Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trener Jacek Karczewski o swojej drużynie bezdomnych: To są wspaniali ludzie [WYWIAD]

Konrad Witkowski
Jacek Karczewski, trener reprezentacji Polski bezdomnych w piłce nożnej.
Jacek Karczewski, trener reprezentacji Polski bezdomnych w piłce nożnej.
Orzełek na koszulce, duma, hymn państwowy, dyscyplina boiskowa, wzajemne wsparcie i nawiązane przyjaźnie – to wszystko pomoże im gdzieś w trzeźwym życiu - mówi Jacek Karczewski, trener reprezentacji Polski bezdomnych w piłce nożnej.

Panie trenerze, jesteśmy na Mistrzostwach Świata Bezdomnych, więc jak to jest z tą bezdomnością? Czy są to rzeczywiście zawodnicy, którzy nie mają gdzie mieszkać?
Jacek Karczewski: - Wskazuje na to sama nazwa naszej organizacji, czyli Stowarzyszenie „Reprezentacja Polski Bezdomnych”. Wygląda to w ten sposób, że my wybieramy zawodników do kadry tylko z określonych środowisk. Są to m.in. ośrodki Monaru, Monarów Markotów, fundacji „Barka” i Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta. Te organizacje zajmują się w Polsce bezdomnością, pomagają ludziom wychodzić z nałogów oraz prowadzą terapie. My wybieramy zawodników właśnie z takich grup. U tych wszystkich osób degradacja społeczna jest na odmiennych płaszczyznach i różnych fazach. To zależy od tego, kto i jak długo przebywa w tym środowisku. Większość z nich bierze narkotyki albo pije alkohol. Są to różne nałogi, bywają też osoby uzależnieni od hazardu. Takich ludzi rodzina często usuwa z domu dla swojego bezpieczeństwa, bo inaczej nie potrafi sobie poradzić. Sam pobyt w ośrodku jest dla nich taką bezdomnością, oni w tym momencie nie mają gdzie mieszkać. Część z nich ląduje też na ulicach – tak to wygląda. W grupie 20-25 zawodników, którą powołuję, pewnie są też ludzie, którzy przez większość swojego życia nie mieli mieszkania, byli na ulicy. Oczywiście z wyboru.

Zobacz kto gra w reprezentacji Polski bezdomnych:

Mistrzostwa Świata Bezdomnych: Polska reprezentacja [ZDJĘCIA]

W związku z tym, że są to ludzie po przejściach, z trudnymi charakterami, czy miał Pan problemy żeby do nich dotrzeć, przekonać do gry? Czy były trudności w komunikacji między Panem a zawodnikami?
Jacek Karczewski: - Myślę, że troszeczkę na początku. To jest tak, że część z tych ludzi ma kłopoty z autorytetami. Jak człowiek bierze narkotyki albo pije alkohol, to staje się strasznym egoistą i nie potrafi działać w grupie. Taka osoba nie potrafi się podporządkować, bo na ulicy musiała walczyć o siebie. Mam to szczęście, że oni są już na pewnym etapie terapii. Kiedy przyjeżdżają to widzę, że jestem dla nich autorytetem. Ja również jestem człowiekiem z takiego środowiska. Od 15 lat jestem poza problemem, jestem już trzeźwy. Mam swoją rodzinę i pracę. Wróciłem do sportu, mam pasję, czyli piłkę nożną, Oni to widzą. Łatwiej się z nimi dogaduję, bo mam świadomość tego, co się z nimi dzieje. Widzę kiedy podczas terapii, treningów czy meczów coś zaczyna się z nimi dziać. Wiem, że mają jakieś problemy. Poznaję ich, rozmawiam, jestem bardzo otwarty i uczciwy. Staram się być sprawiedliwy do bólu: jak trzeba dopieprzyć to dopieprzam, chwalę gdy trzeba pochwalić. Muszę powiedzieć, że wszyscy z mojej kadry to są wspaniali ludzie.

Mistrzostwa Świata Bezdomnych rozpoczęte! [ZDJĘCIA]

Czy zna Pan jakąś nietypową historię któregoś z zawodników? Czy jest ktoś, kto przeszedł w życiu naprawdę bardzo dużo, a teraz reprezentuje Polskę na mistrzostwach świata?
Jacek Karczewski: - Znam osoby z moich wcześniejszych roczników, którzy 15-20 lat spędzili na ulicy, kilka lat w więzieniu, a potem wrócili do ośrodka z postanowieniem zmiany swojego życia. Teraz żyją normalnie, na trzeźwo, pozakładali rodziny i zerwali z tym środowiskiem. Są wspaniałymi ludźmi.

Czy sądzi Pan, że ten turniej może pomóc zawodnikom?
Jacek Karczewski: - Już im pomaga. Dostawałem już takie sygnały. Po tygodniu zgrupowania zadzwonił do mnie terapeuta z jednego z ośrodków i mówi: Słuchaj Jacek, co wy tam im robicie? Zapytałem o co chodzi, a on powiedział, że chłopcy wrócili odmienieni, z zapałem do leczenia, ustabilizowani, z dobrym podejściem. Odpowiedziałem, że po prostu trenujemy i nic innego nie robimy.

Mistrzostwa świata w piłce nożnej bezdomnych: Polacy przegrali z Portugalią [ZDJĘCIA]

Czyli uważa Pan, że hasła wygłaszane przy okazji tych mistrzostw, takie jak to, że 80% uczestników zmieniło swoje życie po wcześniejszych turniejach, to nie są puste slogany, ale prawdziwe dane?
Jacek Karczewski: - Tak właśnie jest. To prawda i ja jestem najlepszym tego przykładem. Jestem człowiekiem po problemach. Skończyłem leczenie, byłem dwa razy na Mistrzostwach Świata. Te rozgrywki dały mi kopa do życia, dzięki nim wróciłem do sportu, który jest moją wielką pasją. Zostałem z reprezentacją, prowadzę tę kadrę i cały czas jestem przy niej.

Jak Pan sądzi, czy ten turniej to jest dla zawodników najważniejsze wydarzenie w ich dotychczasowym życiu?
Jacek Karczewski: - Myślę, że tak. Czasami jest tak, że jedyne co mamy w życiu to wspomnienia. Te dobre ratują nam czasami tyłek. Tych wspomnień nikt nie może nam zabrać. Sądzę, że część z tych ludzi jest na takim etapie terapii, że to ich pchnie gdzieś do życia, że z powrotem poczują oni w sobie siłę. Przywróci im to takie poczucie własnej wartości. Ten orzełek na koszulce, duma, hymn państwowy, dyscyplina boiskowa, wzajemne wsparcie i nawiązane przyjaźnie – to wszystko pomoże im gdzieś w trzeźwym życiu. Oni już się zmieniają. Widzę ich na co dzień, w każdej minucie i dostrzegam, jakie zmiany w nich następują. Stają się bardziej otwarci, życzliwi i sympatyczniejsi.

Mistrzostwa świata bezdomnych w piłce nożnej: Polacy przegrali z Francją

Czy uważa Pan, że w tej imprezie ważniejszy jest aspekt sportowy, czy jednak ta ludzka strona, czyli zwrócenie uwagi na problemy uczestników?
Jacek Karczewski: - Byłbym hipokrytą, gdybym powiedział, że nie aspekt sportowy. Jest on dla mnie ważny. Trener to trener – ja muszę mieć wynik, bo po to pracuję. Wspólnie działamy po to, aby osiągnąć sukces. Jednak nie można zapominać o tym aspekcie społeczno-terapeutycznym. Mamy co wieczór odprawy, nazywamy je „społecznościami”. Podczas nich wszystkie sytuacje boiskowe próbuję przełożyć zawodnikom na takie codzienne życie. Np. gdybyś tutaj zachował się w ten sposób, to efekt byłby taki, pamiętaj o tym.

Czy zatem można powiedzieć, że to wydarzenie jest dla pańskich piłkarzy szansą nie tylko sportową, ale też społeczną?
Jacek Karczewski: - Nie chcę tutaj używać jakichś górnolotnych słów. Nie będę mówił o procesie socjalizacji, bo to nie dla mnie. Natomiast uważam, że ważne dla nich jest wszystko to, co dzieje się w tej chwili na boisku, jak i poza nim. Jak oni sobie to wszystko ładnie przełożą na trzeźwe życie, to będzie dobrze.

Jak wyglądały wasze przygotowania? Z jakich stron i od kogo otrzymaliście wsparcie?
Jacek Karczewski: - Dokładnie nie orientuję się w tych sprawach. Ja zajmuję się swoją działką, czyli trenowaniem. Mieliśmy zgrupowanie, trzy boiska do dyspozycji oraz wyżywienie. Mieszkaliśmy w szkole, ale w dobrych warunkach. Odbyliśmy dwa tygodniowe zgrupowania przed Mistrzostwami Świata. Oprócz tego zawsze otrzymujemy jakąś pomoc z PZPN, chociaż nie wiem jak było w tym roku. Oni są stowarzyszeniem, więc nie mogą dawać nam pieniędzy, ale dostawaliśmy od Związku np. autokar kiedy musieliśmy gdzieś pojechać oraz stroje do gry. Dorzucali się również do biletów jak wyjeżdżaliśmy za granicę. W tym roku tak naprawdę nie wiem kto był takim sponsorem, który dokładał się do naszej działalności, bo ja żyję tylko kwestią sportową.

Czy w związku z turniejem odczuł Pan większe zainteresowanie mediów waszą drużyną?
Jacek Karczewski: - Nie wiem, jak ta impreza jest nagłośniona. Są różne opinie na ten temat. Jedni znajomi mówią, że te mistrzostwa były słabo reklamowane, a od drugich dostaję sygnały, że nieźle to wygląda. Zainteresowanie mediów jest, jak najbardziej. Gramy u siebie i zauważyłem, że media już miesiąc przed turniejem zaczynały się tym interesować. Dzwoniono do mnie, pytano. To zainteresowanie stawało się intensywniejsze w miarę zbliżania się mistrzostw. Dla mnie i dla tych wszystkich ludzi ważne jest to, żeby mówić o takich imprezach. Istnieje system wspierania, ale myślę, że to jest cały czas zbyt mało. Chodzi o to, że ludzie, którzy wychodzą z problemu najczęściej pozostają bez mieszkań, nie mają pracy. Ważne żeby pomoc szła właśnie w tym kierunku. Jeżeli człowiek sam tego chce, to można wspomóc go w terapii, postawić do pionu i ustabilizować. To zajmuje jakiś czas, jednak co późnej?
W jaki sposób odnajdywał Pan piłkarzy do drużyny? Jak wyglądała selekcja?
Jacek Karczewski: - Odbywają się turnieje preeliminacyjne, na które ja jeżdżę i wyszukuję piłkarzy. Później są mistrzostwa Polski i przyjeżdżam na nie już z gotowymi nominacjami. Tam jeszcze w międzyczasie dobieram sobie ludzi. To jest specyficzne środowisko. Na przykład w tym roku miałem sześciu bramkarzy, a zostało mi tylko dwóch. Ranga wydarzenia przerosła niektórych i ich opiekunowie z ośrodków zasugerowali, że lepiej będzie dla nich jeśli nie będą przerywać terapii. Ja się z tym oczywiście zgadzam, bo dla naszego stowarzyszenia najważniejszy jest człowiek. Zawsze można kogoś zastąpić kimś innym, natomiast oni walczą o swoje życie. W takich sytuacjach zawsze dowołuję ludzi. Po tym wszystkim rozdaję powołania do kadry, co jest zawsze bardzo miłe zarówno dla nich, jak i dla mnie.

Jest Pan dla zawodników surowym nauczycielem, czy raczej życzliwym przyjacielem?
Jacek Karczewski: - Człowiekiem. Człowiekiem i trenerem. Kiedy muszę wymagać, to wymagam, zaś kiedy widzę, że trzeba odpuścić, to odpuszczam. Staram się być sprawiedliwy dla wszystkich, nie robię żadnych wyjątków. Ci zawodnicy są dla mnie bardzo ważni w tym momencie, ale także po zawodach. Potem, jak to wszystko się już skończy, to spotykamy się na turniejach i utrzymujemy znajomość. Mam kontakt na Facebooku, mailowy czy telefoniczny, prawie ze wszystkimi zawodnikami, których prowadziłem. Wiem co się u nich dzieje. Tutaj też przyjeżdżają moi ludzie. Wczoraj był bramkarz naszej kadry z Mediolanu, który mieszka teraz w Holandii, założył tam rodzinę i znalazł pracę. Dzisiaj przyjechał Łukasz, który bronił na mistrzostwach w Rio. Jutro przyjadą następni. Oni wszyscy sobie teraz dobrze radzą.

Czy generalnie pańscy podopieczni interesują się sportem na co dzień?
Jacek Karczewski: - Oczywiście. To są ludzie, którzy w przeszłości grali w piłkę nożną lub uprawiali jakiekolwiek inne sporty. Miałem kiedyś w swoich byłych reprezentacjach hokeistów, żużlowca – to są bardzo usportowieni ludzie. W dwa tygodnie albo w miesiąc nikogo nie da się nauczyć grać w piłkę. Wbrew pozorom podczas tego turnieju widać technikę zawodników i ich umiejętności. To nie jest tak, że oni wcześniej obijają się na ulicy, nie potrafią kopnąć piłki i nagle z przypadku trafiają do drużyny. Nie okłamujmy się: ludzie, których powołuję do kadry muszą mieć pewne podstawy.

W roli trenera był Pan na Mistrzostwach Świata Bezdomnych w Mediolanie w 2009 roku i w Rio de Janeiro rok później. Czym turniej w Poznaniu różni się od tamtych?
Jacek Karczewski: - Niezręcznie jest mi porównywać te imprezy. Prawda jest taka, że imprezę w Mediolanie ratował Czerwony Krzyż i wojsko. Przyszło nam tam mieszkać na terenie jednostki wojskowej, w namiotach Czerwonego Krzyża. W Brazylii mieszkaliśmy w hostelach, a po jedzenie trzeba było daleko dojeżdżać i czekać na nie 40 minut. Tutaj jest dużo lepiej. Turniej w Polsce mogę porównać do tych w Kapsztadzie i w Kopenhadze, bo tam również wszystko było dobrze zorganizowane. Zarówno pod względem logistycznym, żywieniowym, jak i warunków, w których przebywaliśmy.

Można więc powiedzieć, że Poznań stanął na wysokości zadania?
- Oczywiście, że tak!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski