18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zakonnice w różowych habitach z Nysy - kim są, jak i dlaczego żyją za kratami? [ZDJĘCIA]

Anna Kot
Każda z sióstr adoruje Najswiętszy Sakrament codziennie dwa razy po pół godziny i godzinę nocą
Każda z sióstr adoruje Najswiętszy Sakrament codziennie dwa razy po pół godziny i godzinę nocą Anna Kot
O zakonnicach w różowych i niebieskich habitach słyszymy rzadko albo wcale. Fakt, ich zgromadzenia powstały w Europie zaledwie pod koniec XIX w. A do Polski siostry w różowych habitach przybyły dopiero w 1990 r. - do Nysy koło Opola. I od razu zamknęły się przed światem, by kontemplować. Odpowiedzi, kim są i dlaczego tak chcą żyć, szukaliśmy w ich klasztorze.

Jeśli nie wierzysz w istnienie życia duchowego, opowieść o ludziach zamykających się w XXI w. w środku Europy na całe życie w klasztorach z miłości do Boga, będzie opowieścią o nowej odmianie choroby - psychicznej lub umysłowej. Ale oni sami nie wyglądają i nie zachowują się jak szaleńcy. Są tacy jak my. A konkretnie - takie jak my. Żyjące w klauzurze jedyne w Polsce siostry "różowe", różnią się tylko w jednym - są bez porównania spokojniejsze niż my i zarażają radością. Są szczęśliwe.

Czytaj także:

Cisi bracia na pustkowiu

Wokół klasztoru, który przypomina z zewnątrz raczej dom wczasowy, pusto. I cicho. Choć wcale nie stoi na odludziu. Przy ul. Rodziewiczówny w Nysie na Śląsku Opolskim z jednej strony po sąsiedzku jest dom zakonny sióstr "niebieskich", naprzeciw Dom Misyjny Dobrego Pasterza ojców werbistów, a wzdłuż całej ulicy stoją domy, jest też sklep. A jeszcze przy jej końcu w kierunku na Kłodzko wcale niemały kościół parafialny. To zabudowa typowa dla trzech zgromadzeń założonych w XIX w. przez Arnolda Janssena - Słowa Bożego (misjonarzy werbistów), Służebnic Ducha Świętego (werbistki, habity niebieskie) i Służebnic Ducha Świętego od Wieczystej Adoracji (habity różowe - róż to symbol ognia, miłości i radości Ducha Świętego).

Jest tu polonistka, magister biologii, farmacji, bankowości, lekarz anestezjolog (siostry żartują, że głównie zajmuje się ich wybudzaniem), dyrektorka szkoły, bibliotekarka i instruktorka gimnastyki.

Z dala od świata

Dokładnie tak samo pusto i cicho jest wewnątrz domu zakonnego i to mimo że żyje tam - na przemian pracuje i się modli - 12 kobiet. Jest tu polonistka, magister biologii, farmacji, bankowości, lekarz anestezjolog (siostry żartują, że głównie zajmuje się ich wybudzaniem), dyrektorka szkoły, bibliotekarka i instruktorka gimnastyki. Najmłodsza ma 25 lat, najstarsza - 76. Ale pozostałe to kobiety młode i w średnim wieku. Tak przynajmniej wyglądają ich twarze otoczone białymi welonami, kiedy przez chwilę można je wszystkie zobaczyć kilka razy dziennie, jak wchodzą do przyklasztornej kaplicy, otwartej także dla ludzi "ze świata". Otwartej, ale podzielonej kratami na dwie części. Bo siostry są za kratami, "poza światem", z którego z własnej woli zrezygnowały i znalazły się we właściwym miejscu - tylko dla nich wybranym i przeznaczonym.

- Nasza obecność tutaj to dar boży dla każdej z nas - tłumaczy s. Maria Immakulata (polonistka), od 2009 r. siostra przełożona. - Ale to nie znaczy że od razu stajemy się siostrami klauzurowymi, bo stopniowo trzeba się dostosowywać do reguł rządzących naszym stylem życia.
Dlatego nikt tu nie przychodzi z dnia na dzień. Kandydatka najpierw przygląda się życiu sióstr i odwrotnie - one przyglądają się jej. Na początku, jak wszystkich "ze świata", dzielą je kraty. Kiedy już wejdzie poza nie, zaakceptowana przez wspólnotę, otrzymuje przewodniczkę, siostrę mistrzynię, która pomaga jej poznać i wejść w koleiny klasztornego życia.

Nikt tu nie przychodzi z dnia na dzień. Kandydatka najpierw przygląda się życiu sióstr i odwrotnie - one przyglądają się jej.

- Każda kobieta przeżywa to inaczej, bo każda z nas jest inna - przychodzi tu wyposażona w inne cechy i każda w inne nawyki, potrzeby musi za sobą zostawić - wyjaśnia s. M. Immakulata. - Czasami to zmaganie się trwa całymi latami, a czasem do końca życia. Ta przemiana odbywa się powoli i to łaska nas przekształca, na ile na to pozwalamy. To jest jak wzrost kwiatów na wiosnę w ogrodzie (różowo-białych), gdy otrzymają odpowiednie warunki albo jak wędrowanie zostawiając zbędny balast, coraz pewniejsze celu, choć w zmiennych warunkach: raz w słońcu, raz w śniegu, raz pod górę raz z górki.

Nie wiadomo do końca, jak to jest z tym przejściem ze świata do zamknięcia, dlatego każda siostra mówi, że z czym innym miała kłopot.

- Najtrudniej było mi ograniczyć kontakty z najbliższymi, z rodziną i przyjaciółmi - wyznaje s. Maria Klara, jedyna Wielkopolanka. - Kiedy wstępowałam do klasztoru, dopiero rodziła się era "komórek". Pozostawały listy, a i to ściśle reglamentowane, no i telefon od mamy - raz na miesiąc! To strasznie mało. Zwłaszcza w postulacie i nowicjacie (dwa pierwsze etapy formacji zakonnej - red. ), kiedy uczymy się żyć naszą regułą. Te ograniczenia były dla mnie szczególnie trudne.

A one istnieją i z nimi muszą pogodzić się na zawsze. Rodzinę widują trzy razy w roku. Spotykają się z nią w klasztorze w tzw. rozmównicy - oddzieleni od siebie symbolicznymi kratami. Także podczas świąt czy różnych jubileuszów - tutaj rozmawiają, piją kawę. Nie uczestniczą w żadnych uroczystościach rodzinnych, nawet pogrzebach rodziców. Taka jest reguła.

Siostry dobę dzielą na trzy części. Jedną poświęcają na pracę, jedną - na modlitwę w szerokim tego słowa znaczeniu i jedną - na odpoczynek, ważny element stanowi też życie we wspólnocie.

Modlitwa wieczysta

A reguła porządkująca dzień, wprowadzająca dyscyplinę życia, jest tak prosta, że ludziom "ze świata" wydaje się niemożliwa, na dłuższą metę, do praktykowania. Siostry dobę dzielą na trzy części. Jedną poświęcają na pracę, jedną - na modlitwę w szerokim tego słowa znaczeniu i jedną - na odpoczynek, ważny element stanowi też życie we wspólnocie. Absolutna cisza zapada w klasztorze między godziną 21 a 5.
Ale cisza nie oznacza snu, a przynajmniej nie dla wszystkich. Siostry "różowe" powstały, aby modlitwą i ofiarą ze swego życia "oddawać cześć Trójjedynemu Bogu" - jak zapisały na swej stronie internetowej. I robią to poprzez m.in. wieczystą (24-godzinną) adorację Najświętszego Sakramentu. Każda z sióstr adoruje Najświętszy Sakrament w kaplicy codziennie dwa razy po pół godziny, a w nocy godzinę.

Jednak jest nas teraz za mało, aby objąć adoracją każdą noc - w ciągu dnia mamy swoją pracę, modlitwy. Dlatego poprosiliśmy o pomoc wspólnotę świecką, której członkowie zastępują nas w adoracji w godzinach wieczornych od 20.15 do 23.00 - tłumaczy siostra przełożona.

Wiemy, Kto jest w kaplicy i zachowujemy się stosownie do tej Obecności - opowiada s. Immakulata. - Dlatego staramy się wszystko robić bez pośpiechu.

Podczas rozmowy rozluźnione, dowcipne i naturalne, w kaplicy siostry się przemieniają. Poruszają się w zwolnionym tempie, proste jak struny - czy to stojąc, czy klęcząc. A kaplicę wypełnia ciepłe światło, nawet w pochmurny czy śnieżny dzień. Ma się wrażenie, że to światło świeci niezależnie od zapalonych świec czy żarówek.

Witraże w bocznych oknach i wielka mozaika z wizerunkiem zstępującej białej gołębicy (symbol Ducha Świętego) nad ukrzyżowanym Chrystusem i stojącą obok Maryją, rozjaśniają ciepłe barwy - żółty, pomarańczowy, ogniście czerwony.

- Wiemy, Kto jest w kaplicy i zachowujemy się stosownie do tej Obecności - opowiada s. Immakulata. - Dlatego staramy się wszystko robić bez pośpiechu.

Adoracja to niejedyna forma modlitwy. Jak wszystkie osoby konsekrowane siostry codziennie odmawiają brewiarz - siedem razy dziennie spotykają się wszystkie w kaplicy. Zgodnie z wymogami liturgii śpiewają. I to jak! Delikatnie wyciszony, wysoki śpiew (na kilka głosów!), szkolony przez profesjonalnego nauczyciela, brzmi jak chór anielski.

Ale i to nie wszystko - siostry mają też czas na modlitwę osobistą - zawsze rano tuż po pobudce o 5. No i jeszcze codzienna msza św.

Modlą się rzecz jasna na kolanach. Najczęściej. Dlatego czasem nazywa się je również "misjonarkami na kolanach".
- Kiedy przyszłam do klasztoru, klęczałam siedząc, czyli opierając się biodrami o ławeczkę. Teraz klęczę prosto, ponieważ tak po prostu jest zdrowiej dla kręgosłupa - wyjaśnia s. Klara. - Na początku trzeba temu poświecić trochę czasu.

Modlą się rzecz jasna na kolanach. Najczęściej. Dlatego czasem nazywa się je również "misjonarkami na kolanach".

- Oczywiście, że kolana bolą, czasem nawet opuchną, to - mówiąc trochę nieładnie - nasza choroba zawodowa. Klęczymy przecież minimum półtorej godziny dziennie - opowiada s. Immakulata. - Dlatego na klęcznikach musimy mieć poduszki. Jedna z nas, instruktorka gimnastyki, dba o stosowne ćwiczenia - gdy trzeba, dwa razy dziennie po 10 minut jeździmy na rowerku stacjonarnym, a lekarz ortopeda zalecił siadać na parapecie i codziennie 10 minut machać nogami.

"Misjonarki na kolanach" modlą się też w tysiącach innych spraw, które polecają im ludzie zapisujący gęsto zeszyt z intencjami, który leży w kaplicy, i ci, którzy wysyłają pocztą błagalne listy - a to o poprawę ocen na koniec semestru, a to o zdrowie dla dzieci, o szczęśliwe rozwiązanie, o uleczenie z pijaństwa, o dobrego męża, ogólnie o wszelkie błogosławieństwo, słowem o wszystko, czego człowiek do spokojnego życia tu na ziemi potrzebuje.

Dowód na istnienie Boga

- Mieszkamy w 1-osobowych pokojach, a posiłki jadamy w jadalni wspólnie, jesteśmy młodym zgromadzeniem, więc słownictwo typu cela czy refektarz u nas nie funkcjonuje - śmieje się siostra Klara i tłumaczy, że piękne różowe habity zakładają tylko na czas liturgii i wspólnych spotkań. Na co dzień pracują w habitach białych lub granatowych, bez szkaplerzy i w krótszych welonach.

Pracą w domu się dzielą. I zmieniają w niej co pół roku. W ten sposób każda z sióstr uczy się stopniowo wszystkiego i w razie kłopotów mogą siebie zastępować. Np. w kuchni posiłki przygotowują zawsze dwie osoby. Zakrystianka zaś dba o kaplicę i całościowe przygotowanie liturgii. Siostrę organistkę trudniej już zastąpić, na razie jest jedna. Furtianka (siostry zmieniają się co 2 godziny) odbiera telefon (stacjonarny - jedyny w całym domu!), przyjmuje gości i interesantów z zewnątrz, prowadzi korespondencję z ok. 400 osobami. Jest też krawcowa po specjalnym kursie w Niemczech, która szyje habity, no i siostra odpowiedzialna za wspólne pranie - każda swoje ubrania ma oznakowane numerkami. Zasada jest prosta - jeśli ludzie się ze sobą zgadzają, wszystkiego się nauczą. Ale to wcale niełatwe - wypracować autentyczną zgodę między 12 jakże odmiennymi osobowościami.

Piękne różowe habity zakładają tylko na czas liturgii i wspólnych spotkań. Na co dzień pracują w habitach białych lub granatowych, bez szkaplerzy i w krótszych welonach.

- Nie ma wśród nas sióstr do siebie chociażby tylko podobnych - każda pochodzi z innego środowiska, ma za sobą inne doświadczenia, inny sposób bycia, inne koleje życia - potwierdza siostra przełożona. - Ale chcemy żyć we wspólnocie, w komunii ze sobą, stąd płynie radość i siła. Jeden z przyjeżdżających do nas wykładowców uważa, że 12 kobiet żyjących w zgodzie pod jednym dachem to cud, więc nasza wspólnota stanowi niezbity dowód na istnienie Boga- śmieje się s. Immakulata i już poważnie dodaje: - Nasze konstytucje zaczynają się od słów: "Duch Święty zgromadził nas w jedną wspólnotę" i właściwie w tych słowach tkwi cała tajemnica tego, że możemy żyć w zgodzie.

Pustynia w środku miasta

Klauzura, czyli życie w zamknięciu, to efekt ich wolnego wyboru. Dlatego siostry tę wolność podkreślają, by burzyć stereotyp porównujący ich życie do życia w więzieniu.

- Wychodzimy do świata, kiedy już naprawdę musimy - wyjaśnia s. Maria Klara. - Do lekarza, kupić buty, na wybory czy do urzędu. Kraty w naszym klasztorze nas nie zamykają, stanowią tylko symbol oddzielenia dwóch rzeczywistości - świata duchowego i zewnętrznego, od którego tak naprawdę się uwalniamy, nie chcemy, żeby zakłócał czy wręcz burzył nasze relacje z Bogiem.

To życie sam na sam z Bogiem, gdzie - jak na pustyni - nikt i nic nie przeszkadza mi Go spotkać - taka jest wymowa i taki jest cel klauzury - stworzyć taką "świętą przestrzeń".

- Co miesiąc otrzymujemy od naszej matki generalnej list duchowy, który pomaga nam żyć bardziej świadomie. Właśnie w marcu porównała ona klauzurę do życia na pustyni - dopowiada s. M. Immakulata. - To życie sam na sam z Bogiem, gdzie - jak na pustyni - nikt i nic nie przeszkadza mi Go spotkać - taka jest wymowa i taki jest cel klauzury - stworzyć taką "świętą przestrzeń".

Jest i drugie wyjaśnienie.

- Uważam, że pierwszą rzeczą, jaką mogę ofiarować drugiej osobie, jest moja obecność - dodaje siostra przełożona. - Większość ludzi ten dar obecności daje sobie w małżeństwie. A ja daję ją Bogu i na tym buduję całą resztę. Ale to oznacza, że tym samym nie daję swej obecności bliskim. To sporo kosztuje i boli - ich i mnie, ale nie mogę wszystkim dawać swojej obecności - muszę dokonać wyboru.

S. Klara dopowiada kolejny powód życia w zamknięciu.

- Miłość. Która z nas wytrzymałaby całe życie w zamknięciu bez miłości Boga i ludzi, do Boga i do ludzi? To miłość nadaje sens mojemu pobytowi w klasztorze.

S. Renata zwraca uwagę na ciszę, którą tak wyraźnie słychać w i na zewnątrz klasztoru.

- Klauzura stwarza warunki trwania w milczeniu - zawsze w dni skupienia cały dzień obowiązuje nas milczenie - w pracy i podczas posiłków. Są też w ciągu innych dni wybrane momenty, kiedy milczymy - czasem podczas posiłków, czasem podczas pracy. Poprzez milczenie zewnętrzne, możemy osiągnąć milczenie wewnętrzne. A stąd już o wiele prostsza droga do zjednoczenia z Bogiem - tłumaczy s. Renata.

Milczenie oznacza otwartość

Koncentracja na relacjach z Bogiem wyklucza szeroki kontakt ze światem zewnętrznym. Jak można dziś żyć bez komputera, telewizji, gazet, internetu?

Poprzez milczenie zewnętrzne, możemy osiągnąć milczenie wewnętrzne. A stąd już o wiele prostsza droga do zjednoczenia z Bogiem - tłumaczy s. Renata.

- Jako przełożona, to ja jestem odpowiedzialna za przekazywanie siostrom wiadomości z zewnątrz - tłumaczy s. Immakulata. - Dlatego żadna z nich nie ma i mieć nie będzie własnego laptopa ani komórki.

- I zapewniam panią, że żadna z nas tego nie żałuje i nawet nie czuje takiej potrzeby - śmieje się s. Klara.

- Ale to nie znaczy, że w ogóle żyjemy w oderwaniu od rzeczywistości - tłumaczy s. Immakulata. - Korzystamy z tego, co nam ułatwia konkretnie nasze życie, idziemy z tym duchem czasu, który służy naszym celom. Np. internet pomaga mi w robieniu opłat, przelewów czy zakupów - to proste: nie trzeba wychodzić z klasztoru. Czasem słuchamy radia watykańskiego. Jest narzędziem komunikacji - łatwiej i szybciej porozumieć się mejlowo czy na Skype. Raz tylko potrzebowałam komórki - gdy jedna z sióstr była w szpitalu. Czasem korzystamy z komórki naszego kierowcy, który nam pomaga.

Codziennie sprawdza w internecie, czy dzieje się coś ważnego i wtedy informuje o tym siostry, drukując wiadomości.

- Gdy dowiadujemy się o wojnach, suszach czy innych kataklizmach, zawsze omadlamy te dramatyczne wydarzenia. Przekazuję też wszystkie ważne wiadomości, dotyczące życia Kościoła - o, choćby ostatnio o konklawe i wyborze Ojca Świętego. Kilka razy w roku oglądamy telewizję - np. transmisje błogosławieństwa urbi et orbi, beatyfikacje - dodaje s. Immakulata. - W świecie zewnętrznym panuje strasznie zaśmiecony szum informacyjny, a człowiek go chłonie. Ja staram się te śmieci odrzucać. Proszę pamiętać, że my jesteśmy bardziej wrażliwe na wszelkie informacje, bo żyjemy w ciszy, naszym stanem naturalnym jest milczenie, które oznacza "otwartość". Pokazuje to przykład stołu - gdy jest pełny, jedna dodana rzecz nie zwraca w ogóle uwagi, ale gdy jest pusty, ta sama rzecz staje się centrum uwagi. Tak nasza cisza i milczenie oznacza otwarcie i przyjęcie, wolność i zgodę. O takie milczenie w każdym razie nam chodzi, bo może też być wrogie milczenie.

Np. internet pomaga mi w robieniu opłat, przelewów czy zakupów - to proste mówi s. Immakulata: nie trzeba wychodzić z klasztoru.

Siostry bez przeszkód mogą też w większości realizować swoje zainteresowania i hobby. Jeśli któraś lubi uprawiać kwiaty, czytać, wyszywać, słuchać muzyki czy grać na instrumentach - bez przeszkód może się realizować podczas codziennej godziny rekreacji.

Jednak zasadniczą część ich potrzeb duchowych wypełnia Jezus.
- W końcu dla Niego tu przyszłyśmy, by jak najwięcej się modlić - wyznaje s. M. Klara.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski