Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tłok w Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych

Tomasz Nyczka
SOR przy Lutyckiej wciąż boryka się z problemami finansowymi
SOR przy Lutyckiej wciąż boryka się z problemami finansowymi Andrzej Szozda
Wakacyjny tłok w poznańskich Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych (SOR). Pacjenci walą drzwiami i oknami, a SOR-y, które same i tak mają spore długi, traktują jak gabinety lekarzy rodzinnych. I przychodzą z najmniej poważnymi dolegliwościami. Jak to zmienić? Można zwiększyć kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia, na które są jednak niewielkie szanse. A konkursy zostaną ogłoszone już w październiku.

W Poznaniu znajdują się cztery SOR-y. W Szpitalu Wojewódzkim "Lutycka", Szpitalu Miejskim im. Józefa Strusia przy ul. Szwajcarskiej, Szpitalu HCP i Szpitalu Wojskowym. W Szpitalnym Oddziale Ratunkowym można znaleźć pomoc w nagłych przypadkach, a oddział pracuje 24 godziny na dobę, przez siedem dni w tygodniu. Przyjmuje nie tylko pacjentów w stanach zagrożenia życia, ale i tych z niegroźnymi dolegliwościami. I to właśnie główna przyczyna zadłużenia oddziałów.

Ponad pół roku temu władze szpitala "Lutycka" odmówiły podpisania z NFZ kontraktu. Bo fundusz, podczas negocjacji, do standardowej stawki na poziomie 12 tys. zł dziennie dołożył tylko kolejne 3 tys. zł. Wtedy NFZ ogłosił nowy konkurs. A szpital jednak zdecydował się podpisać umowę na niezmienionych warunkach.

Minęło ponad sześć miesięcy, a sytuacja nadal nie uległa poprawie.

- Nasz SOR to wciąż oddział, który przynosi straty. A liczba pacjentów nie maleje. W sobotę w zeszłym tygodniu było ich na oddziale aż 202 - mówi dr n. med. Karol Chojnacki, zastępca dyrektora ds. lecznictwa Szpitala Wojewódzkiego "Lutycka" w Poznaniu. Władze placówki oczekują więc od funduszu zwiększenia kontraktu. Obecny obowiązuje do końca roku. A konkurs zostanie ogłoszony prawdopodobnie w październiku.

A jak sytuacja w innych oddziałach ratunkowych? - Choć nasz szpital jest dużo mniejszy, to rejon działania mamy porównywalny - przekonuje dr n. med. Piotr Drybański, zastępca dyrektora ds. lecznictwa Szpitala Wojskowego w Poznaniu.

I dodaje: - Pacjenci, którzy trafiają do nas ze stanami niezagrażającymi życiu, mogą oczywiście liczyć na pomoc. Ale informuje się ich również, gdzie znajdują się punkty pomocy doraźnej, do których mogą udać się następnym razem.

W tym celu każdy pacjent dostaje specjalną kartkę z adresami pomocy doraźnej lekarzy rodzinnych w Poznaniu. To jednak nie wszystko. Żeby było sprawniej, tych, którzy trafiają na oddział ratunkowy, dzieli się też na grupy. A sam oddział jest wymalowany w pasy. Wszystko według zaleceń Ministerstwa Zdrowia.

- Czerwone pasy oznaczają miejsca dla pacjentów ze stanami zagrożenia życia, żółte dla tych, którzy mogą poczekać i zielone dla pacjentów jedynie do zaopatrzenia ambulatoryjnego - wyjaśnia dyrektor Drybański.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski