Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Reforma to zamach na edukację

AJ
Problemem dla samorządów i nauczycieli jest też cofnięcie obowiązku szkolnego sześciolatków. Jeśli zostaną one w przedszkolach, stracą na tym młodsze dzieci.
Problemem dla samorządów i nauczycieli jest też cofnięcie obowiązku szkolnego sześciolatków. Jeśli zostaną one w przedszkolach, stracą na tym młodsze dzieci. Mariusz Kapala
Politycy, samorządowcy i nauczyciele debatowali o "Zamachu na edukację". To tytuł konferencji, która odbyła się we wtorek w poznańskim Office Center.

W debacie "Zamach na edukację" wzięli udział politycy, samorządowcy i nauczyciele. Wszyscy zwracali uwagę na szkodliwe skutki planowanych reform – likwidacji gimnazjów i powrotu sześciolatków do przedszkoli.

Jak tłumaczył Rafał Grupiński – poseł PO, przewodniczący sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży, z jego wiedzy wynika, że – choć temat likwidacji gimnazjów ucichł – rządzący wcale z niego nie zrezygnowali.

– Można się spodziewać, że projekt jest właśnie dopracowywany i zostanie wprowadzony za rok – mówił poseł.

Prelegenci byli zgodni co do tego, że reforma pociągnie za sobą ogromne koszty społeczne i finansowe. Niesie za sobą konieczność opracowania nowych podręczników i programu nauczania oraz przygotowania szkolnej bazy. Po co, skoro system się sprawdza? – pytają.

Jak zwróciła uwagę Ewa Czopek - prezes oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego w Pile, badanie Programu Międzynarodowej Oceny Umiejętności Gimnazjalistów (PISA) pokazują, że nasze młodzież jest w europejskiej czołówce. Na korzyść gimnazjów przemawia też raport Instytutu badań Edukacyjnych. Wynika z niego, że w tych szkołach agresja i przemoc pojawia się rzadziej niż w... szkołach podstawowych.

- Po reformie, problemy nie znikną. W dodatku pojawią się nowe. Mamy 7,5 tysiąca gimnazjów. Nie wszyscy nauczyciela tam zatrudnieni, znajdą nową pracę. Reforma niesie za sobą ogromne koszty finansowe. Jej efektem będzie chaos - wyliczała Ewa Czopek.

Problemem dla samorządów i nauczycieli jest też cofnięcie obowiązku szkolnego sześciolatków. Jeśli zostaną one w przedszkolach, stracą na tym młodsze dzieci.

Jak wyliczył prezydent Piły – Piotr Głowski, czarny scenariusz zakłada, że zamiast tysiąca dzieci, do przedszkoli przyjąć będzie można zaledwie 200. Zamiast tysiąca maluchów w pierwszej klasie, będzie ich 164. W szkołach otwartch zostanie w tym roku – nie 40, a 7 oddziałów. W perspektywie lat, prace straci 200 osób.

– Będziemy robić wszystko, by tego uniknąć – mówił P. Głowski.

Podobny problem pojawi się w Chodzieży, gdzie na chwilę obecną z 200 dzieci, tylko 20 chce iść do pierwszej klasy. W poznańskich przedszkolach jest 2,5 tys. miejsc, a w oddziałach przedszkolnych w szkołach - 1,5 tys. Dzieci trzylatnich jest 5,5 tys. Do tego dochodzą cztero- i pięciolatki - około 800 dzieci.

Jak mówili samorządowcy, sześciolatki mogły by pójść do szkoły, bo są one przygotowane na przyjęcie maluchów. Do takiego scenariusza chcą zachęcać rodziców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski