- Zachować się pani nie umiesz! - głos męski z zamyślenia koleżankę baby wyrwał. Speszyła się lekko, bo po wzroku mężczyzny poznała, że do niej mówi.
- Ja? - zdziwiona spytała, jeszcze bardziej w kąciku się kuląc.
- Do ekg najpierw iść należy, bez tego doktor nie przyjmie… - pan, co się uprzejmym okazał wyjaśnił. - A co pani dolega właściwie?
Rozczarowaną bardzo minę miał, gdy odpowiedziała, że pewnie nic, że tak serce sprawdzić przyszła.
- Ja to serce słabe już mam - wyznał. - Od cukrzycy się zaczęło, a teraz, pani, to wszystko leci. Te męskie sprawy też, żaden facet ze mnie…
Przyjaciółka speszyła się bardzo na to zbyt szczere wyznanie. Na gazetę wzrok skierowała, celem uniknięcia słuchania o objawach szczegółowych bardziej. Tematu zakończyć nie udało się jeszcze:
- A inne sprawy to jak u pani? - pacjent głośno dopytywał. - Choroby w sensie jakie pani ma?
Koleżanka głosem chłodnym poinformowała, że w domu zdrowi wszyscy i ona też.
- Skąd się to w ludziach bierze, że tak o chorobach gadać chcą? - przyjaciółka głośno się zastanowiła, gdy z babą po kijach śniadanie drugie szykowały sobie.
- Nie wiem, ale dziadowi udzieliło się też - baba odparła. - Jak przyjaciel z Paryża zadzwonił, to pierwsze o co spytał, to jak z kręgosłupem jego jest. A potem to o masażach mówili i nodze jednej, co z nią coś u kolegi bardziej się zrobiło… Sypią się ci faceci jak nic.
- Nie oni tylko, ja ostatnio myśli niewesołe coś mam, choć wyniki dobre niby - przyjaciółka wyznała. - Gulaszu z serc jeść nie mogę…
Baba aż usta rozdziawiła zdumiona, bo za myśleniem owym nadążyć nie umiała.
- Nie rozumiem o co się rozchodzi - po dłuższym namyśle się poddała i zajęła jajek rozbijaniem na jajecznicę. No to dalsze rewelacje z poczekalni u doktora usłyszała, że jak ktoś czegoś jeść nie może, to to mu dolega właśnie.
- Bzdura totalna! - baba się oburzyła. - Albo i zabobon jaki. Chyba sama w to nie wierzysz. Ja na ten przykład za nic, ale to za nic móżdżku bym nie tknęła. I co - głupia może jestem?
- To związku żadnego mieć nie musi - przyjaciółka jakoś nie zaprzeczyła wcale. - Chodzi o to, że jak coś lubiłaś, a potem nagle tak ci obrzydło, że do ust nie weźmiesz, to ani chybi choroba. A ja to za gulaszem z serc przepadałam zawsze…
I na wzmocnienie teorii tej o mamie pacjentki jednej z poczekalni opowiedziała, że wątróbkę najchętniej jadała, a potem nagle nie tylko, że do ust nie wzięła, to wzrok od owej z obrzydzeniem odwracała.
- I na marskość wątroby zmarła, choć nie piła wcale - przyjaciółka dramatycznie zakończyła. Temat rozmowy ustał, wskutek nadejścia przyjaciółki męża, co wstał właśnie, gdy one już dziesięć kilometrów przeszły prawie.
- O, śniadanko szykujecie, jak miło - ziewnął jeszcze, bo niedospany widać był.
- Idealnie trafiłeś, jajecznicę robimy właśnie! - baba po jajka kolejne do rozbijania sięgnęła.
- Nie, nie - zaprotestował jakoś tak gwałtownie. - Jakoś tak mi jajka zbrzydły ostatnio…
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?