Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zagadki spadku po księdzu

Krzysztof M. Kaźmierczak
Uczniowie, nauczyciele i sympatycy LO 8 wystąpili w obronie renomowanego liceum
Uczniowie, nauczyciele i sympatycy LO 8 wystąpili w obronie renomowanego liceum A. Szozda
Niewykluczone, że batalia o budynki szkół przy ul. Głogowskiej w Poznaniu może wrócić na sądową wokandę. Dotąd nie brano pod uwagę okoliczności związanych z postępowaniem spadkowym i ogromnym zadłużeniem nieruchomości ks. Czesława Piotrowskiego.

Reprezentujący kurię prawnik uważa, że nie ma znaczenia fakt, że kuria nie chciała spadku oraz że budynków szkół nie było w wykazie własności kapłana. - Nie umieszczenie nieruchomości, w których jest LO nr 8 i szkoła muzyczna w inwentarzu spadkowym jako własność ks. Piotrowskiego nie oznacza, że jego spadkobiercy nie mają do nich prawa - twierdzi stanowczo Mikołaj Drozdowicz.

Miejscy prawnicy, którzy bronili nieruchomości przed oddaniem ich Kościołowi nie znali przebiegu sprawy spadkowej. Zapytani o odrzucenie przez kurię spadku w 1964 roku... poprosili o bliższe informacje na ten temat. Ich zdaniem sprawa nie jest jeszcze zamknięta.

- W przypadku pojawienia się nowych, nieznanych dotychczas okoliczności, możliwe stanie się przeanalizowanie zasadności wznowienia postępowania - uważa Łukasz Nowak z Urzędu Miasta Poznania.

Wywłaszczone w 1956 roku nieruchomości zostały w 2008 roku prawomocnie przyznane poznańskiej kurii . Kiedy wyszło na jaw, że domaga sie ona od miasta wysokich opłat za dzierżawę budynku LO doszło do protestów uczniów i sympatyków szkoły. Pod koniec marca władze miasta ogłosiły, że zawarły z kurią porozumienie. W rzeczywistości skończyło sie jedynie na słownym przedstawieniu deklaracji o dążeniu do rozwiązania problemu LO.

Dotarliśmy do dokumentów, które budzą wątpliwości, czy władze miasta wykorzystały wszystkie argumenty w głośnym sporze dotyczącym budynków po szkołach założonych przed wojną przez ks. Czesława Piotrowskiego.

Kuria poznańska niedawno z sukcesem stoczyła batalię o nieruchomości po kapłanie, ale pierwotnie wcale tego majątku nie chciała przyjąć. W 1964 roku oficjalnie odrzuciła przed sądem spadek po ks. Piotrowskim. Po dziewięciu miesiącach od rozpoczęcia procesu spadkowego majątek przyjął prywatnie arcybiskup Antoni Baraniak, którego Cz. Piotrowski umieścił w testamencie jako spadkobiercę zastępczego.

Wbrew twierdzeniom niektórych mediów, duchowny w swojej ostatniej woli ani słowem nie wspomniał o budynkach przy ul. Głogowskiej. Co więcej, w inwentarzu spadkowym zaakceptowanym przez przedstawiciela biskupa nie wykazano tych nieruchomości jako własności księdza, tylko jako mienie wywłaszczone, co można odczytywać jako akceptację dla tego stanu rzeczy.

Według przedwojennego oraz obecnego prawa hipotecznego uprawnienia właściciela do dysponowania nieruchomością są ograniczone przez zobowiązania wobec wierzycieli. W razie braku spłaty mogą oni przejąć prawa własności. Przedwojenne wpisy na hipotece nieruchomości duchownego przekraczały milion złotych. W tamtym czasie złotówka miała zabezpieczenie w złocie (według urzędowego przelicznika 5924 złote za kilogram). Obciążenie hipoteczne miało zatem wartość 175 kilogramów złota. Według obecnych cen tego kruszcu byłoby to ponad 17 milionów złotych!

Nie jest prawdą, że wojna zamknęła sprawę długów. Niemiecki okupant zabierając budynki, samowolnie wykreślił obciążenia hipoteczne, ale wkrótce po wojnie główni wierzyciele upomnieli się o swoje należności. Zachodnio-Polskie Towarzystwo Kredytowe Miejskie w Poznaniu i Bank Wzajemnych Ubezpieczeń Vesta 10 stycznia 1946 roku doprowadzili do przywrócenia wpisów na hipotekach. W ramach walki z prywatną własnością w 1948 r. premier Józef Cyrankiewicz zlikwidował towarzystwa kredytowe, a dwa lata później uznano wszystkie kredyty hipoteczne za nieważne. Komunistycznej władzy ks. Piotrowski zawdzięczał, że komornik nie zabrał mu zadłużonych nieruchomości. Miał jednak świadomość, że bezprawne decyzje mogą zostać podważone. Może licząc się z tym, że przyjdzie mu kiedyś spłacić zaciągnięte zobowiązania hipoteczne, duchowny gromadził na ten cel pieniądze?

To tłumaczyłoby posiadanie przez wywodzącego się z niezamożnej rodziny księdza zaskakująco dużych sum. Po śmierci ks. Piotrowskiego na jego książeczce oszczędnościowej było prawie 151 tysięcy złotych, a oprócz tego na koncie czekowym jeszcze około 19 tysięcy złotych. W 1963 r. średnia pensja wynosiła 1763 złote, co oznacza, że kapłan miał w banku równowartość ośmioletniego wynagrodzenia.

Nie tylko archiwalne dokumenty sądowe wskazują, że w sprawie ks. Piotrowskiego i jego szkół funkcjonuje wiele mitów i półprawd. Żeby je skonfrontować z realiami, wystarczy sięgnąć do życiorysu kapłana. Jest on od lat przedmiotem kościelnych badań z uwagi na nietypowe podejście księdza do edukacji młodzieży oraz jego powojenne zasługi (kapłan kierował odbudową poznańskiej katedry oraz był zaangażowany w działalność drukarni i Księgarni św. Wojciecha).

Wbrew dzisiejszym opiniom o ks. Piotrowskim, nie był on wcale religijnym fundamentalistą, który nie mógł ścierpieć, że po wojnie na miejscu jego gimnazjum powstało świeckie, państwowe liceum. Wręcz przeciwnie. O dużej otwartości duchownego świadczy choćby jego praca doktorska, którą obronił w 1932 roku. Na ówczesne czasy tematyka rozprawy księdza była niezwykle śmiała, a nawet dzisiaj bulwersowałby jej tytuł: "Życie seksualne męskiej młodzieży gimnazjalnej". Jego szkoły, chociaż miały religijny charakter, nie były zarezerwowane dla katolików. W statutach były zapisy mówiące nie o katolickim, tylko o chrześcijańskim charakterze placówek, dzięki czemu były one otwarte także dla protestantów. Szkoły działały na prawach gimnazjów państwowych.

W świetle powyższego trudno mieć pewność, że kapłan byłby zadowolony, gdyby zrealizowano zamierzenia poznańskiej kurii. Chociaż obecnie jej władze twierdzą, że nie wchodzi w grę zastąpienie liceum szkołą kościelną, to nie ulega wątpliwości, że takie plany były. W 1991 roku ówczesny poznański biskup, Stanisław Napierała napisał do Komisji Majątkowej w Warszawie, że kuria zamierza po odzyskaniu budynku przy Głogowskiej utworzyć tam szkołę katolicką. Co zaskakujące, na ogół niezwykle przychylna w ocenie roszczeń kościelnych komisja, nie rozpatrzyła wniosku pozytywnie dla poznańskiej kurii. Uznano, że sporne nieruchomości nie były majątkiem kościelnym. Co paradoksalne - teraz nim są.

Kuria ma budynki, teraz chce też odszkodowania
Archidiecezja Poznańska pozwała Skarb Państwa o zapłatę odszkodowania za 10 lat użytkowania nieruchomości przy Głogowskiej. Chce około 33 mln zł.

Pieniędzy kuria domaga się na podstawie prawomocnego orzeczenia o przejęciu budynków, w których znajdują się LO nr 8 oraz Zespół Szkół Muzycznych. Kościół wystąpił także o zwolnienie z kosztów sądowych (100 tys. zł), ale nie chciał zgodzić się na udokumentowanie swojej sytuacji finansowej, co jest niezbędne do uzyskania zwolnienia. Reprezentująca Skarb Państwa Prokuratoria Generalna dowodzi, że większość roszczeń kurii uległa przedawnieniu. Na prośbę poznańskiego sądu wypowie się w tej kwestii Sąd Najwyższy. Następna rozprawa 18 czerwca br.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski