Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Queen we Wrocławiu: Legenda według scenariusza. Przeczytaj relację Marcina Kostaszuka

Marcin Kostaszuk
Marcin Kostaszuk
Koncert Queen we Wrocławiu 7 lipca 2012 r.
Koncert Queen we Wrocławiu 7 lipca 2012 r. Janusz Wójtowicz
Wielu Polaków czekało na sobotni koncert we Wrocławiu całe życie, w niepamięć puszczając oczywisty fakt, że fenomen zespołu Queen zakończył się z chwilą śmierci Freddiego Mercury przed 20 laty. Prawie 30 tysięcy widzów skorzystało jednak z okazji, by na stadionie Śląska zobaczyć choćby połowę oryginalnego składu.

Queen w 2012 roku to perkusista Roger Taylor i gitarzysta Brian May, plus wynajęci współpracownicy - oryginalny basista John Deacon zdecydował się nie uczestniczyć w podtrzymywaniu legendy przy koncertowym życiu.

Adam Lambert, zwycięzca amerykańskiego "Idola" wywiązał się z roli wokalisty poprawnie: jego głos jest wyższy niż Freddiego, ale takze w niższych rejestrach sprawdzał się nieźle, ze szczególnym uwzględnieniem "The Show Must Go On" i "Under Pressure", w którym uratował śpiewającego z nim w duecie Rogera Taylora. A Lambert jako showman? Grał precyzyjnie swoją rolę: przebieranki, teatralne gesty, zestaw natchnionych min i dobrze zagranych wzruszeń. Nic dziwnego, że te ostatnie przeżyliśmy dopiero, gdy mikrofon przejmował Brian May, by wspomnieć wielkiego nieobecnego, niekiedy pojawiającego się na ekranie i śpiewającego z archiwalnych taśm.

Momentem szczególnym było "Bohemian Rhapsody" - śpiewał Lambert, ale gdy przyszła kolej na słynną operetkową partię Mercury'ego i chórku reszty muzyków, na scenie zrobiło się ciemno. Włączony był tylko ekran z niezapomnianym teledyskiem, a z głośników usłyszeliśmy fragment oryginalnie nagranego utworu. Pierwszy raz cieszyłem się, że na koncercie nie słyszę czegoś na żywo...

Są rzeczy, których już nigdy nie przeżyjemy i taką rzeczą jest koncert zespołu Queen. Można zatrudnić jeszcze lepszego imitatora Freddie'go, a nawet zrobić jego hologram i podłożyć oryginalny głos - wszystko na marne. Siłą brytyjskiej legendy i zarazem warunkiem koniecznym niezapomnianego koncertu rockowego jest niepowtarzalność i nieprzewidywalność, którą Freddie potrafił zapewnić jednym niemieszczącym się w scenariuszu gestem, nie mówiąc już o jego zdolności improwizowania.

Występ dzisiejszego wydania Queen to już tylko odtwarzany toczka w toczkę i powielany na kolejnych stadionach świata spektakl, według ściśle określonego scenariusza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski