57-latek z poznańskiego Nowego Miasta już wcześniej wychodził z jamnikiem o imieniu Nuka. Zabierał psa na spacery do lasu znajdującego się w pobliżu domu. Tym razem mężczyznę zdenerwowało, że przez dłuższy czas czworonóg nie chciał załatwić potrzeby fizjologicznej.
Poznaniak chwycił leżącą na ziemi brzozową gałąź i zaczął bić psa. Kilka razy uderzył czworonoga w głowę. Nie zwracał uwagi na to, że w pobliżu bawią się kilkuletnie dzieci (później okazało się, że wśród maluchów było także 6-letnie dziecko właścicielki psa, które na co dzień zajmowało się Nuką).
Gdy mężczyzna stwierdził, że pies nie żyje, zostawił go w lesie i wrócił do domu. 57-latek nie ukrywał tego, co zrobił. Od razu wyjawił swojej przyjaciółce, dlaczego przyszedł do domu bez jamnika. Roztrzęsiona kobieta poprosiła o pomoc koleżankę. Razem poszły do lasu i zakopały psa. Później postanowiły, że trzeba powiadomić o zajściu policję.
- Funkcjonariusze, którzy przyjęli zgłoszenie pojechali we wskazane miejsce w lesie i odkopali psa - mówi Anna Furmanowska z Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu. - Czworonóg został przewieziony do schroniska dla zwierząt, gdzie zostanie przeprowadzona autopsja. Jeśli okaże się, że pies faktycznie został zabity gałęzią, 57-latkowi zostaną przedstawione zarzuty.
Za zabicie psa ustawa o ochronie zwierząt przewiduje do roku pozbawienia wolności.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?