Bo ktoś się zagapi i zbyt wolno ruszy na skrzyżowaniu. Bo światła są źle ustawione i przez nie tracimy cenne sekundy w drodze do pracy. Bo preferują pieszych i komunikację miejską (a ja oceniam je z punktu widzenia kierowcy).
Dlatego tak trudno jest mi się pogodzić z nową sygnalizacją na jeżyckich skrzyżowaniach (i często omijam tę część miasta, która do niedawna była jedną z moich ulubionych). I dlatego tak bardzo lubię jeździć po mieście w niedziele lub późnymi wieczorami, kiedy na większości skrzyżowań światła są pulsujące. I dlatego denerwuję się, kiedy po dyżurze łapie mnie „czerwona fala” na ulicy Reymonta, kiedy miasto jest opustoszałe.
Jednak potrafię dostrzec też pozytywne strony sygnalizatorów. Jest dla mnie oczywiste, że na dużych skrzyżowaniach są niezbędne. Wystarczy zobaczyć, co się dzieje podczas każdej z awarii: pogubieni kierowcy, olbrzymie korki, paraliż komunikacyjny nie tylko na skrzyżowaniu.
Podobnie oceniam nowy pomysł drogowców. W przypadku Starołęckiej, konieczność budowy sygnalizacji jest dla mnie bezsporna. Tam, gdzie chodzi o bezpieczeństwo, trzeba zapomnieć o wygodzie. Nawet, jeśli poprawi to bezpieczeństwo w niewielkim tylko stopniu, to warto poświęcić „przepustowość” skrzyżowania.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
