Małgorzata Adamczak, Paweł Arndt, Łukasz Borowiak, Jacek Tomczak i Wojciech Ziemniak - to wielkopolscy posłowie PO, którzy opowiedzieli się w piątek przeciwko dalszym pracom nad przygotowanymi przez PO przepisami o związkach partnerskich. A tym samym: kolejny raz przyczynili się do podziału partii. Kolejny, bo zaledwie trzy miesiące temu wystąpili przeciwko niej, głosując za zaostrzeniem prawa aborcyjnego. Wtedy ostro skrytykował ich Donald Tusk oraz szef klubu.
- To stała piątka, która już w poprzednich głosowaniach nie stosowała się do zaleceń premiera i klubu. Może chcieli pokazać, że coś znaczą w partii - mówił podczas konferencji prasowej w październiku Rafał Grupiński, szef klubu PO oraz wielkopolskich struktur partii.
Opozycja uważa, że piątkowe głosowanie może okazać się tym, które przeleje czarę goryczy. Zdaniem Krystyny Łybackiej z SLD, w Platformie można już mówić o kryzysie. Z kolei Ryszard Kalisz wieści partii Tuska trzęsienie ziemi, porównując liberałów i konserwatystów z PO do nachodzących na siebie płyt tektonicznych. Jeszcze dalej idzie Adam Hofman z PiS, mówiąc już o kryzysie rządowym. Według niego wystąpienie premiera z mównicy było jednoznaczne i miało na celu zjednoczenie klubu w głosowaniu.
- Wyszedł, zaryzykował, odciął się od swojego ministra i przegrał - ocenia Hofman. I dodaje, że Tusk nie wybaczy tego członkom swojej partii.
Wielkopolscy posłowie PO, którzy zagłosowali przeciwko związkom partnerskim, nie mają sobie nic do zarzucenia.
- Jestem wolnym człowiekiem o określonych poglądach, których zawsze będę bronił - mówi Jacek Tomczak. - Dlatego jestem posłem. I dlatego jestem w PO, której przyświeca zasada wolności sumienia. Nasza partia łączy różne światopoglądy, więc w naturalny sposób przy tak kontrowersyjnych projektach jest skazana na zróżnicowanie. Ale to właśnie nasz atut.
Pytany o sam projekt dotyczący związków partnerskich Tomczak mówi już jednak nie o atucie, a niekorzystnych różnicach. Uważa bowiem, że pomysł PO od początku nie miał szans, a wiadomo było, że wywoła wewnętrzny spór.
- Nie rozumiem, dlaczego władze klubu tak się zaangażowały w lansowanie tego projektu - mówi Jacek Tomczak. - Jedynym efektem było pokazanie wewnętrznych różnic w PO, co nie podziałało na naszą korzyść.
Posłowie, tłumacząc swoją decyzję w sprawie związków partnerskich, wskazują, że proponowane przepisy były niezgodne z konstytucją. Używają zatem identycznego argumentu, jak minister Gowin podczas sejmowej debaty (a od którego odciął się Donald Tusk). Bo w kuluarach bywają nazywani konserwatywną grupą Jarosława Gowina. Sami temu zaprzeczają.
- Przypisuje się nam łatkę związanego z ministrem, konserwatywnego skrzydła PO, ale żadna formalna czy nawet umowna grupa nie istnieje - przekonuje Wojciech Ziemniak, poseł z Kościana. - Klub dał nam przyzwolenie na głosowanie zgodnie z własnymi poglądami. Nikt nie sugerował się stanowiskiem ministra Gowina.
Inaczej sprawę przedstawia jednak szef klubu Platformy. W "Kontrwywiadzie" RMF FM przyznał, że członkowie PO wielokrotnie rozmawiali o związkach partnerskich i przekonywali się wzajemnie, by tę kwestię rozwiązać i wprowadzić ułatwienia w życiu Polaków.
- Ale jak widać, w tym przypadku szarża Gowina z mównicy spowodowała pewnie zmianę postawy u kilku naszych parlamentarzystów - uznał Rafał Grupiński. I dodał, że "najgorsze jest to, iż minister Gowin wprowadzał w błąd wysoką izbę, mówiąc, że projekt PO jest niekonstytucyjny".
O tym, że posłowie uznawani za konserwatystów głosowali zgodnie ze swoimi poglądami, a nie stanowiskiem Gowina, przekonuje również Łukasz Borowiak, poseł PO z Leszna. I też zaprzecza, by w partii istniała "grupa rozłamowców" czy "frakcja Gowina". Ale jednocześnie zarówno on, jak i np. Jacek Tomczak dodaje, że w Sejmie odbywają się regularne debaty m.in. z ministrem.
- Co prawda, spotykamy się wraz innymi posłami o konserwatywnych poglądach, by omawiać ważne tematy, ale na te spotkania może przyjść każdy zainteresowany czy sympatyzujący z ministrem Gowinem - mówi Borowiak.
Czy piątka wielkopolskich posłów, którzy wyłamali się w głosowaniu nad związkami partnerskimi, powinna spodziewać się konsekwencji ze strony władz partii? - Pluralizm poglądów to atut PO, choć niektórzy uważają go za wadę - mówi Paweł Arndt, poseł z Gniezna. - Wiem, że część członków PO ma nam za złe, że głosowaliśmy inaczej.
Arndt twierdzi jednak, że klub dyskutował przed głosowaniem i prezydium dało posłom pełną swobodę decyzji, więc konsekwencji się nie obawia.
Żalu nie kryje jednak sam szef klubu Rafał Grupiński. I przyznaje, że rozmowy z premierem powinien spodziewać się Jarosław Gowin. Ubolewanie wyraziła też Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, wielkopolska posłanka i minister w Kancelarii Premiera. Pełnomocniczka rządu zapowiedziała też, że projekt PO do Sejmu powróci.
Premier: Oczekuję pełnej lojalności
Sejm odrzucił w piątek trzy projekty dotyczące związków partnerskich.
Za odrzuceniem projektu PO było 228 posłów, przeciw - 211, wstrzymało się - 10. Przed głosowaniem minister Gowin z trybuny powiedział, że projekty są sprzeczne z konstytucją. Premier oświadczył, że to osobista opinia Gowina. Pytany wczoraj o ocenę ministra zapowiedział, że będzie oczekiwał od współpracowników pełnej lojalności. A zachowanie Gowina podda analizie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?