Sąd uznał, że znany kaliski lekarz nie jest winny wypadku, do którego doszło w maju ubiegłego roku. Stało się tak, mimo że z początku medyk przyznał się do winy i chciał dobrowolnie poddać karze. Matka potrąconej na pasach dziewczynki złożyła apelację i wierzy, że ostatecznie zatriumfuje sprawiedliwość.
Przypomnijmy, że do wypadku doszło w maju ubiegłego roku na ul. Sukienniczej. Kierowca skręcał w prawo z ulicy Łaziennej od strony ratusza. Według biegłego nie mógł rozwijać wielkiej prędkości, najwyżej 5-10 km/h. Na przejściu dla pieszych potrącił wówczas 10-letnią Sandrę. Twierdzi, że dziewczynka wbiegła na jezdnię i odbiła się od auta. Ona mówi zupełnie co innego.
- Po wyjściu ze sklepu, weszłam na jezdnię i na środku pasów najechało mnie auto - relacjonuje dziewczynka.
Sąd, oceniając to zdarzenie, wziął pod uwagę ekspertyzę biegłego sądowego z Gdańska. Jego zdaniem dziewczynka poruszała się z prędkością 11 km/h, a więc szybciej od auta i to ona spowodowała zagrożenie na przejściu dla pieszych. Ciekawe, że opinia ta opiera się jedynie na zeznaniu kierowcy i jego ofiary oraz domniemaniach eksperta. Prędkość Sandry określił w ten sposób, że statystycznie rzecz biorąc dziewczynki w jej wieku biegają 11 km/h, więc taką musiała mieć prędkość... Poza tym, gdyby nie biegła, nie podniosłaby tak wysoko lewej nogi, która miała dostać się między koło a nadkole, w skutek czego złamała sobie kostkę. Trudno to sobie wyobrazić, choć - jak widać - można. Tym niemniej inny ekspert, tym razem z laboratorium policyjnego w Łodzi uważa, że ślady na obuwiu i obrażenia wskazują na to, że dziewczynka została uderzona przednim, prawym narożem auta, co wskazuje na winę kierowcy. Widoczność miał bowiem doskonałą.
Matka dziewczynki - Karolina Piekarska zwraca uwagę na inne naganne zachowania kierowcy, których sąd nie wziął pod uwagę.
- Przede wszystkim, zamiast wezwać pogotowie, próbował Sandrę zaprowadzić do domu - podkreśla.
Mimo że przepisy zobowiązują kierowcę do wezwania policji i pogotowia, lekarz nie zamierzał tego zrobić. Mieszkająca w pobliżu kobieta, która była obecna na miejscu wypadku, zapewnia, że bezskutecznie próbowała go zatrzymać, ale zlekceważył to i dalej prowadził krzyczącą wniebogłosy dziewczynkę.
- Sąd odrzucił naszą prośbę o przesłuchanie tej pani - twierdzi pani Karolina.
Policję wezwali dopiero pracownicy szpitala, do którego Sandra trafiła ze złamaniem kości śródstopia.
Przez półtora roku 10-latka przeszła kilka operacji, ciągle jest rehabilitowana i w nomenklaturze lekarskiej „niepełnosprawna”.
O winie lekarza przekonana była policja. Jak podkreśla jej rzecznik Anna Jaworska-Wojnicz, na podstawie zeznań świadków i opinii biegłych. Do czasu przekonany był chyba także sam kierowca.
- Złożył wniosek o wymierzenie mu kary 4 miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym jej zawieszeniem na okres dwóch lat - poinformował Janusz Walczak, zastępca prokuratora okręgowego w Ostrowie.
Jednak na pierwszej rozprawie lekarz zmienił zdanie i o spowodowanie wypadku oskarżył dziewczynkę. Dziennikarzowi Polsatu tłumaczył, że to policja wpuściła go w maliny, a on do niczego się nie przyznał.
W końcu października zapadł wyrok, na mocy którego lekarz został uniewinniony. Koszty sprawy, a także adwokata kierowcy ma pokryć Skarb Państwa.
- Nami sąd zajął się także, bo nakazał zwrócić dowody rzeczowe w postaci butów i spodni Sandry - mówi z przekąsem Karolina Piekarska, która za pośrednictwem adwokata złożyła apelację i liczy na sprawiedliwość sądu drugiej instancji.
ZiemiaKaliska.com.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?