Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Saksy uzależniają! Byli emigranci nie umieją żyć w Polsce

Mateusz Pilarczyk
Magda (z lewej) napisała list do "Głosu", w którym opisała problemy, z jakimi się boryka od momentu przyjazdu do Poznania. Kamila (z prawej): - Czy chciałabym wrócić do Polski? Oczywiście!  Ale gdy jestem w Polsce, myślę o obowiązkach, jakie mam w Anglii.
Magda (z lewej) napisała list do "Głosu", w którym opisała problemy, z jakimi się boryka od momentu przyjazdu do Poznania. Kamila (z prawej): - Czy chciałabym wrócić do Polski? Oczywiście! Ale gdy jestem w Polsce, myślę o obowiązkach, jakie mam w Anglii. Andrzej Szozda
Wyjazdy uzależniają. Kto raz zdecydował się pracować poza krajem, może popaść w migracyjną pułapkę. Myśl o kolejnym wyjeździe staje się na tyle uporczywa, że nie pozwala spokojnie żyć w ojczyźnie.

Opuszczający Polskę za chlebem niechętnie mówią o swoich lękach związanych z powrotem do kraju. Trochę się wstydzą tego, że życie w ojczyźnie już im nie odpowiada. Boją się oceny wystawionej przez innych. Jest to też dla nich zawód i utrata marzenia o wielkim powrocie. Większość wyjeżdżając z Polski w poszukiwaniu pracy, miała prosty plan: na emigracji zarabiam pieniądze na dom, godne życie i wracam w rodzinne strony.

Swoimi spostrzeżeniami i problemami najchętniej dzielą się na forach internetowych poświęconych życiu za granicą. Wokół takich witryn tworzą się minispołeczności - w tym przypadku internet zbliża ludzi, którzy w kraju emigracji są mocno rozproszeni.


Czytaj także:
Emigracja niszczy rodzinę
Przy zarobkach 3 tys. zł brutto nie opłaca Ci się emigracja
Praca za zachodnią granicą czeka, ale chętnych nie ma wielu

"Jesteśmy w Polsce od półtora roku i chcemy wracać do Anglii. Mówię poważnie. Smutne to jest bardzo, ale taka jest prawda - zdradza na stronie mojawyspa.co.uk "Morrison", szczegółowo opowiadając o eksemigracji razem z żoną. - Nie możemy się odnaleźć. Nie dlatego, że nie ma pracy, bo oboje ją mamy i mieliśmy. Nic nie cieszy, oboje chodzimy rozkojarzeni, każde widzi i wie, o co chodzi. Na początku jeszcze się nie przyznawaliśmy i odsuwaliśmy te myśli od siebie, aż nagle - przyszła pora zastanowić się, co dalej" - dodaje.

Decyzja o powrocie okazała się panaceum na chandrę, która ma już swoją oficjalną nazwę - syndrom eksemigranta. Historia "Morrisona" nie jest odosobniona. Wiedzą o tym osoby zajmujące się przeprowadzkami i transportem między Polską a krajami, do których wyjeżdżają nasi rodacy. Często zarobek przewoźników jest podwójny na jednym kliencie, bo ten po kilku miesiącach decyduje się na powtórną emigrację.

- Miałem kilku klientów, których przeprowadzałem do Polski, a którzy po krótkim czasie chcieli wracać za granicę - potwierdza Mariusz Męk zajmujący się przewozem między Polską a Anglią.

- Kiedy dla Polaków otworzył się rynek pracy w Niemczech, przewoziłem też dobytek bezpośrednio z Anglii do Niemiec. Ludzie przenosili się za pracą z pominięciem Polski - dodaje.
Pierwsza wielka fala reemigracji ruszyła w latach 90. Do kraju powracały osoby, które Polskę opuściły nie tylko z przyczyn ekonomicznych, ale i politycznych oraz światopoglądowych. Szacuje się, że w latach 1989-2001 do Polski wróciło 70 tys. obywateli. Aż jedna trzecia z nich zdecydowała się na ponowny wyjazd z ojczyzny.

Druga fala wiązała się z otwarciem zachodnich rynków pracy i naszym wejściem do Unii Europejskiej w 2004 roku. Szczególnie atrakcyjnym kierunkiem stały się Wyspy Brytyjskie. W trakcie kryzysu straciły one jednak swój największy atut - łatwość zdobycia pracy. Skłoniło to wiele osób do powrotu.

W 2011 roku prawie 1/4 osób wracała do Polski na skutek utraty lub zakończenie zagranicznej pracy. Niepokojące są też wyniki badań firmy PSB DGA, Centrum Stosunków Międzynarodowych oraz Uniwersytetu Warszawskiego, według których tylko połowa reemigrantów chce pozostać w Polsce na stałe. Ponad jedna piąta z nich planuje ponowny wyjazd.
"Poza granicami kraju jestem już od sześciu lat z przerwami na długie powroty do Polski. Mogę powiedzieć, że w Londynie mieszkam na stałe od czterech lat" - opisuje historię swojej emigracji Kamila Nowak.

Jej rodzinne strony to podpoznańskie Szamotuły. Wyjechała z miasteczka zaraz po ukończeniu liceum z myślą o dorobieniu na wyspach. Tak się złożyło, że z czasem jej życie przeniosło się do Anglii. W Londynie udało się jej zostać modelką i zarabiać w ten sposób na utrzymanie. Tych perspektyw nie miała w Polsce.

- W kraju nie bywam często, ale cały czas towarzyszą mi uczucia związane z brakiem rodziny i przyjaciół w codziennym życiu. Tęsknię do miejsc i… wspomnień - odsłania swoje myśli Kamila.

Dlaczego nie wraca, skoro mimo upływu lat tęskni?

- Tam poznałam miłość mojego życia. To nie praca sprawiła, że postanowiłam zostać. Dopiero z czasem pokochałam Londyn - opowiada.

Mimo miłości do zamglonego miasta para zdecydowała się na reemigrację, żeby spróbować swoich sił bliżej domu. Kilka lat temu sprowadzili się do Poznania. W stolicy Wielkopolski spędzili pół roku, którego nie wspominają zbyt dobrze. W tym czasie ich życie toczyło się wokół jednego problemu - pracy. I to nie kłopoty z ponowną zmianą mentalności i wpisania się w polskie ramy wpłynęły na ich eksmigrację. Optymizm Kamili się jednak nie zmienił.

- Czy chciałabym wrócić do Polski? Oczywiście! Tyle że obecnie nie potrafię już sprecyzować momentu, w jakim miałoby to nastąpić. Kiedy jestem w Polsce, myślę o obowiązkach, jakie mam w Anglii.
Z czego wynika chęć powrotu na emigrację? Decyzja o kolejnym wyjeździe jest o wiele łatwiejsza, bo wiąże się z mniejszym ryzykiem. Znika lęk przed nieznanym. Procentują też zdobyte kontakty - wiele osób wraca do tego samego zajęcia. Potwierdza to przygotowana przez prof. Janusza Czapińskiego Diagnoza Społeczna 2011.

"Wśród osób, które pracowały za granicą w latach 2007-2011, około 46 proc. planowało kolejny wyjazd. Podczas gdy wśród pozostałych osób było to około 6% proc. Wyniki te potwierdzają wcześniejsze spostrzeżenie, że doświadczenia migracyjne wpływają na postrzeganie emigracji jako potencjalnej opcji wyboru i zwiększają częstość kolejnych wyjazdów" - czytamy.

- Wyjeżdżam przede wszystkim, by zarobić. Nic mnie w Polsce nie trzyma, żeby wyjechać na kilka miesięcy do pracy na Wyspach. Tam przez ten czas jestem w stanie zarobić tyle, żeby nie narzekać na płacę w polskiej pracy i nie martwić się - opisuje swoją sytuację Mateusz Siatkowski z Poznania.

Od kilku lat regularnie wyjeżdża w to samo miejsce do pracy sezonowej. Dni są wtedy monotonne. Praca, praca, praca, sen - i tak przez kilkadziesiąt dni.

- Nie podoba mi się stała emigracja. Jestem związany z ojczyzną. Nie chcę zostawiać rodziny i dziewczyny. Wyjazd na stałe to dla mnie pójście na łatwiznę. U nas nie jest tak źle, żeby nie móc godnie żyć - dodaje.

Realia polskiego rynku pracy nie są jednak wcale tak dobre dla reemigrantów. Pokazuje to chociażby historia Magdy, która na początku 2010 roku wróciła do kraju po wieloletniej emigracji. Jej historię opisywaliśmy półtora roku temu - Magda napisała list do "Głosu", w którym opisała problemy, z jakimi się boryka od momentu przyjazdu do Poznania. Mimo ukończenia rachunkowości na poznańskim Uniwersytecie Adama Mickiewicza, bogatego CV i perfekcyjnego angielskiego, nie mogła znaleźć pracy ani odnaleźć się w polskiej rzeczywistości. Terapeutka powiedziała jej, że powrót do stanu sprzed wyjazdu zajmie jej nawet dwa lata. Jednak w tym czasie niewiele się zmieniło.

- Miałam straszne kłopoty związane ze znalezieniem pracy. Właściwie to nie udało mi się jej znaleźć do dziś. Uczę teraz angielskiego. Gdybym mogła, na pewno bym wyjechała. Zachęcam do tego innych - opowiada Magda o tym, co się działo w jej życiu przez ostatnie miesiące.

- Poznałam w Polsce swojego partnera życiowego i tylko dla niego tu jestem. On jest bardziej związany z krajem i nie chce wyjechać - zdradza.

Na "saksach" tylko początkowo pracowała w gastronomii. Później miała już poważne zajęcia takie jak asystentka głównej księgowej. Przeszła też skomplikowany proces rekrutacyjny i dostała stanowisko w korporacji konsultingowej, z której po roku przeszła do firmy farmaceutycznej… w Barcelonie. Dla polskich pracodawców to jednak za mało…
Za mało? A może zdecydowanie za dużo! I to nie tylko w przypadku Magdy…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski