Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tydzień Baby: Przychodzą baby do lekarza i facet z jajami też

Kamilla Placko-Wozińska
Kamilla Placko-Wozińska
Drugie podejście to przyjaciółki baby do rodzinnego było. Przy pierwszym tak ją przestraszył, że całkiem o przeziębieniu czy grypie może nawet zapomniała. O choroby ją straszne podejrzewał i na badania specjalistyczne wysłał. Panika dwa dni jedynie trwała, bo badania podejrzeń nie potwierdziły.

– Pani się tak nie denerwuje, znam tego lekarza, troskliwy bardzo jest i często pacjentów tu podsyła, nic pani nie jest – przy badaniu USG usłyszała. – A na przyszłość to proszę z katarem takim nie przychodzić. Innych zarazić można…

No to przyjaciółka do rodzinnego wróciła. Nie zdążyła z czym powiedzieć, gdy telefon pierwszy się rozległ.

– A gdzie do cholery mam być, w pracy – doktor wyjaśnił i zaraz rozmowę drugą miał, którą już grzecznie toczył: – Tak, tak, kochanie, oczywiście będę…

Już przyjaciółka o temperaturze mówić miała, gdy stacjonarny zadzwonił.

– Ojej, zapomniałem całkiem, dobrze, że mi pani przypomniała – lekarz słuchawkę ręką przesłonił i koleżance wyjaśnił: – Bo ja was dwie równocześnie przyjmuję, drugą pacjentkę na telefonie właśnie mam…

Trochę to trwało, ale co tam rad cennych przyjaciółka wysłuchała, innych dolegliwości dotyczących. Ponowna próba pogadania o swoich też się nie powiodła, bo do gabinetu rejestratorka wpadła.

– Panie doktorze, jest ten pan z jajami – obwieściła. Przez chwilę tylko koleżanka zastanawiała się, co to za dolegliwość być może, bo lekarz wyjaśnił: – Najświeższe jajka w całej wsi, pani też kupić sobie może…

Druga baby przyjaciółka też troskliwą rodzinną ma. Jak owa o reklamowane środki na nastrój lepszy pytała, ta jak nie przymierzając baba zareagowała: – Pływalnia, bieganie, to zobaczy pani jakiego kopa dostanie, a nie zdrowie tabletkami rujnować!
I przyjaciółkę przekonała. Obiecała babie, że kiedyś z nią chodzić będzie, od poniedziałku może na ten przykład.

Baba więc sama na razie na sporty różne uczęszcza. Gwoli prawdy, to nie zawsze ćwiczy jakoś tak specjalnie. Ot, popływa trochę, to w basenie z bąbelkami posiedzi. A jak ludzi mało jest i dzieciarnia zjeżdżalni nie okupuje, to zjedzie sobie też. Raz, jak zjeżdżalnię dla siebie tylko miała, to o świecie całym zapomniała i czas przekroczyła. 40 groszy dopłacić miała.

– Zaraz reguluję – panią kasjerkę poinformowała i do sali z suszarkami się udała.

Gdy portfel otworzyła, oczom jej grosze się ukazały. Ale dziesięć tylko. W torebce więc szukać zaczęła, czy inne nie wypadły przypadkiem.

– Czego pani tak nerwowo szuka? – częsta towarzyszka ćwiczeń porannych spytała. A jak baba zawstydzona powiedziała, to owa, że pożyczy przecież.

– Życie mi pani ratuje... – baba dziękować zaczęła, bo oczyma wyobraźni to już widziała, jak z pływalni wypuścić jej nie chcą. Skończyć nie zdążyła, bo komórka koleżanki nowej się odezwała.

– Zaraz będę przecież. A dużo tych pacjentów? – jak się okazało lekarka o sportowym duchu pytała. – Pani przeprosi, że spóźnię się trochę, bo…, bo... ja tu właśnie jednej życie uratowałam.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski