowani lekarze stanowią niebezpieczeństwo dla pacjentów:
- W Polsce czas pracy lekarza jest nagminnie łamany. Lekarze pracują często bez przerwy dwie, trzy doby.

CZYTAJ TEŻ:
Leczył pacjentki niemal 190 godzin bez przerw
Pielęgniarka pracuje 144 godziny bez przerwy
Brakuje lekarzy medycyny ratunkowej

Ale nie tylko w szpitalach. Zdaniem medyków podobna sytuacja ma miejsce w gabinetach lekarzy rodzinnych.

- Jeszcze kilka lat temu ówcześni decydenci oczekiwali całodobowej dostępności do lekarza rodzinnego. W dzień i w nocy. Bez przerwy i bez prawa do odpoczynku. Spotkało się to z falą protestów ze strony lekarzy rodzinnych. Dzisiaj w niektórych miejscach w Polsce próbuje się wymusić od lekarza rodzinnego dostępności i pracy od 8 do 18 od poniedziałku do piątku - zauważa Iwona May, lekarz rodzinny.

Niejednokrotnie jest tak, że lekarze muszą udzielić codziennie od 50 do nawet 80 porad. Zdarza się, że na zebranie wywiadu od pacjenta, zbadanie go, wypisanie recepty i przekazanie zaleceń mają nie więcej niż trzy-pięć minut.

I, zdaniem organizacji zrzeszających medyków, właśnie z tym zjawiskiem trzeba walczyć. Tym bardziej że według szacunków co roku w Polsce udziela się około 150 mln porad lekarskich.

- Praca w takim pośpiechu rodzi ryzyko popełnienia błędu. Stanowi zagrożenie dla zdrowia i życia chorego, ale także z powodu ogromnego stresu dla samego lekarza. Dlatego chcemy dążyć do tego, aby średni czas pracy przeznaczony na realizację jednej porady przez lekarza rodzinnego, wynosił nie mniej niż 15 minut i by był dokładnie określony, tak jak w leczeniu specjalistycznym - mówi dr B. Janicka. - Tym bardziej że w leczeniu podstawowym nie da się przewidzieć, kiedy będzie sezon infekcyjny. I kiedy liczba porad dramatycznie wzrośnie. Dlatego tak ważne są harmonogramy pracy i to, by nie przekraczać pięciu godzin pracy każdego lekarza - dodaje.

Główny Urząd Statystyczny potwierdza w swoim ostatnim raporcie, że gabinety lekarzy pierwszego kontaktu lub pediatrów są szturmowane.

- W ciągu ostatnich 12 miesięcy - poprzedzających badanie - z usług lekarza pierwszego kontaktu czy rodzinnego, a w przypadku dzieci także i pediatry, w warunkach ambulatoryjnych skorzystało prawie 73 proc. ogółu ludności - czytamy w raporcie.

To jednak wierzchołek góry lodowej. Raport uwzględnia bowiem jednorazową konsultację, a nie intensywność wizyt. Okazuje się tymczasem, że wśród tych ponad 27 mln osób korzystających z porad lekarza pierwszego kontaktu, co druga odwiedziła jego gabinet w ciągu ostatnich czterech tygodni!

Nikt więc nie ma wątpliwości, że zmiany są potrzebne. Coraz częściej dochodzi do sytuacji, w których lekarzom przyjmującym pacjentów w pośpiechu puszczają nerwy. A pacjenci chcą, by poświęcać im więcej uwagi.

Często na próżno. W zeszłym tygodniu kaliszanin Janusz J. próbował zapisać się do lekarza w swojej przychodni na osiedlu Dobrzec. W rejestracji dowiedział się, że jest tylko dwoje lekarzy, a pacjentów bardzo dużo, więc może przyjść następnego dnia. J., który czuł się bardzo źle, a poprzedniego wieczoru miał wysoką gorączkę, zapukał do gabinetu szefa przychodni. Ten skierował go do ambulatorium, gdzie zmierzono mu temperaturę.

- Okazało się, że mam 37 stopni i 5 kresek, co doktor skwitował stwierdzeniem, że "to nie jest żadna temperatura" - opowiada pan Janusz. - Powiedziałem, że nie robi mi łaski i spytałem, czy mam sobie poszukać innej przychodni i innego lekarza. A pan doktor odpowiedział, że ja mu także łaski nie robię i żebym sobie szukał.

J. zatelefonował do NFZ i tam usłyszał, że przychodnia ma obowiązek zapewnić poradę każdemu choremu pacjentowi i to do godz. 18. Złożył więc skargę w oddziale funduszu.

- Nie wiem, jak można w ciągu trzech godzin przyjąć, zbadać i zdiagnozować ponad 40 ludzi. Na drzwiach gabinetu wisi tabliczka z informacją, że lekarz przyjmuje do godz. 15, gdy tymczasem ostatni pacjent wyszedł koło południa - dziwi się pan Janusz.

Na drzwiach Poradni Lekarza Rodzinnego przy ul. Słowackiego 43 w Poznaniu w rejestracji urywają się telefony, a w poczekalni kłębią się pacjenci. Na drzwiach wisi kartka z napisem : "lekarz rodzinny przyjmuje w godz. 7.45-18". Według harmonogramu jednak lekarze w poradni wymieniają się, żaden nie pracuje dłużej niż sześć godzin. Ale wizyty w gabinecie nie trwają dłużej niż kilka minut.

- Bywam często u lekarza rodzinnego. Byłoby dobrze, gdyby jednak wizyty trwały dłużej. Czasami odnoszę wrażenie, że pacjentów przyjmuje się taśmowo, nie starając się nawet ich uważnie wysłuchać - kwituje jedna z pacjentek przychodni.

Wiadomo jednak, że wielu lekarzom jest to nie na rękę. Dlaczego? Więcej przyjętych pacjentów w gabinecie to większe pieniądze z oddziału NFZ, z którym poradnia, czy przychodnia lekarza rodzinnego podpisały kontrakt na świadczenie usług medycznych.

Na skraju wyczerpania
Przemęczeni są głównie ci lekarze, którzy podpisali kontrakty. Dzięki temu mogą bowiem dyżurować nawet kilkadziesiąt godzin z rzędu.

W lipcu, podczas dyżuru w szpitalu powiatowym w Głubczycach, zmarł 52- letni anestezjolog. A, według nieoficjalnych informacji, dyżur pełnił piątą dobę z rzędu. Zmarły lekarz miał na przemian przechodzić z dyżuru na bloku operacyjnym do pogotowia i z powrotem. Placówkę skontrolowała Państwowa Inspekcja Pracy, ale jej inspektorzy byli bezradni, bo lekarz zatrudniony był właśnie na kontrakcie. I nie obowiązywały go przepisy o czasie pracy.

Nad zmianą tej chorej sytuacji pracuje obecnie Komisja Europejska. Nowe przepisy miałyby nakazywać sumowanie czasu pracy lekarzy bez względu na to, w jakiej formie są zatrudnieni. Teraz, zgodnie z prawem unijnym medyk na etacie może pracować nawet do 65 godzin tygodniowo, na kontrakcie - bez ograniczeń.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski