Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strażniczka pomogła bezdomnemu. Podziękował jej prezydent

Bogna Kisiel
Strażniczka pomogła bezdomnemu. Podziękował jej prezydent
Strażniczka pomogła bezdomnemu. Podziękował jej prezydent Joanna Żabierek
Prezydent Jacek Jaśkowiak podziękował Marlenie Olejniczak, strażniczce miejskiej, która pomogła bezdomnemu. Najpierw przyjęła go pod swój dach, potem znalazła pracę i miejsce w hotelu robotniczym. Tegoroczną Wigilię rodzina Olejniczaków spędzi razem z panem Stasiem, który po raz pierwszy po 18 latach spędzi ten dzień w gronie rodzinnym.

We wtorek prezydent Jacek Jaśkowiak zaprosił strażniczkę Marlenę Olejniczak, by podziękować jej za to, jak zajęła się bezdomnym panem Stasiem, którego przyjęła do swojego domu. - „Bądź ludzki, będziesz wielki” - prezydent Jaśkowiak nawiązał do słów Jacka Kaczmarskiego, dziękując strażniczce za jej postawę. - Tego rodzaju działania są najważniejsze. Tak trzymać dalej. Ostatnie zmiany w Straży Miejskiej pokazują, że strażnicy zajmują się nie tylko zakładaniem blokad na koła, ale są ważnym elementem życia miasta. Cieszę się, że mamy takich strażników.

Prezydent wręczył pani Marlenie bukiet kwiatów i list gratulacyjny, a także nagrodę w wysokości 2 tysięcy złotych. I podkreślił, że tacy strażnicy, jak Marlena Olejniczak, to także kwestia umiejętności doboru kadr.

M. Olejniczak pracuje w terenie, opiekuje się bezdomnymi. Odwiedza ich w miejscach, gdzie koczują. - Z panem Stasiem poznawaliśmy się dwa lata – wspomina M. Olejniczak. - Woziłam mu drobne artykuły spożywcze, obiady. Z koleżankami i kolegami składaliśmy się na obuwie zimowe dla niego. W pewnym momencie dojrzałam do decyzji, by mu pomóc.

Z początku rodzina pani Marleny zareagowała sceptycznie. Zawiozła swoich bliskich do pana Stasia, pokazała, jak mieszka. Co przekonało ich, by pomóc panu Stasiowi? - To, że nie pił. Dbał o siebie. Był czysty – wymienia M. Olejniczak.

W domu państwa Olejniczaków mieszkał około tygodnia. Rano budził córkę pani Marleny, by nie zaspała do szkoły. Telefonował do M. Olejniczak z informacją, że zrobił sobie herbatę, pytał czy podlać kwiaty, wychodził z psami na spacer. Później dostał pracę i przeprowadził się do hotelu robotniczego.

- Pan Stasiu rozprawił się ze swoją przeszłością. Pojechał, zlikwidował szałas, jego pozostałości zakopał – mówi M. Olejniczak. - Razem spędzimy Wigilię, zaprosiliśmy go. Po 18 latach życia w szałasie pan Stasiu obawia, jak będzie wyglądać wieczerza wigilijna w rodzinnym gronie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski