Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sportowe patologie (cz. 16): Vancouver, czyli polskie gwiazdy pod ochroną

Radosław Patroniak
A. Szozda
Kiedyś zimą odpoczywaliśmy od oglądania sportu, bo polskie sukcesy ograniczały się do niespodziewanie dalekiego skoku Piotra Fijasa i nieoczekiwanego zwycięstwa Doroty Tlałki w zawodach alpejskiego Pucharu Świata. Wszystko zmieniło się dziewięć lat temu, gdy Orzeł z Wisły zaczął błyszczeć na Turnieju Czterech Skoczni. Wtedy powstało zjawisko Małyszomanii. Trwa ono do dzisiaj z poważnymi konsekwencjami w świadomości społeczeństwa.

W tym samym czasie, kiedy gwiazda Adama Małysza nieco przygasła, pojawiła się królowa nart, Justyna Kowalczyk. Skromna dziewczyna z Kasiny Wielkiej dzięki swojej ambicji i uporowi osiągnęła już podobny status do skoczka z Wisły. Nic dziwnego, że oboje są uważani za największe nasze medalowe nadzieje przed lutowymi igrzyskami w kanadyjskim Vancouver. Dziwne jest natomiast to, iż traktowani są lepiej niż inni polscy zawodnicy, tak jakby do sukcesów potrzebowali oprócz pieniędzy parasol ochronny i medialną nietykalność.

Słowo-zaklęcie w przypadku Małysza to One Man Team, czyli coś, czego rok temu domagała się co najmniej setka moich kolegów po fachu. Słabe wyniki czterokrotnego zdobywcy PŚ były ponoć spowodowane tym, że jeździł tym samym samochodem, co Kamil Stoch i Marcin Bachleda. Trener kadry skoczków, Łukasz Kruczek, był też dla Małysza za młody, więc jego konsultacje z Finem Hannu Lepistoe przerodziły się w stałą, bardzo dobrze płatną pracę. Na zarobki też pewnie nie narzekają pozostali członkowie sztabu jednego człowieka. Podczas pierwszych zawodów w sezonie wszyscy oni mieli jednak wolne, bo Adamowi źle powiało. Jego młodsi koledzy mieli lepszy wiatr i bula też nie była dla nich za krótka. W TVP mówią, że powodów do refleksji nie ma, bo przecież i tak się liczy w tym sezonie Vancouver...

Magiczne hasło działa również jak balsam na rany w przypadku słabszego występu Kowalczyk. Podwójna mistrzyni świata do wielkiej formy ma dochodzić etapami, stąd wygrane w PŚ w początkowej fazie sezonu przyjmujemy nie z radością, tylko z niepokojem (takie karkołomne wnioski można wyciągać na podstawie telewizyjnych komentarzy po jej sobotnim zwycięstwie w Kuusamo).

Musimy też uodpornić się na argumenty tych, którzy uważają, że Kowalczyk ma dobre warunki przygotowań do sezonu i startów, ale mogłaby mieć komfortowe. Nie ma bowiem ośmiu serwismenów i nie lata na imprezy samolotami swoich sponsorów. Pewnie nie ma też wynajętego apartamentu w Ritzu i prywatnego lodowca w Alpach, a przecież mogłaby mieć, skoro jest znana i uwielbiana. Powiem tak, głupota nie boli, ale często bolą jej skutki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski