Każdy ma prawo do błędu, lekarze też nie są go pozbawiani. W tym przypadku chodziło jednak również o kardynalne zaniedbania, brak troski o pacjenta jak o kogoś ważnego, a nie jedynie jak o pas transmisyjny do przekazywania pieniędzy z NFZ do kasy szpitala. Szokować może właśnie ta skala lekceważenia. Ordynator położnictwa w rozmowie telefonicznej z mniej doświadczoną lekarką decydował, czy robić cesarskie cięcie, które mogłoby uratować noworodka przed kalectwem, czy nie.
Ciekawa jestem, czy zachowałby taki sam stoicki spokój i korzystał z dobrodziejstwa telefonii komórkowej, gdyby chodziło o zdrowie jego ciężarnej żony, dziecka, albo jego wnuczki? Gdyby był lekarzem z powołaniem, to natychmiast przyjechałby na oddział i próbował ratować położnicę i jej dziecko. Ale nie był! Szokujące jest także to, że na rozstrzygnięcie sprawy rodzice musieli czekać sześć lat. I nawet nie dlatego, że sąd był opieszały, ale dlatego, że swoje opinie w żółwim tempie opracowywali biegli. Niestety, wyrok kaliskiego sądu nie kończy sprawy, bo szpital złożył apelację. Od czego chce się odwoływać? Czy od wysokości odszkodowania? Czy od ustalenia, że jego personel zawinił, podczas gdy zawiniła Opatrzność? Mam nadzieję, że chociaż Ona już nigdy nie opuści rodziców, by mieli siłę zmagać się z bólem i poczuciem krzywdy za każdym razem, kiedy patrzą w oczy swojego okaleczonego dziecka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?