Szkoła dla cudzoziemców w Poznaniu: syryjskie dzieci mają problemy z edukacją

- Dziewczynka powinna iść do I klasy gimnazjum a chłopiec do III. Ten rok mają już stracony, ale mogliby jako "wolni słuchacze" uczęszczać na lekcję, aby nauczyć się języka i poznać rówieśników - mówi Sulaiman Kraiz, lekarz, z pochodzenia Syryjczyk, który pomaga rodzinie.

Czytaj także:

Z Syrii trafili do Wielkopolski

W przypadku 3-letnich bliźniaków nie ma niestety szans na publiczne przedszkole, bo brakuje miejsc. Rodzina nadal nie ma pracy, więc nie stać ich na prywatną placówkę. Dzieci są na rezerwowej liście i czekają.

Inaczej mogłoby być z ich starszym rodzeństwem w wieku gimnazjalnym.

- Generalnie jeszcze nic nie wiem. Nikt u mnie w tej sprawie nie był. Dzwoniła do mnie jedna pani, rodzic dziecka z naszej szkoły, że pomogą rodzinie uchodźców. Powiedziała, że jeżeli będzie miała dokumentację to się do mnie zgłosi i porozmawiamy na co wyraziłem zgodę - mówi Marek Kordus, dyrektor Zespołu Szkół numer 4 w Poznaniu.

Do spotkania nie doszło, a dyrektor mówi, że formalnie nic o sprawie nie wie. Osoby pomagające rodzinie przedstawiają trochę inną wersję wydarzeń, ale to nie jest ważne. Okazuje się, że nie ma przeszkód, aby młodzi Syryjczycy już w tym roku chodzili do szkoły i poznawali język. Przykład płynie z poznańskich Krzesin.

- W naszej szkole uczy się trójka uczniów z Syrii - przyznaje Andrzej Karaś, dyrektor Zespołu Szkół nr 2 w Poznaniu. Dzieci zaaklimatyzowały się, mają dobry kontakt z rówieśnikami.

Jedno z nich powinno uczyć się teraz w 6 klasie szkoły podstawowej. Pozostała dwójka to gimnazjaliści - uczniowie 2 i 3 klasy. Dzieci przez pierwszy miesiąc będą uczęszczać na lekcje języka angielskiego, polskiego i wf. Z czasem oferta ta zostanie jednak rozszerzona.

- Nawet jeśli stracą rok to będą funkcjonować w społeczeństwie - mówi A. Karaś.