Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z trenerem kadry kajakarek, Tomaszem Krykiem o obowiązkach reprezentantów, małym niedosycie po MŚ i planach na sezon olimpijski

Radosław Patroniak
Radosław Patroniak
Tomasz Kryk ze swoją najbardziej utytułowaną zawodniczką, Karoliną Nają, od trzech lat są regularnie nagradzani w Poznaniu nie tylko przez naszą redakcję
Tomasz Kryk ze swoją najbardziej utytułowaną zawodniczką, Karoliną Nają, od trzech lat są regularnie nagradzani w Poznaniu nie tylko przez naszą redakcję Adam Jastrzebowski/Robert Woźniak
Rozmowa z trenerem kadry kajakarek, poznaniakiem Tomaszem Krykiem. Jego podopieczne na niedawnych MŚ w Duisburgu zdobyły pięć medali i sześć kwalifikacji olimpijskich, czyli komplet.

Dla niektórych medale i sukcesy to już norma dla „Atomówek”, więc trudno mówić o zaskoczeniu. Dla tych, którzy bardziej obserwują kadrę kajakarek zaskoczeniem mogła być jednak medalowa forma poznanianki Martyny Klatt i porażka czwórki, dowodzonej przez Karolinę Naję z Posnanii, w finale z Nowozelandkami. Czy zgadza się Pan z takim ujęciem tematu?
Martyna Klatt z Heleną Wiśniewską nie startowały przez trzy miesiące i mogły się z tym czuć dziwnie, ale z drugiej strony jak ktoś jest w formie, to może dłużej nie występować w zawodach, a i tak w decydującym momencie pokaże klasę. Czy postawa Martyny była dla mnie niespodzianką? Absolutnie nie, bo po raz pierwszy cały sezon od początku do końca przepracowała z grupą seniorek. Nie chcę się przechwalać, ale nasza grupa ma swoje wymagania i swój poziom, trzeba być w niej 2-3 lata, by zaistnieć na wielkich zawodach. Martyna przeszła tę drogę i za rok może być jeszcze mocniejsza. Jakbym miał wskazać jeden element, który zadecydował o tym, że w Duisburgu zdobyła srebro i złoto, to powiedziałbym, że odporność psychiczna. Ona potrafi odciąć się od zewnętrznych czynników, kiedy trzeba się koncentrować wyłącznie na celu sportowym. Nie wszystkie zawodniczki to potrafią.

Rozmowa z Martyną Klatt, mistrzynią świata w kajakowej dwójce

A drugie miejsce dwójki i czwórki na 500 m dla Pana jako perfekcjonisty nie do końca pewnie było spełnieniem marzeń?
Rok przedolimpijski jest specyficzny, bo na pierwszym planie są kwalifikacje, a nie medale. Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie przeprowadził szczegółowej analizy obu wyścigów i stwierdził, że wicemistrzostwo to też ogromny sukces. Wiem, że obie osady stać było na złoto, tylko posługując się siatkarską terminologią po drodze popełniły za dużo własnych błędów. Zresztą dwójka w półfinale była lepsza od Dunek, więc na pewno mogła być też przed nimi również w finale.

Jakie znaczenie ma dla Pana fakt, że Martyna Klatt jest rodowitą poznanianką?
W kadrze traktuję ją tak samo jak wszystkie pozostałe dziewczyny, ale wiadomo, że tu się urodziłem    i cieszę się, że wreszcie mamy pierwszą od czasów Rafała Piszcza, czyli od Monachium w 1972 r., zawodniczkę stąd, która może sięgnąć po medal olimpijski. Wszystkie krążki zdobywane po drodze należały do kajakarzy i kajakarek poznańskich klubów, ale wytransferowanych, a nie wyszkolonych tutaj od małego. Dlatego wspólnie z Martyną Klatt zabiegamy o to, żeby Piotr Wojciechowski z Enei Energetyka otrzymał nagrodę ministerstwa w ramach programu „Pierwszy trener”, bo bez niego nie byłoby Martyny w kajakarstwie. Poza tym bez szkolenia u podstaw, nasza kadra też nie miałaby racji bytu.

W środowisku dziennikarzy mówimy czasami w żartach, że jest Pan szarlatanem. Jak Pan to robi, że przez 14 lat Pana podopieczne wciąż są w światowej czołówce. Z tego, co wiem, to wyznaje Pan inne zasady niż czarnoksiężnicy?
Nie jestem szarlatanem, tylko człowiekiem, który stawia na etos pracy, a przede wszystkim na systematyczność i dyscyplinę. Nie uważam się za trenera słynącego z katorżniczych treningów, tylko bardziej za takiego, który lubi mieć wszystko poukładane i zaplanowane. Nie stronię też od nowinek w metodologii treningu.

No właśnie czy w sezonie olimpijskim będzie czas na eksperymenty?
I tak, i nie, bo jeśli chodzi o obozy, to pójdziemy z grupą 10 zawodniczek utartym szlakiem, czyli rozpoczniemy w COS w Zakopanem, a potem będziemy mieli zgrupowania w Portugalii i włoskim Livigno. Potem będzie jeszcze raz Portugalia i moja ulubiona Sabaudia. Po rekonsansie w Paryżu być może wprowadzimy jedną nowość, czyli ostatni lub przedostatni obóz w katalońskim Banyoles, bo tamtejszy tor pod wieloma względami wydaje się być podobny do paryskiego. Przypomina też trochę Maltę, ale u nas w lipcu zawsze zamiast gorącego lata możemy mieć deszczowe dni.    A co do nowinek, to z trenerem Dariusz Sitkowskim    mamy już kilka pomysłów na to jak urwać kolejne setne sekundy podczas wyścigów, ale szczegółów na pewno teraz nie zdradzę.

Głośno w ostatnich dniach o wpadce dopingowej, a raczej o niedbalstwie łyżwiarki Natalii Maliszewskiej, która trzykrotnie nie podała miejsca pobytu, wymaganego przez Polską Agencję Antydopingową. Czy kajakarki też miewają tego typu problemy?
Jeszcze przed wyjazdem na wakacje wysłałem zawodniczkom SMS-a przypominającego o informowaniu o zmianie miejsca pobytu. Dla mnie to takie przepisy jak każde inne. Jak ktoś chce być w kadrze, musi je respektować. Sportowcy zawodowi nie mogą być tylko nagradzani, muszą mieć też obowiązki. Dla mnie każdy olimpijczyk powinien świecić przykładem, czyli powinien zachęcać do aktywności fizycznej, promować zdrowy styl życia... i unikać pisania głupot w sieci.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski