Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ten puchar będzie nasz, ten puchar do Lecha należy!!!

Redakcja
Tak było pięć lat temu w Warszawie - dziś w Chorzowie chcemy powtórki!
Tak było pięć lat temu w Warszawie - dziś w Chorzowie chcemy powtórki! Waldemar Wylegalski
Dziś na Stadionie Śląskim w Chorzowie Lech będzie walczył z Ruchem (początek meczu o godzinie 20) w finale Remes Pucharu Polski. Pojedynek transmitują stacje: nSport, TVN turbo i TVN International.

Kibice Lecha, których blisko 9000 zasiądzie na trybunach chorzowskiego giganta, nie wyobrażają sobie innego rezultatu niż wygranej Kolejorza. Tych, którzy martwią się, że Ruch posiada atut własnego boiska, możemy uspokoić. Stadion Śląski nie jest dla Niebieskich zbyt szczęśliwym miejscem, jeśli chodzi o pucharowe rozgrywki. W finale w Chorzowie Ruch zagra po raz piąty i dotąd wszystkie cztery mecze kończyły się ich porażkami! Ostatni raz na chorzowskim gigancie pokonał ich w 1993 roku GKS Katowice. Dlatego z przyjemnością jechali trzy lata później do Warszawy na stadion Polonii. Wygrali tam z GKS Bełchatów 1:0 i ten sukces sprzed 13 lat był znaczącym triumfem śląskiej drużyny na krajowym podwórku.

- Nie patrzymy na te statystyki. Najważniejsze, że stajemy przed historyczną szansą zdobycia tego trofeum i zrobimy wszystko, żeby ją wykorzystać. Bo dla wielu z nas może się ona już w karierze nie powtórzyć - stwierdził kapitan Ruchu Wojciech Grzyb.

Tegoroczny finał Remes Pucharu Polski będzie miał wreszcie odpowiednią atmosferę. Zadbał o to sam Bartosz Remplewicz, właściciel firmy, która jest głównym sponsorem rozgrywek, zasilając kasę stowarzyszeń kibiców obu klubów kwotą 10 000 złotych na oprawę.

Tak jak przed każdym ważnym pojedynkiem, oba zespoły musiały zaprezentować się na oficjalnym treningu, a trenerzy odpowiadali na pytania dziennikarzy na konferencji prasowej.

- Czuję się tak, jak byśmy grali w europejskich pucharach - zauważył trener Franciszek Smuda. Szkoleniowiec Kolejorza jest szczególnie umotywowany. Choć ma na koncie trzy mistrzowskie tytuły, jeszcze nigdy nie udało mu się sięgnąć po to trofeum. Trzymamy kciuki więc za to, żeby powiodło mu się to dzisiaj z Lechem, gdyż wszystko wskazuje na to, że będzie to dla niego jeden z ostatnich meczów w roli trenera poznańskiej drużyny.

Dużo większe doświadczenie w decydujących bojach o Puchar Polski ma obrońca Bartosz Bosacki. Najbardziej doświadczony piłkarz Lecha dwukrotnie triumfował w finale jako gracz Amiki, a pięć lat temu świętował wygraną z Kolejorzem w Warszawie.

- Ten ostatni sukces smakował najbardziej. Dziś też chciałbym wystąpić w podstawowym składzie, ale wiem, że to mało realne. Zrobiłem wszystko, by dzisiaj być z drużyną. Przerwa po takim urazie trwa około miesiąca, a ja wznowiłem treningi już po dwóch tygodniach - mówi reprezentant Polski.
Bosacki leczył kontuzję mięśnia przywodziciela, a w tym czasie partnerem Manuela Arboledy na środku obrony był Zlatko Tanevski. Macedończyk spisywał się bez zarzutu i odzyskał zaufanie "Franza". Jest zwolennikiem zasady, że zwycięskiego składu się nie zmienia.

Na ławce rezerwowych zasiądzie też Ivan Djurdjević, którego zastępował Panamczyk Luis Henriquez.
- Tylko raz miałem okazję grać w finale pucharu. Było to w 2007 r. w Portugalii. Niestety, moje Belenenses przegrało wówczas 0:1 ze Sportingiem Lizbona. Jestem przekonany, że dzisiaj będziemy z naszymi kibicami świętować sukces. Trzeba wygrać puchar dla Poznania, bo to miasto jak żadne inne zasługuje, by cieszyć się ze swoją drużyną ze zwycięstw - powiedział Djurdjević.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski